Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiary własnej naiwności

Magdalena Mrozek
Po kilkanaście osób dziennie przychodziło w ubiegłym tygodniu do naszej redakcji, by opowiedzieć, jak zostali oszukani przez Unię Rozwoju i Wspierania Finansowego.

Niektórzy z Czytelników właśnie z opublikowanego tydzień temu artykułu w TO pt. "Argentyńska reaktywacja" dowiedzieli się, że dali się nabrać oszustom oferującym pożyczki w systemie argentyńskim. Tygodniami czekali na obiecane pieniądze. Tymczasem z gazety dowiedzieli się o aresztowaniu 22 lutego szefów Unii Rozwoju i Wspierania Finansowego przez wrocławski Sąd Rejonowy.
Poszkodowani przyjeżdżali i telefonowali do nas z terenu powiatu ostrołęckiego, z Makowa, Przasnysza, Chorzel, Ostrowi Mazowieckiej. Wszystkim radziliśmy, by jak najszybciej zgłosili się na policję.
Trudno oszacować, od ilu osób wyłudzili pieniądze na tzw. opłatę przygotowawczą, bo niektórzy klienci URiWF po prostu wstydzą się swojej łatwowierności. Nie chcą, żeby sąsiedzi, znajomi, dowiedzieli się o nich, że wpadli w kłopoty finansowe. Oszukanych z pewnością jest znacznie więcej niż tych, którzy zdecydowali się przyjść do nas. Część osób to klienci Międzynarodowego Funduszu Rozwoju Regionalnego, o którym pisaliśmy latem ubiegłego roku w tekście "Argentyna w Ostrołęce, czyli uwaga! nie ma promocji na kredyty". Firma nie tylko zmieniła nazwę na Unię Rozwoju, ale też przeniosła się z ul. Piłsudskiego na ul. Głowackiego.
Oszuści byli na tyle bezczelni, że nawet przez kilka tygodni klientów obsługiwały te same osoby, które zawierały umowy w systemie argentyńskim z klientami na Piłsudskiego.

To ci sami ludzie

- Pod koniec czerwca wpłaciliśmy z mężem do funduszu ok. 1200 zł. Nazywało się to chyba opłatą wstępną lub przygotowawczą - opowiada Mariola Jasińska (imiona wszystkich poszkodowanych występujących w tym tekście są zmienione - przyp. red.). Brakowało nam 20 tysięcy na zakup mieszkania. Kierownik oddziału zapewniał nas, że na pewno pieniądze dostaniemy, bo mieszkanie jest dobrą motywacją pożyczki. Pieniądze miały wpłynąć na konto najpóźniej do trzech tygodni od podpisania umowy.
Pieniędzy państwo Jasińscy się nie doczekali, za to pocztą otrzymali wezwanie do spłaty pierwszej raty i blankiety na przelewy kolejnych.
- Zwodzili nas ponad miesiąc, że urlopy i konsorcjum się nie zebrało, że to, że tamto. W końcu nie wiadomo kiedy zwinęli się z Piłsudskiego, a nasze pieniądze przepadły.
Pani Mariola przypadkiem pod koniec września przechodząc ulicą Głowackiego zauważyła w biurze znajomo wyglądającego mężczyznę.
- Firma inna, chociaż też zajmująca się kredytami i ten sam kierownik. Puściły mi nerwy i zrobiłam awanturę, że oszukują ludzi. Uprzedziłam znajomych, żeby omijali ich z daleka. A mi samej nie pozostaje nic innego jak tylko zgłosić sprawę na policji. Żałuję, że wcześniej tego nie zrobiłam.

Pożyczka na spłatę pożyczki

Z Unii Rozwoju chcieli pożyczyć dziesięć tysięcy złotych na spłatę innych kredytów bankowych i rat. Pan Henryk pracuje, żona jest na zasiłku przedemerytalnym
Skusiło ich atrakcyjne, niskie oprocentowanie pożyczki. Kredyt mogliby spłacać po 160 zł przez pięć lat.
W styczniu podpisali umowę w oddziale URiWF w Ostrołęce, wpłacili 600 zł opłaty przygotowawczej i mieli czekać do 26 lutego na rozdział pożyczek.
- Pracownicy biura byli bardzo uprzejmi. Mężczyzna wygadany. Kiedy zapytaliśmy, czy to przypadkiem nie system argentyński, zarzekał się, że na pewno nie - przypominają sobie styczniową rozmowę.
Pracownicy ostrołęckiego biura polecili im spokojnie czekać do 26 lutego na rozdział środków na kredyty.
Czekali więc i licząc na szybki przelew pieniędzy, które na koncie miały się znaleźć najpóźniej 4 marca, nie wpłacili rat bankowych kredytów.
- Pomyśleliśmy, że jak tylko dostaniemy te 10 tysięcy, to od razu pospłacamy z nich wszystkie zaległości - opowiada Henryk Konieczny.
Kiedy jednak przelewu z Unii Rozwoju nie było w obiecanym czasie, państwo Konieczni zaczęli telefonować do biura w Ostrołęce.
- Pan nam powiedział, że nie wie, czy dostaliśmy pożyczkę i że powinniśmy sprawdzić w internecie. Na stronie firmy znajdziemy listę osób, którym przyznano kredyt. - Okazało się jednak, że strona jest w przebudowie i poza adresami ich biur w całej Polsce niczego więcej nie znalazł.
Ta informacja mocno zaniepokoiła państwa Koniecznych. Postanowili sprawę wyjaśnić i jeszcze raz zadzwonili do ostrołęckiego biura Unii Rozwoju. Nikt nie odbierał. Po kilkunastu nieskutecznych próbach kontaktu wykręcili numer wrocławskiej infolinii URiWF, w której usłyszeli z kolei, "że abonent jest czasowo niedostępny". Telefonowali też do jej dwóch warszawskich oddziałów, a tam z kolei automat powtarzał, "że nie ma takiego numeru".
- A dziś otwieramy "Tygodnik" i czytamy, że to oszuści i że szefów firmy aresztowali - usłyszeliśmy od małżeństwa z Ostrowi, którzy już po 9.00 rano 8 marca byli u nas w redakcji.
- Nigdy nikogo w życiu nie oszukaliśmy, a nas tak oszukano - mówią załamani.
Chcieli wyremontować mieszkanie
Pan Waldemar Brodowski z Ostrołęki jest emerytem. Na kredyt z Unii Rozwoju czeka już od pół roku. Umowę podpisał we wrześniu, wtedy też wpłacił 570 zł opłaty przygotowawczej. Pieniądze - 10 tys. zł - miały trafić na konto pana Waldemara dziesięć dni później.
- Chcieliśmy z żoną zrobić remont mieszkania i spłacić dług zaciągnięty w Providencie - wyjaśnia cel pożyczki. Bo ta firma wcale nie lepsza, jak się stamtąd pożycza, to odsetki są takie, że drugie tyle trzeba spłacić.
Żeby wpłacić tzw. opłatę wstępną, oddał całą swoją emeryturę.
- No bo pieniądze miały być szybko rozdzielone, to sądziłem, że jakoś przeżyjemy do tego czasu - tłumaczy.
A tu pół roku chodzenia do ich biura i nic. Za każdym razem słyszeliśmy z żoną, że już za miesiąc. A teraz ostatnio to ten kierownik powiedział nawet, że jeśli już nie dostaniemy tych pieniędzy, to on się zwolni z tej pracy.

Kredyt na grób dla syna

Jan Baranowski z Ostrołęki dał się oszukać dwa razy. O pierwszą pożyczkę ubiegał się w czerwcu ubiegłego roku we wspomnianym już wcześniej Międzynarodowym Funduszu Rozwoju Regionalnego. Chciał pożyczyć 20 tys. zł i wpłacił wówczas 1 tys. zł opłaty przygotowawczej. Drugi raz - w grudniu - trafił do Unii Rozwoju i chciał pożyczyć 30 tys. zł. Tym razem wpłacił 1710 zł.
- Chciałem synowi postawić pomnik na cmentarzu i potrzebowałem na remont mieszkania - opowiada J. Baranowski, emeryt. Pieniądze pożyczył od znajomych. - Poszedłem w grudniu do biura tej firmy. Wahałem się jeszcze i mówię tym pracownikom, że mam obawy, bo latem tak zostałem oszukany. "Kto to słyszał? Powinien pan dostać zwrot pieniędzy z ogromnym odszkodowaniem" - tak mi jeszcze powiedzieli.
Baranowski również obiecanej pożyczki na oczy nie zobaczył. W każdej rozmowie telefonicznej z pracownikami URiWF był uspokajany, że na pewno wszystko będzie w porządku i po 26 lutego pieniądze znajdą się na jego koncie.
Nie znalazły się - ani z jednej, ani drugiej pożyczki, na którą podpisał umowę.

Nikt nie odbierał telefonów

Ryszard Makowski z Płoniaw umowę z Unią Rozwoju podpisał pod koniec września ubiegłego roku. 20 tysięcy złotych miało być wykorzystane na remont domu. Wpłacił 1140 zł opłaty przygotowawczej. Kredyt miał spłacić w 144 ratach po 230 zł.
- Pracownicy biura naprawdę robili dobre wrażenie. Uśpili moją czujność. Kiedy zapytałem, czy to przypadkiem nie system argentyński, oburzony mężczyzna powiedział mi: "no wie pan, przecież, by nas za to oskarżyli" - opowiada swoją historię.
W październiku i listopadzie pożyczki nie otrzymał, bo jak został poinformowany w ostrołęckim biurze, nie spełnił warunków. W grudniu zaproponowano panu Ryszardowi, żeby zmniejszył kwotę, o którą się ubiega. 26 lutego miał się odbyć rzekomo kolejny rozdział pożyczek. Po tym terminie jednak kredyt też nie znalazł się na koncie Makowskiego. 7 marca zaczął dzwonić do Ostrołęki i Wrocławia, żeby sprawę pożyczki ostatecznie wyjaśnić, ale nikt już telefonów nie odbierał. Nie ma już najmniejszych wątpliwości, że jest ofiarą oszustwa.
- To straszne, że tak bezczelnie wykorzystali ludzką naiwność - usłyszeliśmy. - Ale gdyby ludzie mieli normalną, legalną pracę, to pożyczaliby w bankach i nie dorabiali złodziei i oszustów.

Niespokojna starość

Irena Kowalczyk z Makowa ze wszystkich osób, z którymi rozmawialiśmy, straciła najwięcej - prawie 4 tys. zł. Tyle wpłaciła opłaty przygotowawczej na kredyt w wysokości 70 tys. zł. Za pożyczone pieniądze planowała otworzyć dom spokojnej starości.
Teraz jest zupełnie załamana, bo zadłużyła się u znajomych i nie bardzo wierzy w odzyskanie pieniędzy. Wie już, że na kredyt z URiWF nie ma co liczyć.
Swoją umowę podpisała we wrześniu 2004 roku. Pieniądze na koncie miały się znaleźć 31 października.
- Pracownicy biura cały czas doskonale grali swoją rolę. Kiedy telefonowałam do Ostrołęki, pani zmartwionym głosem mówiła, że naprawdę nie wie, dlaczego jeszcze pieniędzy nie dostałam, że może zbyt wysoka suma. Radziła, żeby wpisać we wniosku niższą. W sumie z 70 tysięcy zeszłam do 17 - mówi.
Z kolei czujność pani Kowalczyk uśpiły spore kolejki w ostrołęckim biurze Unii Rozwoju.
- Pomyślałam, że skoro tyle osób chce pożyczyć pieniądze, to wszystko musi być w porządku. Do oszustów przecież takich tłumów by nie było.

Czy odzyskają pieniądze?

Do ostrołęckiej Komendy Miejskiej zgłaszają się kolejni poszkodowani przez Unię Rozwoju i Wspierania Finansowego oraz przez Międzynarodowy Fundusz Rozwoju Regionalnego. Rzecznik policji st. aspirant Dariusz Wesołowski radzi, by osoby pokrzywdzone spoza Ostrołęki zgłaszały się do najbliższej jednostki policji. Należy zabrać ze sobą dowód osobisty i wszelką dokumentację dotyczącą pożyczki.
Wszystkie sprawy zostaną przekazane Prokuraturze Rejonowej we Wrocławiu, gdyż w tym mieście znajdowała się główna siedziba Unii Rozwoju.
Okazuje się, że w całej Polsce Unia Rozwoju i Wspierania Finansowego oszukała około dziesięciu tysięcy ludzi na ponad 13 milionów złotych.
- Jednak w pojedynczych sprawach te kwoty są stosunkowo niskie - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Leszek Karpina. - Dlatego być może część poszkodowanych może zaniechać dochodzenia swoich roszczeń. Z tego co mi wiadomo, prokurator zabezpieczył pieniądze na kontach spółki. Jednak w pierwszej kolejności zaspokojone zostaną z niej ewentualne kary pieniężne, a dopiero później poszkodowani będą mogli domagać się zwrotu swoich pieniędzy.
Według prokuratora Karpiny, najlepiej byłoby, gdyby proces nieuczciwych pożyczkodawców odbywał się w trybie adhezyjnym, to znaczy byłby prowadzony jednocześnie na drodze karnej i cywilnej. W ten sposób poszkodowani mogliby najszybciej odzyskać pieniądze. Jeżeli jednak sąd zdecyduje się tylko na proces karny, poszkodowani będą mogli dochodzić zwrotu swoich pieniędzy, składając do sądów cywilne pozwy przeciwko Unii Rozwoju i Wspierania Finansowego. To jednak oznacza dla poszkodowanych długotrwałe procesowanie się o niewielkie w końcu kwoty. Wielu oszukanych klientów zapewne nie zdecyduje się na to.
H
Ktoś, kto nie zna realiów polskiej prowincji, zapewne zadziwiłby się widząc dziesiątki oszukanych ludzi podążających do naszej redakcji i na policję. Ktoś taki zapewne zadałby pytanie: "a dlaczego nie poszli do banku?"
Choć rynek bankowych kredytów w Polsce szybko się rozwija, to wciąż dla wielu klientów pożyczka w banku jest poza zasięgiem. Zatrudnieni na krótkie okresy, na minimalnych pensjach, nierzadko formalnie bezrobotni, a pracujący na czarno, nie mają szans na pożyczanie pieniędzy w banku. Takich ludzi, którzy nie są dla banków atrakcyjnymi klientami, jest w Polsce bardzo dużo, zapewne więcej niż w innych krajach Europy. Zapewne stąd taka popularność różnych instytucji parabankowych, kas pożyczkowych i innych, nierzadko szemranych instytucji finansowych, które żerują na tym, że ludzie potrzebują pieniędzy i bywają naiwni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki