Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

On wybudował gdańskie krzyże (2)

MirosŁaw Grzyb
W zeszłym tygodniu zamieściliśmy pierwszą część wspomnień o Henryku Lenarciaku, który urodził się i wychował w Baranowie. Całe dorosłe życie spędził w Gdańsku, pracował w Stoczni Gdańskiej. Był uczestnikiem Grudnia'70 i Sierpnia'80. To on zabiegał i doprowadził do postawienia pomnika Poległych Stoczniowców.

Rozpoczął się wyścig z czasem

17 września 1980 roku architekt miejski wydał decyzję o warunkach zabudowy. 3 października rozpoczęto kłaść fundamenty pod pomnik. 20 października do Gdańska przybył z chorzowskiej huty "Batory" pierwszy transport - ze sto ton stali chromoniklowej na krzyże oraz 300 metrów kwadratowych blachy na elementy rzeźbiarskie. Wydział kadłubów stoczni zaczął robić krzyże. Inne wydziały wykonywały kotwice, płaskorzeźby i inne elementy pomnika. Komitet budowy zbierał się co kilka dni. 6 grudnia wmurowano kamień węgielny pod pomnik.
16 grudnia o godz. 17.00 wycie syren i bicie dzwonów w gdańskich kościołach obwieściło rozpoczęcie uroczystości odsłonięcia pomnika, w których wzięły udział dziesiątki tysięcy ludzi z całej Polski. Gości przywitał gospodarz uroczystości - Henryk Lenarciak.
Na pomniku wykonano napisy: "Oddali życie, abyś Ty mógł żyć godnie" oraz fragment wiersza Czesława Miłosza "Który skrzywdziłeś człowieka prostego...".
Udało się. Lenarciak mógł odetchnąć po trzech miesiącach ciężkiej pracy. Stanął pomnik ku czci poległych w 1970 r., pomnik górujący nad stocznią i miastem. Pomnik, taki jak pierwotnie zaplanowano - w kształcie trzech krzyży spiętych kotwicami.
Kiedy kardynał Franciszek Macharski spytał po uroczystości Lenarciaka, dlaczego pomnik jest taki wysoki, usłyszał odpowiedź: "Jaka wina, taki pomnik. Wina rządzących była wielka, więc i pomnik ogromny".
Lenarciak po odsłonięciu pomnika nie wrócił do pracy na wydział w Stoczni Gdańskiej. Wiele było jeszcze pracy z zagospodarowaniem terenu i dokończeniem prac komitetu. W czerwcu 1981 r. znalazł się znów w świetle jupiterów. Witał pod pomnikiem Czesława Miłosza, laureata literackiej Nagrody Nobla, który dotrzymał słowa, i jak zapowiadał, po zakończeniu roku akademickiego przyleciał do Polski.
Następnie Henryk zajął się przygotowywaniem obchodów zaplanowanych na 16 grudnia 1981 r., podczas których miał być poświęcony plac Solidarności.
Niestety, pierwej był 13 grudnia, z wszelkimi konsekwencjami stanu wojennego. Zamknięto komitet, zniszczono dokumentację pomnika, zajęto stocznię. Lenarciak był prześladowany wraz z innymi działaczami Solidarności.

W III Rzeczpospolitej

Do polityki i działalności związkowej Henryk Lenarciak, pomimo namawiania, już nie powrócił. Być może wspomniał słowa nieżyjącego już jego ojca, który mu często powtarzał: "Synu, strzeż się polityki". Jego niektórzy koledzy, jak Lech Wałęsa, zaszli bardzo wysoko. Tymczasem Lenarciak dalej pracował w stoczni jako robotnik aż do jej likwidacji w 1989 r. (jako państwowego przedsiębiorstwa - przyp. red.) przez rząd Mieczysława Rakowskiego. Powiedział: "Mur berliński upadł, kraje uciśnione przez komunizm są wolne, nie ma żelaznej kurtyny. Lecz ci, którzy byli podłożem tych zmian, którzy otworzyli innym okno na wolność, w podzięce dostali taką nagrodę, że w pierwszej kolejności została rozwiązana Stocznia Gdańska".
Kiedy całkiem niedawno wędrował Henryk Lenarciak z redaktorem Edmundem Szczesiakiem (autorem wspomnień o Lenarciaku pt. "Okno na wolność" - przyp. red.) po terenie stoczni, która dziś, straszy pustką, kiedy spojrzeli na Pomnik Poległych Stoczniowców, z goryczą powiedział: "Miał to być symbol ukrzyżowanej w latach 1956 r., 1970 r. i 1976 r. nadziei, ale i nowej, zrodzonej w Sierpniu 80. A to nadal pozostaje pomnik niespełnionych nadziei".
Jedna ze scen na pomniku jest pomysłu Henryka Lenarciaka. Symbolizuje jedność w Sierpniu 80. Rolnik przynosi snop zboża, stoczniowiec mu dziękuje, hutnik i górnik stoją w kolejce po chleb, a dziecko - nadzieja na przyszłość - przygląda się.
W sierpniu 2005 r. na koniec udzielonego mi wywiadu Henryk Lenarciak powiedział m.in.: "Rodakom pragnę przekazać serdeczne pozdrowienia i życzenia, by doczekali się Polski bez korupcji, by oszustom zabrano, co zgodnie z prawem zlikwidowali i w nieuczciwy sposób się dorobili. By Polska była Polską, a ludzie żyli wolni i w dostatku, bez strachu na ulicy i w domu. Mam żal do tych, co zlikwidowali stocznię. Ale także do tych, co jej nie uratowali".
Powiedział to człowiek, który o sobie kiedyś mowił: "Jedyną moją wadą jest szczerość i prawdomówność".
Od czasu likwidacji stoczni był na skromnej emeryturze i dorabiał na pół etatu jako portier w spółdzielni niewidomych. Dwa dni przed śmiercią skończyła się mu umowa o pracę. Po pogrzebie jego syn Dariusz przypomniał słowa ojca, który lubił mawiać, że jak się nie pracuje, to nie ma po co żyć.

Żegnamy bohatera

9 sierpnia w Tołpinie Górnym, peryferyjnym osiedlu Gdańska, odbyły się uroczystości pogrzebowe Henryka Lenarciaka. Podczas Mszy świętej w kościele parafialnym homilię wygłosił kapelan Solidarności ks. prałat Henryk Jankowski. Obecnych było wielu kolegów stoczniowców, poczty sztandarowe Solidarności, przewodniczący Janusz Śniadek. Była też delegacja Związku Kurpiów w składzie; dr Kazimierz Gąska, kolega z lat szkolnych śp. Henryka, dr Jan Prusik - członek Zarządu Głównego Związku Kurpiów i prezes Związku Kurpiów na Warmii i Mazurach oraz prezes Związku Kurpiów Mirosław Grzyb. Wszyscy pochodzący, jak Henryk Lenarciak, z Baranowa. Na cmentarzu żegnali zmarłego: ks. prałat Henryk Jankowski, przewodniczący Solidarności Stoczni Gdańskiej z Sierpnia 80 Alojzy Szablewski oraz niżej podpisany.
W mowie pogrzebowej wygłoszonej nad grobem powiedziałem m.in.: "Przybyliśmy z Kurpi, ziemi, skąd pochodzi Henryk Lenarciak i jego małżonka. Z ziemi, która od wieków wydaje ludzi odważnych i pracowitych, gościnnych i upartych, ambitnych i honornych. Takim też był Henryk Lenarciak. Człowiek, który pracując i działając w stoczni i Gdańsku dokonał wielkich rzeczy dla Polski. Dziś przybyliśmy tu, by podziękować za to, że będąc wielkim, potrafiłeś być skromnym zarazem. Ale teraz, może będzie ci łatwiej podróżować między dwiema małymi ojczyznami. I tą prawdziwą, baranowską i zarazem kurpiowską. I tą przybraną, w którą wrosłeś, i w której pozostawiasz taki wspaniały ślad jak Pomnik Poległych Stoczniowców w Gdańsku".
Dr Kazimierz Gąska wysypał na trumnę z woreczka żółty, kurpiowski piasek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki