Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odnaleźliśmy bohatera z Kapitana Żbika. Sprawdź, kim jest

Mieczysław Bubrzycki
W ostatnich latach wróciła moda na PRL-owskie komiksy. Dzisiejsi 40-latkowie pamiętają je z dzieciństwa. Polują na ich archiwalne wydania, a szczególnym powodzeniem cieszy się "Kapitan Żbik". To kilkakrotnie wznawiana seria komiksów opowiadających o przygodach nieustraszonego oficera Milicji Obywatelskiej.

Jan Kaczmarczyk stał się sławny dzięki swojemu bohaterskiemu czynowi. Uratował cztery osoby tonące w Bugu, w tym zannego dziś kabareciarza.

W niemal każdym zeszycie, na przedostatniej stronie, był jednak swego rodzaju suplement do komiksu - krótkie rysunkowe opowieści o ludziach, przede wszystkim milicjantach, którzy faktycznie ratowali innym życie i otrzymywali za to medal "Za ofiarność i odwagę".

W jednym z pierwszych zeszytów "Kapitana Żbika", w 1973 roku, ukazała się informacja o plutonowym Janie Kaczmarczyku, który uratował czworo tonących ludzi. Do zdarzenia doszło 16 sierpnia 1972 roku w Nurze.
Historię tę wytropił i przekazał redakcji jeden z naszych czytelników - miłośnik starych komiksów. Był ciekaw, czy historia opisana w komiksie jest prawdziwa i co dzieje się dziś z bohaterskimi milicjantem i osobami, którym uratował życie?

To ten medal

- To ten medal - mówi Jan Kaczamarczyk. - Dawno go nie oglądałem.
Podniszczony medal "Za ofiarność i odwagę" leży w segmencie wraz z innymi starymi pamiątkami. Przyznany został Janowi Kaczmaraczykowi 12 października 1972 roku, w legitymacji dołączonej do medalu widnieje podpis Henryka Jabłońskiego - przewodniczącego Rady Państwa.
Lato w 1972 roku było upalne. Tak upalne, że komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej zezwolił milicjantom na noszenie podczas służb koszul z krótkimi rękawami lub zawijanie rękawów. Tego dnia też żar lał się z nieba, co Jan Kaczmarczyk dobrze pamięta.

26-letni wtedy plutonowy, komendant Posterunku Milicji Obywatelskiej w Nurze, szedł ulicą, przy której był posterunek. - To był powszedni dzień, około południa - wspomina Jan Kaczmarczyk.

Wskoczył w ubraniu

- To zbieg okoliczności - mówi. - Kiedy szedłem ulicą, usłyszałem nagle krzyk. Jakaś kobieta wołała: "Ratunku!". Głos dochodził znad Bugu.
Po drugiej stronie ulicy biegnącej wzdłuż rzeki stoi rząd domów. Wybudowane na wysokiej skarpie, zaraz za nimi jest rzeka. Latem, gdy jest gorąco, kto żyw schodzi nad Bug. Komendant Kaczmarczyk, choć w Nurze był od niedawna, kiedy tylko miał wolne, też zabierał żonę i synka nad rzekę.

Kiedy więc usłyszał krzyk, po schodach zrobionych na skarpie zbiegł nad Bug. Wzywająca pomocy kobieta stała na brzegu i pokazywała na wodę.
- Kilkadziesiąt metrów od brzegu zobaczyłem na wodzie czubek czyjejś głowy - wspomina Jan Kaczmarczyk. - Bez namysłu, w ubraniu i butach, wskoczyłem do rzeki. Dopłynąłem do tego miejsca i lewą ręką chwyciłem tego kogoś za włosy. Zacząłem płynąć w stronę brzegu. Nie było łatwo, bo w tym miejscu był wartki nurt, a ja miałem wolną tylko jedną rękę. Czułem, jak słabnę, ale bałem się sprawdzać grunt, bo wiedziałem, że miejscami jest tam muł, w który można się zapaść. Kiedy byłem już blisko brzegu, stanąłem i wyciągnąłem na powierzchnię osobę, którą holowałem. To była dziewczynka z kucykiem na głowie, za który złapałem. Znałem ją, bo jest z Nura.

Dorota miała wtedy 8 lat, mieszkała niedaleko posterunku, Kaczmarczyk widywał ją niemal codziennie. To jednak nie jedyna osoba, którą uratował. Okazało się, że wraz z Dorotą wyciągnął z wody także Halinę, której kurczowo trzymała się dziewczynka. Halina miała rozstawione obie ręce, którymi - jak potem się okazało - trzymała, ale jednocześnie wypychała na powierzchnię wody, żeby złapali oddech, 9-letniego syna Wiesława oraz 12-letnią Małgorzatę - kuzynkę.

- Kiedy wskakiwałem do wody, myślałem, że tam jest tylko jedna osoba - przyznaje Jan Kaczmarczyk. - Nie wiem, czy nie zawahałbym się, gdybym wiedział, że jest ich tylu…
Tylu, czyli czworo. W wodzie na materacu było jeszcze jedno dziecko - syn kobiety wzywającej pomocy, ale zanim Kaczmarczyk wskoczył do wody, chłopak zdołał sam wydostać się na płyciznę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki