Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O świętym Mikołaju co wylądował w Jednorożcu

Mariusz Bondarczuk
Toni Markota i jego dwaj Mikołajowie rozdaą prezenty w Jednorożcu
Toni Markota i jego dwaj Mikołajowie rozdaą prezenty w Jednorożcu M. Bondarczuk
Jednorożec ma od niedawna własnego Świętego Mikołaja. Jest nim Tony Markota - amerykański biznesmen, a Chorwat z pochodzenia. Do Polski, a przede wszystkim do Jednorożca trafił za namową swojego przyjaciela Krzysztofa Jóźwika - jednorożanina, który 15 lat temu znalazł u Markota zatrudnienie, a dziś sam prowadzi niewielki biznes za oceanem.

Opowiadał on swojemu niegdysiejszemu amerykańskiemu chlebodawcy o Polsce, a przede wszystkim o Jednorożcu.
Tony Markota długo doprawdy dał się namawiać na pierwszą podróż do Polski. Ale Jóźwik, chłop uparty, jak na Kurpia przystało, nie tracił nadziei, że Markota zawita w jego rodzinne strony. I wreszcie półtora roku temu usłyszał pan Krzysztof upragnione: ?Let`s go to Poland" (jedźmy do Polski). Polska przypadła Tony`emu do serca. Żeby do Jednorożca było bliżej, Markota wynajął helikopter, którym wylądował na jednoroskim stadionie. I tu gość zza oceanu, nomen omen, zmarkotniał, bo duży sportowy obiekt jeszcze w czasach średniego Gierka wzniesiony, był zapuszczony; ławki zmurszałe i połamane, żadnego zaplecza dla zawodników, bieżnia wydeptana przez zające. Żal mu się zrobiło tej chudoby i przy najbliższej okazji dał na remont rekreacyjnego przybytku 10 tysięcy dolarów poprzedniemu wójtowi Karolowi Kieczmerskiemu. Grosz ten spożytkowano zgodnie z intencją darczyńcy.
Miejscowi sportowcy i kibice przyjęli ten prezent z wielką radością i są na pewno bardzo wdzięczni dobrodziejowi z Ameryki. Ale on chce im ten stadion odszykować doprawdy na cacy i przebąkuje o bieżniach z prawdziwego zdarzenia, a nie takich zajęczych. Tylko, że na to potrzeba już dużej forsy. Markota chce ją wyłożyć, ale nie sam. Mówi: ja dam połowę, czyli pewnie jakieś kilkadziesiąt tysięcy dolarów, ale miejscowi niech też wysupłają z gminnej kasy kilkaset tysięcy w tutejszych złotówkach. Dla obecnego wójta Michała Lorenca to teraz wielki kłopot, bo jednorożanom potrzebne są wodociągi i kanalizacja, co już się od dawna planuje, a tu masz babo placek, czyli tartan.

Inwestor jak marzenie

Toni Markota i jego dwaj Mikołajowie rozdaą prezenty w Jednorożcu
Toni Markota i jego dwaj Mikołajowie rozdaą prezenty w Jednorożcu M. Bondarczuk

CHoinka przed kościołem, którą Markota przywiózł do wsi
(fot. M. Bondarczuk)

Ale Tony Markota nie żartuje. On się chyba rzeczywiście zakochał w Jednorożcu. Był tu już pięć razy. Ale jak się ma wybrać na spacer to pragnie przechadzać się po równych chodnikach i jeździć ładnymi ulicami. I chce na to dawać pieniądze, ale także fifty-fifty. Taki inwestor - to marzenie każdego miasta, każdej gminy w Polsce. Prawdziwy święty Mikołaj. Co więcej w tym roku ma zacząć działać w Jednorożcu mała fabryczka stolarska, w której zatrudnienie wedle założeń jej właściciela znajdzie 40 osób. Będą produkować drewniane okna na potrzeby Markota.
O tym, że Tony zadomowił się na dobre w Jednorożcu, świadczy inny jeszcze prezent, którym obdarował on jego mieszkańców, zwłaszcza tych najmłodszych. A jest to gest iście świętomikołajowski, a raczej czar. Bo przed miejscowym kościołem wyrosła nagle ogromna kilkunastometrowa choinka, którą sam fundator wypatrzył w lasach pod Radzyminem (a nie w Bieszczadach, jak wieść gminna niesie). I ona ma tam rosnąć jeszcze wyżej, na co jest gwarancja i na pewno nie pójdzie pod topór na wiosnę i nie zniknie w kominach przy ulicy Długiej.

Mikołajów dwóch

Toni Markota i jego dwaj Mikołajowie rozdaą prezenty w Jednorożcu
(fot. M. Bondarczuk)

A przy takiej choince nie mogło przecież zabraknąć prezentów i Świętego Mikołaja w pełnym rynsztunku. 23 grudnia przybył on zgodnie z zaprowadzoną przez Tony`ego tradycją helikopterem. Wehikuł wylądował przed kościołem. Wysiadło z niego, używając składni filmowych tytułów, Mikołajów dwóch, bo przecież jeden nie byłby w stanie rozdać sześciuset paczek. A i tak Mikołajowa dwójka troiła się i nie dawała sobie do końca rady z napierającym dziecięcym tłumem. Jak wieść gminna niesie, niektórzy ?obracali" po paczki kilka razy. Przybyło nawet paru łasuchów z Przasnysza, chcących się załapać na prezenty Mikołaja - Tony`ego. No i oczywiście nie zabrakło tych, co to zawsze darowanemu koniowi patrzą w zęby. Ci wybrzydzali najwięcej, że był tłok, że paczki nie z Ameryki, i że za chude.
Ale wszystkim nie dogodzisz. Ludzie zawsze gadali i będą gadać. Wielu z nich jednak nie wie, że przyśnił im się sen na jawie i oby ta realna fantazja, której na imię Tony Markota pozostała z nimi jak najdłużej. Następna - kto wie - może się zdarzyć dopiero za sto, albo i więcej lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki