Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Orgazm! Czy na pewno wiesz, jak go rozpoznać?

Nowa Trybuna Opolska
Fot. NTO
Swoją wiedzę o seksie młodzież coraz częściej czerpie z filmów pornograficznych czy prasy erotycznej - wynika z raportu Grupy Edukatorów Seksualnych "Ponton". Z tą różnicą, że w odróżnieniu od gwiazd porno prezerwatywy nastolatkom wydają się zbędne.

Ważne

Ważne

Grupa Edukatorów Seksualnych "Ponton" na bieżąco udziela porad - za pośrednictwem strony internetowej www.ponton.org.pl lub telefonicznie w każdy piątek w godz. 16-20 pod nr. tel. (22) 635 93 92. Opolska młodzież może też skorzystać z porad ekspertów z Towarzystwa Rozwoju Rodziny w Opolu, które mieści się przy ul. Damrota 6, tel.: (077) 45 44 845, e-mail: [email protected].
Seksualny telefon zaufania

Agata z Opola ma 16 lat. Ten "pierwszy raz" ma jeszcze przed sobą. Prosi jednak, by tego nie mówić przy koleżankach, bo mogłyby się śmiać. Wszystkie mają już doświadczenia seksualne, a przynajmniej tak mówią. Ostatnio zrobiła to przyjaciółka Agaty.

Agata z Opola ma 16 lat. Ten "pierwszy raz" ma jeszcze przed sobą. Prosi jednak, by tego nie mówić przy koleżankach, bo mogłyby się śmiać. Wszystkie mają już doświadczenia seksualne, a przynajmniej tak mówią. Ostatnio zrobiła to przyjaciółka Agaty.

- Ale mówiła, że było tak sobie... - opowiada dziewczyna. - Bolało, szybko się skończyło i wcale nie było jak na filmie...

Bo koleżanka, zanim poszła z chłopakiem do łóżka, obejrzała w sieci kilka filmików erotycznych. Chciała wiedzieć, jak się zachować, jakie są pozycje i jak sprawić chłopakowi przyjemność.
- Tylko powiedziała, że jęczeć jak te wszystkie aktorki nie będzie, bo to głupie - mówi Agata.

Sieć zamiast szkoły

Filmy porno to coraz częściej dla nastolatków pierwsze źródło wiedzy o seksie. Nieograniczone, powszechne i łatwo dostępne. No i pozwala uniknąć krępujących, stresujących rozmów z dorosłymi. To, że młodzież właśnie w filmach pornograficznych szuka informacji o seksie,
potwierdza też raport Grupy Edukatorów Seksualnych "Ponton".

Przygotowany został na podstawie anonimowych rozmów z młodzieżą, które wolontariusze Pontona prowadzili podczas wakacyjnych dyżurów. Odpowiadali wtedy na wszystkie pytania dotyczące seksu i antykoncepcji. Akcja została zorganizowana już czwarty rok z rzędu.

Skutek internetowej edukacji seksualnej jest taki, że młodzi chłopcy pytają na przykład, jak długo maksymalnie można uprawiać seks i bywają zdziwieni, że stosunek nie trwa kilku godzin.

- Ale długotrwały efekt popularyzacji takiej wiedzy może być gorszy - ostrzega Bogumiła Drzewiecka, seksuolog z Towarzystwa Rozwoju Rodziny w Opolu. - Skrzywiony, fikcyjny obraz sfery erotycznej może spowodować uraz w psychice nastolatków i przekładać się na ich późniejsze życie erotyczne.
Wolontariusze zanotowali w 2009 roku więcej niż w latach ubiegłych pytań "technicznych". Dla niektórych nastolatków, jak się zachowywać w czasie seksu, jest ważniejsze niż to, jak się zabezpieczać przed chorobami przenoszonymi drogą płciową lub niechcianą ciążą.

- Dziewczyny pytały, w jakiej bieliźnie powinny wystąpić i co robić podczas stosunku - wzdychać, jęczeć, być dziką czy niewinną, jakby przygotowywały się do odegrania roli wyrafinowanej kochanki - relacjonuje w raporcie wyniki rozmów grupa Ponton. - Chłopcy z kolei byli zestresowani rozmiarem penisa i tym, czy będą potrafili dostatecznie długo uprawiać seks i czy doprowadzą partnerkę do wielokrotnego orgazmu.

"Moja dziewczyna nie wydaje żadnych dźwięków, jak uprawiamy seks, po czym mam poznać, że miała orgazm?" - dopytywał się jeden z młodych rozmówców. "Jakie są idealne wymiary członka? Czy to prawda, że da się go jakoś powiększyć?"- dociekał inny. "Mam chłopaka i uprawiamy seks, ale nie mogę osiągnąć orgazmu, to jest denerwujące i jestem zła, co robić?", "Penis mojego chłopaka nie chce zmieścić się do pochwy, co zrobić?".

Raport wolontariuszy Pontonu obnażył też niski poziom wiedzy o antykoncepcji i ochronie przed chorobami przenoszonymi drogą płciową.

Młodzież nie wie, jak skutecznie zabezpieczać się przed niechcianą ciążą i czym poza nią grożą swobodne kontakty seksualne.

- Mieliśmy niestety wiele przypadków młodych ludzi, którzy zgłosili się do nas już po ryzykownym kontakcie seksualnym - wspomina Aleksandra Józefowska z grupy Ponton.

- Odebraliśmy na przykład 16 zgłoszeń o nie planowanej ciąży. W takiej sytuacji mogliśmy tylko namawiać te dziewczynki na rozmowę z rodzicami lub kimś bliskim.

"Mam 16 lat, uprawiałam seks bez gumki dwa miesiące temu i od tej pory nie miesiączkuję, boję się, że jestem w ciąży" - pisała jedna z zainteresowanych poradami. "Czy to prawda, że dziewczyna po okresie może to robić bez zabezpieczenia i nie zajdzie w ciążę?" - to kolejne z pytań nastolatków.

Uwagę wolontariuszy zwrócił też fakt, że dziewczynom brak jest asertywności. Traktują się wręcz przedmiotowo, nie potrafią zadbać o swoje bezpieczeństwo i dobre samopoczucie podczas stosunku. Na przykład często godzą się na współżycie bez prezerwatywy, gdy ich partner nie lubi jej używać. Wreszcie nie umieją powiedzieć "nie", jeśli nie chcą uprawiać seksu.
- Zapewne w obawie przed tym, że chłopak z nimi zerwie albo będzie szydził - mówi Bogumiła Drzewiecka.

Seksualny telefon zaufania

Wolontariusze Pontonu dyżurowali przy telefonie przez cały lipiec i sierpień codziennie od 18 do 21. Bywało, że odbierali przez te trzy godziny po 100 esemesów.

- To pokazuje, że głód wiedzy na temat seksu jest wśród młodzieży ogromny - mówi Aleksandra Józefowska. - Nasz najmłodszy rozmówca miał 12 lat, a najstarszy ponad 20. Działamy głównie na terenie Warszawy, ale telefony i esemesy dostawaliśmy z całej Polski.
W sumie edukatorzy odpowiedzieli na 2138 pytań. Wnioski płynące z tego doświadczenia spisali i wysłali do Ministerstwa Edukacji Narodowej.

- Z tego, o co byliśmy pytani, jasno wynika, że młodzieży potrzebna jest obowiązkowa i kompleksowa edukacja seksualna - mówi Aleksandra Józefowska. - Na takich zajęciach trzeba z młodzieżą rozmawiać nie tylko o rolach kobiety i mężczyzny w rodzinie i antykoncepcji - choć pogadanek o tej ostatniej, jak widać, nigdy nie za wiele - ale też o nowych niebezpieczeństwach związanych ze sferą erotyczną, jakie niesie współczesny świat. Na przykład sextingu, czyli rozsyłaniu na komórki lub umieszczaniu na stronach internetowych zdjęć czy filmików erotycznych robionych partnerom.

14 godzin rocznie wychowania do życia w rodzinie prowadzone obowiązkowo w szkołach to za mało. A i to korzysta z nich nie każdy nastolatek. Według danych z ubiegłego roku w zajęciach tych brało udział niecałe 65 proc. uczniów podstawówek i gimnazjów i 37,7 proc. licealistów.

Przede wszystkim jednak zajęcia te nie zawsze prowadzone są tak, jak powinny. Młodzież najczęściej spotyka się w grupach mieszanych (chłopcy i dziewczyny) i zbyt dużych, a powinna mieć okazję, by na intymne tematy porozmawiać intymnie. Poza tym lekcje te często prowadzą katecheci. A jak otwarcie rozmawiać o antykoncepcji z księdzem, skoro Kościół antykoncepcji nie akceptuje? W mediach pojawiały się też doniesienia o nauczycielach, którym dyrekcje szkół poleciły zrobić odpowiednie kursy i prowadzić zajęcia, choć oni sami tego nie chcieli.

Dlatego Aleksandra Józefowska dodaje:
- Edukację seksualną trzeba traktować priorytetowo. Jeśli ktoś nie nauczy się równań ułamkowych, to brak tej wiedzy nie zagrozi jego życiu. Brak świadomości dotyczącej niebezpieczeństw, jakie niosą kontakty seksualne z przypadkowymi partnerami, może być takim zagrożeniem...

- Niestety, wielu nastolatków sięga do pornografii jako źródła wiedzy o seksie, bo skąd niby mają się o nim czegokolwiek dowiedzieć - mówi seksuolog Bogumiła Drzewiecka. - Rodzice o tym nie rozmawiają, bo wychodzą z założenia, że jak się o seksie z dzieckiem nie rozmawia, to ono go nie uprawia.

- Bolesna prawda jest taka, że rodzice w ogóle nie rozmawiają z dziećmi - dodaje Mira Olszewska, psycholog, pełnomocnik Zarządu Województwa Opolskiego ds. przeciwdziałania narkomanii. - Ze statystyk wynika, że na rozmowę z dzieckiem poświęcamy średnio 7 minut dziennie. Czasu wystarczy więc tylko na pytania: Byłeś w szkole? Jadłeś obiad? I w tym tkwi źródło wielu problemów z dziećmi i młodzieżą.

Czego nie ma w filmach porno
Rozmowa z Alicją Głębocką, psychologiem z Uniwersytetu Opolskiego

- Młodzież swoją wiedzę o seksie czerpie z filmów pornograficznych - wynika z obserwacji grupy "Ponton". Jak to może rzutować na psychikę?
- Filmy pornograficzne to zły nauczyciel dla młodych ludzi pod każdym względem. Tworzą bowiem specyficzny, zafałszowany obraz współżycia seksualnego. Nie przekazują tego, co w seksie jest najważniejsze: poczucia bliskości, miłości. Nie uczą, że seks jest dopełnieniem emocjonalnego związku między dwojgiem ludzi. Pokazują ewentualnie warianty współżycia, ale w większości tych przekazów partnerka jest traktowana bardzo przedmiotowo. Tego rodzaju filmy tworzone są raczej pod męską publikę. Kobieta nie jest w nich kimś, o kogo jej partner dba. Jest obiektem do zaspokojenia męskich potrzeb. To może wypaczyć podejście do seksu.

- Ale chyba nie tylko kobiet. Chłopcy oglądający te produkcje przejmują się długością członka i stosunku...
- Tymczasem badania pokazują, że kobiety czerpią satysfakcję seksualną nie z kolejnych orgazmów, które funduje im partner, a z pieszczot, bliskości, poczucia bezpieczeństwa jakie daje mężczyzna. Tego w filmach pornograficznych nie ma.

- Skąd brak asertywności u dziewcząt? Dlaczego nie potrafią powiedzieć "nie", jeśli nie chcą współżyć?
- Nie wiem, czy to jest brak asertywności, czy raczej poczucie, że tak już powinno być. Młodzież, która nie jest odpowiednio edukowana seksualnie, z domu nie wynosi wzorców, a ze szkoły - wiedzy, myśli, że tak powinno być.

- Czy edukacją seksualną dzieci powinni się zajmować ich rodzice?
- Moim zdaniem model bliskich, przyjacielskich relacji między rodzicami a dziećmi, który był lansowany przez ostatnie lata, nie do końca się sprawdza w tej sferze. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, by ojciec i syn dzielili się swoimi doświadczeniami seksualnymi. Jest przecież coś takiego jak różnica pokoleniowa, jest bariera rodzic - dziecko. Żeby rozmawiać o seksualizmie człowieka, trzeba przede wszystkim rozumieć jego stan psychiczny. Rodzice mają inną perspektywę. Dlatego uważam, że edukacja seksualna powinna być prowadzona w szkole. Oczywiście dobrze, gdy rodzice również o tym potrafią z dziećmi rozmawiać, ale nie powinno się całkowicie przerzucać odpowiedzialności za wychowanie w tej kwestii na ich barki. Oni mogą tego po prostu nie umieć. Bywa przecież tak, że rodzice po prostu nie przyjmują do wiadomości, że ich dzieci prowadzą życie seksualne. A dzieci nie mogą sobie wyobrazić, że "to" robią ich rodzice. Stąd bariera w rozmowach.

- Ale jeśli rozmawiamy o edukacji seksualnej w szkole, to zaraz pojawia się zarzut, że w trzydziestoosobowej klasie nie ma szans na szczerą rozmowę i brakuje intymności.
- Nie widzę przeszkód, by po grupowych prelekcjach edukator spotykał się z młodzieżą na indywidualnych spotkaniach. Szkoła z pewnością powinna promować odpowiedzialny, bezpieczny seks. Dzieci powinny być uczone tego, jakie są konsekwencje zbyt wczesnego współżycia czy współżycia z wieloma partnerami, co to znaczy macierzyństwo, rodzicielstwo, jak zabezpieczyć się przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, no i niechcianą ciążą.

- Zajęcia z tak zwanego wychowania do życia w rodzinie prowadzą katecheci. A jak o antykoncepcji ma mówić przedstawiciel instytucji, która ją potępia?
- Odpowiedź jest prosta - nauka odpowiedzialnego podejścia do spraw seksualnych powinna być wolna od wszelkiego rodzaju doktryn religijnych i politycznych.

- Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Nowa Trybuna Opolska Orgazm. Jak go rozpoznać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki