Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obwodnica Wyszkowa to bubel!

Elwira Kosewska
Czy grozi nam zamknięcie obwodnicy?
Czy grozi nam zamknięcie obwodnicy? E. Kosewska
"Podczas budowy obwodnicy Wyszkowa popełniono istotne błędy w sztuce inżynierskiej. Nawierzchnia ma zbyt małą zawartość asfaltu. Jest on za rzadki. Odchylenia od normy sięgają nawet 28 proc." - to fragment oceny jakości nowo wybudowanej obwodnicy Wyszkowa.

Duma i powód radości wyszkowian, wybawienie tysięcy kierowców - obwodnica Wyszkowa - może już wkrótce nadawać się tylko do generalnego remontu. Tak twierdzi Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, czyli jej właściciel, która opiera się na najnowszych badaniach stanu nawierzchni oddanej do użytku niespełna jedenaście miesięcy temu drogi.

Wykonawca broni się i odpiera zarzuty, ale już wiadomo, że nie dostanie wszystkich należnych mu pieniędzy. W GDDKiA ze stanowisk odwołano cztery osoby nadzorujące inwestycję, w tym dyrektora mazowieckiego oddziału, Wojciecha Dąbrowskiego.

- W głowie się nie mieści, że droga za tyle milionów może się wkrótce rozsypać. Jeszcze się nią dobrze nie nacieszyliśmy, a już mówią, że trzeba ją będzie zamknąć do remontu. To prawdziwy skandal - mówi pan Andrzej, zawodowy kierowca, który trasę do Warszawy i z powrotem odcinkiem nowej obwodnicy pokonuje kilka razy dziennie.

Jak przyznaje rzecznik Marcin Hadaj, kierownictwu GDDKiA także w głowie się nie może pomieścić, co robił nadzór inwestorski, co robili urzędnicy odpowiedzialni za tę inwestycję.

- Po zapoznaniu się z wynikami ostatnich badań, nas też bardzo zdziwiło, że nadzór inwestorski nie wychwycił tych nieprawidłowości na etapie realizacji inwestycji. To nienajlepiej o nim świadczy. To też zresztą m.in. jeden z powodów wspomnianych dymisji - mówi Marcin Hadaj.

Za mało asfaltu w asfalcie

Co takiego wykazały najnowsze badania, przeprowadzone przed kilkoma tygodniami przez pracowników naukowych Politechniki Wrocławskiej i Laboratorium Drogowego GDDKiA w Białymstoku?

- Na obwodnicy Wyszkowa zostały wykryte istotne błędy w sztuce budowlanej. Najkrócej i najprościej mówiąc, asfalt użyty w warstwie ścieralnej i warstwie wiążącej jest zbyt rzadki i może nie wytrzymać - mówi rzecznik GDDKiA.

Próbki asfaltu do badania pobrano na nowym moście, dojazdach do mostu oraz na samej obwodnicy. Analizowano m.in. zawartość wolnych przestrzeni, zawartość asfaltu, grubość warstwy nawierzchni, wskaźnik jej zagęszczenia. Jak wynika z analiz, parametry te znacząco odbiegają od specyfikacji technicznej inwestycji.

Np. wyniki badań warstwy ścieralnej (zewnętrznej) w zakresie zawartości asfaltu pokazują, że na 29 przebadanych próbek 16, czyli 55 proc., było niezgodnych z wymaganiami specyfikacji technicznej. Analogicznie w warstwach wiążącej i podbudowie było to odpowiednio 24 i 21 proc. W nawierzchni stwierdzono też zbyt dużą zawartość wolnych przestrzeni, która wynosi 14, 41 i 29 proc. wyników odbiegających od normy dla warstw ścieralnej, wiążącej i podbudowy. W efekcie nawierzchnia obwodnicy może zacząć pękać szybciej, niż gdyby użyto materiałów lepszej jakości.

Na szczęście analizy i wnioski dotyczą tylko obwodnicy, a nie całej drugiej nitki drogi ekspresowej Wyszków-Radzymin, oddanej do użytku kilka miesięcy później.

Zły nadzór

GDDKIA próbuje teraz ratować sytuację. Z pracy zwolniono czterech urzędników, odpowiedzialnych za nadzór nad tą inwestycją. Najwyżej postawiony z odwołanych był Wojciech Dąbrowski, dyrektor mazowieckiego oddziału GDDKiA.

- Został odwołany w związku z niedostatecznym nadzorem nad inwestycją i dopuszczeniem do nieprawidłowości przy budowie obwodnicy. Były przecież wcześniej prowadzone badania jakości i one wychodziły pozytywnie, co jest dziwne, m.in. za to właśnie został odwołany dyrektor Dąbrowski - mówi Marcin Hadaj.

Na tym jednak konsekwencje, jakie mogła wobec nich podjąć GDDKiA, kończą się.

- Nie możemy tu mówić o konsekwencjach prawnych czy finansowych, a jedynie służbowych - mówi rzecznik.

Natomiast konsekwencje finansowe poniesie wykonawca drogi. GDDKiA będzie domagać się od konsorcjum Budimex-Dromex zadośćuczynienia. Dlatego wystąpiło o przedłużenie okresu gwarancji ze standardowych dwóch do sześciu lat. Wstrzymano także wypłatę części należnego wykonawcy wynagrodzenia.

- Jest to kwota około 200 tysięcy euro należnych według kontraktu (obwodnica kosztowała 262 mln zł - aut.). My te pieniądze wstrzymaliśmy, bo one mają być wykorzystane w razie konieczności remontu, czy wręcz frezowania nawierzchni i ułożenia nowej. Ta kwota na pewno wystarczy na sześć lat remontów.
Przedstawiciel GDDKiA zapewnia, że jeśli będzie dobra wola ze strony wykonawcy, to inwestor nie wystąpi na drogę sądową.

Zapłacili, nie zapłacili…

Jednak po rozmowach z przedstawicielem wykonawcy można mieć wątpliwości, czy sprawę uda się załatwić ugodowo. Konsorcjum Budimex-Dromex nie czuje się winne i wręcz dziwi się całemu "medialnemu zamieszaniu" wokół sprawy.

- Najdziwniejsze jest to, że do tej pory jako główny zainteresowany nie dostaliśmy z GDDKiA żadnej informacji w tej sprawie - mówi rzecznik konsorcjum Krzysztof Kozioł. I dodaje rzecz, która może wprawić w kompletne zdziwienie. - Wiem z doniesień medialnych, że GDDKiA zapowiedziała wstrzymanie nam części wynagrodzenia. Jak mogła to zrobić, skoro my otrzymaliśmy już całość zapłaty za tę inwestycję.

Rzecznik GDDKiA, któremu przekazaliśmy tę informację, stanowczo zaprzecza i zapewnia, że wykonawca nie otrzymał i nie otrzyma kwoty jeszcze około 200 tysięcy euro. Kto mówi prawdę?
Nie tylko zresztą w tej kwestii stanowiska obydwu instytucji rozmijają się. Krzysztof Kozioł podważa wiarygodność metodologii zastosowanej przy analizie jakości nawierzchni (odwierty). I na zarzuty GDDKiA ma jeden zasadniczy argument:

- Wszystkie dostępne nam wyniki badań, tych prowadzonych w trakcie inwestycji i to nie przez nas, ale nadzór inwestorski, czyli kogoś, kto nas kontrolował, nie potwierdzają doniesień medialnych, potwierdzonych przez GDDKiA. Badania nadzoru inwestorskiego potwierdzają natomiast, że nawierzchnię zbudowano zgodnie ze sztuką budowlaną i dokumentacją techniczną. Nie przedstawiono nam natomiast wyników badań wykonanych już po zakończeniu inwestycji - mówi Krzysztof Kozioł.

Bez dokumentów z GDDKiA rzecznik wykonawcy nie chce odnosić się do zarzutów, gdyż twierdzi, że nie wiadomo nawet, do którego odcinka są zastrzeżenia.

- Przy inwestycji pracowało szereg firm, podwykonawców, i niekoniecznie my musieliśmy wykonywać dany odcinek - mówi Kozioł.

Wykonawca też żąda

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, sprawa wyszkowskiej obwodnicy, a konkretnie kwestia rozliczeń finansowych między inwestorem a wykonawcą, ma jeszcze jedno dno. Otóż Budimex-Dromex domaga się od GDDKiA wypłaty 26 mln zł tytułem odszkodowania za straty, jakie firma poniosła na budowie obwodnicy. Sprawa trafiła już do sądu, choć rzecznik GDDKiA tego nie potwierdza.

Wiemy jednak, bo pisaliśmy o tym w "Głosie Wyszkowa" wkrótce po oddaniu obwodnicy do użytku, że jej budowa pochłonęła około 30 mln zł więcej niż planowano. Już w trakcie realizacji inwestycji wykonawca sukcesywnie zgłaszał GDDKiA swoje roszczenia. Wynikały one z kolejnych przeszkód, jakie drogowcy napotykali na drodze do ukończenia obwodnicy w terminie. Największe problemy były z dostępem do gruntów, których właściciele nie godzili się na sprzedaż i toczyli procesy w sądzie. Uzyskanie prawa do wejścia na sporne działki z sześciomiesięcznym opóźnieniem pociągnęło za sobą spore koszty.

Ekipy budowlane musiały intensywnie nadrabiać stracony czas, bo inaczej zagrożona była dotacja z Unii Europejskiej. Roszczenia wykonawcy związane były też ze wzrostem cen materiałów budowlanych, wyższym niż zakładano poziomem wód, z którym drogowcy musieli sobie poradzić, a także kolizją mediów (m.in. gazociąg), które wykonawca musiał "przełożyć". Teraz nieoficjalnie można usłyszeć, że roszczenia GDDKiA i groźby niewypłaceni całej należności wykonawcy mają związek z pozwem i żądaniami finansowymi Budimexu. Rzecznik GDDKiA zapewnił nas, że tak nie jest.

Czy zamkną nam obwodnicę?

Kierowców bardziej niż dymisje i rozliczenia między wykonawcą a inwestorem interesuje kwestia, czy czeka nas długotrwały remont i wiążące się z tym zamknięcie obwodnicy. Rzecznik GDDKiA zapewni, że na razie nie ma o tym mowy.

- Wykonawca nie musi zrywać asfaltu i układać nowego, bo fizycznie nie ma w tej chwili uszkodzeń nawierzchni. Dlatego na razie nie czeka nas remont ani zamknięcie obwodnicy. Będziemy bacznie obserwować stan drogi i w razie konieczności - jeśli pojawią się pęknięcia, odkształcenia - będą wówczas prowadzone prace remontowe - mówi Marcin Hadaj.

Rzecznik konsorcjum Budimex-Dromex zapewnia, że firma nie uchyli się od usunięcia ewentualnych usterek.

- Gdyby się okazało, że chodzi o nasz odcinek i z naszej winy w przyszłości z nawierzchnią coś będzie nie tak, chcę uspokoić panią i wszystkich kierowców, że naprawimy to na nasz koszt - mówi Krzysztof Kozioł.

Inwestycja w 83 proc. współfinansowana była przez Unię Europejską w ramach Funduszu Spójności. Rzecznik GDDKiA zapewnia, że nie ma zagrożenia utraty dofinansowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki