A tych w Ostrołęce coraz więcej. W gazetach i na portalach internetowych roi się od ogłoszeń, w których wróżki zachęcają do skorzystania z ich usług. Przyznam szczerze, że im częściej natykałam się na takie ogłoszenia, tym częściej zastanawiałam się ile z nich jest zwykłymi oszustkami, próbującymi naciągać ludzi. W końcu postanowiłam dowiedzieć się co też szykuje mi los w najbliższym czasie.
Na wizytę bez kolejki
Wybrałam dwie wróżki. Jedna reklamowała się z imienia i nazwiska, druga przybrała pseudonim - Kasandra. Najpierw zadzwoniłam do pani Marii.
- Dzień dobry, chciałabym się umówić na wróżenie - powiedziałam do słuchawki.
Wróżka zaproponowała mi godzinę wizyty, jeszcze tego samego dnia. Podała adres i wyjaśniła jak dotrzeć. Na koniec zapytała mnie jeszcze jak mam na imię. Nazwisko nie było jej potrzebne.
Idąc za ciosem zadzwoniłam też do Kasandry. Jednak po tonie jakim ze mną rozmawiała domyśliłam się, że chyba zadzwoniłam w nieodpowiednim momencie. Wydawała się zirytowana i burkliwie odpowiedziała, że owszem pasuje jej żebym przyszła jutro. Podała adres i się rozłączyła.
Bez kota, za to z różańcem
Bez trudu trafiłam do pani Marii. Miałam nadzieję, że drzwi otworzy mi kobieta odziana w zwiewne szaty, a wokół jej nóg będzie plątał się czarny kot. Zapukałam do drzwi. Nic się nie wydarzyło. Zapukałam drugi raz. Dalej nic. W końcu, za trzecim razem, otworzyła mi wysoka, chuda kobieta z jasnymi włosami, związanymi w ciasny węzeł na karku. Żadnych zwiewnych tiuli, żadnego kota.
- Dzień dobry - przywitałam się. Ale ona tylko machnęła na mnie ręką, w której akurat trzymała papierosa i gestem zaprosiła mnie do środka. Weszłam do przedpokoju, w którym unosiły się kłęby dymu. Wróżka poprowadziła mnie do jednego z pokoi, po czym kazała mi usiąść na kanapie, a sama wyszła. Korzystając z okazji dokładnie obejrzałam sobie "pokój wróżb". Na ścianach wisiały obrazy z Matką Boską i Jezusem. Na stoliczku przy łóżku stała lampka, a obok niej leżał różaniec. Po dłuższej chwili pani Maria wróciła do pokoju.
- Jak masz na imię? - zapytała na wstępie. Odpowiedziałam. Policzyła na palcach liczbę liter w moim imieniu.
- Jesteś siódemką - powiedziała wciąż dokładnie mnie lustrując.
- Jesteś bardzo ciepłą osobą - dodała po chwili. Na tę uwagę aż się skrzywiłam ze zgrozy. Banał! Następnie określiła mój kolor oczu i włosów. Pomruczała coś pod nosem i zaczęła liczyć na palcach.
- Twoje życie niedawno zmieniło bieg - powiedziała i spojrzała na mnie uważnie. Milczałam.
Chcesz dowiedzieć się więcej? Obszerny artykuł na ten temat znajdziesz w dziesiejszym papierowym wydaniu TO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?