Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oni nie grają o medale. Oni grają o normalne życie

Mieczysław Bubrzycki
Rugbyści na wózkach klubu Grom Ostrów Mazowiecka zostali wicemistrzami Polski. Są dumni i szczęśliwi, ale twierdzą, że sukcesy, tytuły i medale nie są dla nich najważniejsze

Zaczęło się od pomysłu powołania stowarzyszenia, ale jednocześnie w głowie Zenona Korosia zrodziła się też myśl, aby założyć drużynę rugby na wózkach.

Od Iskierki do Gromu

- Kilkanaście lat temu byłem na obozie rehabilitacyjnym w Ciechocinku - wspomina Zenon Koroś, mieszkaniec Zieleńca w powiecie węgrowskim. - Razem ze mną było kilka osób z Ostrowi i okolic. Wszyscy, jak ja, na wózkach. I wszyscy z porażeniem czterokończynowym będącym efektem niefortunnego skoku do wody, albo wypadku komunikacyjnego. Opiekunką jednej z tych osób była Jolanta Laskowska, rehabilitantka z ostrowskiego szpitala. Wtedy powstał pomysł, żeby powołać stowarzyszenie, które będzie pomagać takim ludziom.

Żeby stało się to faktem, musiało minąć jeszcze trochę czasu.

- Stowarzyszenie założyliśmy w 2004 roku, nazwaliśmy je „Iskierka” - mówi Zenon Koroś. - Naszym sprzymierzeńcem jest Krzysztof Listwon, najpierw radny miasta, a teraz powiatu. Przez wiele lat był członkiem zarządu, a siedzibą stowarzyszenia jest jego dom.

Pan Zenon, który miał już kontakty z ludźmi z innych miast, którzy grają w rugby na wózkach, zaproponował, żeby wraz ze stowarzyszeniem powołać w Ostrowi drużynę rugbistów. Nazwali ją Grom. Początki nie były łatwe. Najpierw do Ostrowi przyjechała drużyna z Warszawy, która pokazała im, jak to wygląda. Potem oni pojechali do Warszawy, żeby popatrzeć na ich trening.

- Wiedzieliśmy, że drużyna powstanie, ale oprócz zapału nie mieliśmy nic - wspomina Koroś, wieloletni prezes „Iskierki” i zawodnik. - Trzeba było mieć salę do treningów, ale przede wszystkim sprzęt, odpowiednie wózki. Na początku trenowaliśmy na naszych, ale to nie miało większego sensu, bo rugby to sport kontaktowy i wózki wciąż trzeba było naprawiać. W końcu, trochę własnymi siłami, ale także dzięki wsparciu ostrowskiego PCPR i Fundacji Aktywnej Rehabilitacji, udało się stopniowo kupić sprzęt. Dziś mamy tyle wózków, że możemy je pożyczać kolegom z klubów, które dopiero powstają.

Są wicemistrzami

Gdy powstawała ostrowska drużyna, w Polsce nie było wielu tego typu klubów. Teraz jest siedemnaście - w pierwszej i drugiej lidze rugby na wózkach występuje po 6 zespołów, w trzeciej lidze - 5.

Ostrowiacy od początku są w pierwszej lidze i zaczęli swoje występy od zajęcia przedostatniego miejsca w gronie 9 drużyn. Potem było coraz lepiej. Przez kilka lat zajmowali w lidze 4. miejsce, a sukces przyszedł w tym roku. Zostali wicemistrzami Polski, wyprzedziła ich tylko drużyna Balian Wielkopolska. W pierwszej turze rozgrywek ostrowianie dwa mecze wygrali, a dwa przegrali; w drugiej, decydującej (odbyła się pod koniec maja w Warszawie) wygrali wszystkie 4 mecze, co w sumie dało im drugie miejsce.

Drużyna Grom Ostrów Mazowieckiej wystawiła w pierwszym składzie Piotra Wilamowskiego z Ostrołęki (kapitan, były reprezentant Polski), Dariusza Gregorczyka z Warszawy, Tomasza Sienickiego z Warszawy i Karola Godlewskiego z Ostrowi. Pozostali zawodnicy to: Paweł Zieliński z Białegostoku, Andrzej Jachimczuk spod Ciechanowca, Krzysztof Blusiewicz z Łomży i Zenon Koroś z Zieleńca.

Jak widać, tylko jeden zawodnik jest ostrowianinem, pozostali mieszkają gdzie indziej, niektórzy dość daleko.

- Jesteśmy już dość znaną drużyną i dlatego grają u nas zawodnicy z różnych miejscowości, niektórzy występowali wcześniej w innych drużynach - tłumaczy Zenon Koroś. - To naturalne zjawisko, które występuje też w innych drużynach.

Dlaczego grają?

Zdobyte niedawno wicemistrzostwo Polski, to bez wątpienia duży sukces rugbistów z ostrowskiego Gromu. Złożyła się na niego wieloletnia praca wielu ludzi. Tych, którzy powołali stowarzyszenie i aktywnie w nim pracują; tych, którzy je wspierali i wspierają oraz wszystkich, którzy na co dzień pomagają sportowcom na wózkach.

- Szczególnie gorąco chcę podziękować wolontariuszom z ostrowskiego LO im. Kopernika, którymi opiekuje się Magda Konrad - mówi pan Zenon. - Raz w tygodniu mamy treningi. Bez ich pomocy nie moglibyśmy tego robić. Ktoś musi nam pomóc w przygotowaniach do treningu i po jego zakończeniu. Wolontariusze jeżdżą też z nami na turnieje.

Od początku drużyna Gromu trenuje w hali sportowej MOSiR przy ul. Warchalskiego, miasto nie pobiera za to żadnych opłat.

A jeśli chodzi o wicemistrzostwo Polski, które zdobyli rugbiści z Ostrowi...

- To sukces, nawet duży, ale nie o sukcesy w tej naszej lidze chodzi - przekonuje Zenon Koroś. - Kiedy gramy mecze, to angażujemy wszystkie siły po to, aby je wygrywać. Jednak nie zwycięstwa i nie zdobyte tytuły są najważniejsze. Głównym celem naszej drużyny, ale także stowarzyszenia, jest takie zmotywowanie ludzi, aby odważyli się wyjść z domu. Najpierw na pierwszy trening, potem na następne. Jeśli potrafią dotrzeć na trening, to mogą też rozpocząć naukę w szkole. Najgorszy jest pierwszy raz, a w tym wszystkim chodzi o to, aby nie siedzieć w domu. My pokazujemy innym, że wózek nie musi być końcem wszystkiego, a wręcz przeciwnie. Dla wielu z nas stał się początkiem pasji, o czym nie mielibyśmy pojęcia, gdybyśmy nie wyszli z domu i nie pokazali się innym.

Cztery śluby

Jak się okazuje, to nie są tylko słowa. Stowarzyszenie i związana z nią drużyna rugby otworzyły wielu ludzi na wózkach na innych ludzi. Dosłownie. Przez ten czas były cztery śluby panów związanych ze stowarzyszeniem z dziewczynami, w których się zakochali, oczywiście z wzajemnością.

- Ja także wziąłem ślub z dziewczyną, która była moją miłością, gdy byłem jeszcze bardzo młody - mówi Zenon Koroś. - Do niefortunnego skoku do wody doszło 22 lata temu, miałem wtedy 24 lata. Byłem sprawny i pełen energii, pracowałem jako majster na budowie w prywatnej firmie. W ciągu sekundy zmieniło się wszystko. Już nie było powrotu do tamtego życia. Skazany na wózek, czas spędzałem przede wszystkim w swoim domu na wsi, gdzie od urodzenia mieszkałem z rodzicami. Nawet nie mogłem pojechać tym wózkiem do kogoś znajomego, bo droga była wtedy piaszczysta. Z czasem zaczęły urywać się znajomości, bo zawsze tak jest. Spędziłem w domu 10 lat. Z ludźmi w podobnej sytuacji miałem kontakt, gdy kilka razy w roku wyjeżdżałem na turnusy rehabilitacyjne. To stało się naturalne, że bliżsi stali mi się ludzie, którzy są w podobnej sytuacji, jak ja. Dlatego powstało stowarzyszenie i drużyna rugby. Starałem się nie siedzieć w domu i skupiać na serialach w telewizji. Skończyłem technikum, a potem politologię na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Teraz studiuję BHP. Od wielu lat jestem żonaty, mamy ośmioletnią córeczkę. Od kilkunastu lat pracuję w szkole w Łochowie, w administracji. Żyję w miarę normalnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki