Mieczysław Bubrzycki

Nieskórz: Woda nie ma jak spłynąć

Nieskórz: Woda nie ma jak spłynąć
Mieczysław Bubrzycki

Wojciech Świerżyński z Nieskórza ma za stodołą ponad 6 hektarów gruntów. Teren najpierw się wznosi, a potem obniża, a na samym dole są 2 hektary łąki.

- To jest torf, który wymaga porządnego odwodnienia - mówi rolnik. - Niestety, w tym roku jeszcze w maju nie można tam było niczym wjechać. Już teraz wiem, że z powodu nadmiaru wody zebrałem w pierwszym pokosie o połowę mniej siana.

Łąka pod wodą

W zasadzie wszystko powinno być w porządku, bo najniżej położona łąka jest zmeliorowana. Kilkadziesiąt lat temu, jeszcze w czasach PRL, pod ziemią ułożono dreny, które powinny odprowadzać nadmiar wody do rowu. Tak powinno być, ale pod warunkiem, że wszystkie elementy systemu melioracyjnego działają tak, jak trzeba. W tym wypadku jest inaczej.

- Nie tak dawno było siedem lat suchych i nikt nie zwracał uwagi na stan rowów, bo wody było mało - mówi Świerżyński. - Jednak w ostatnich latach, prawie co roku jest dużo opadów, wody z łąk i pól spływa niemało, dlatego rowy powinny być dobrze oczyszczone. I gdyby tak było, nikt by nie miał pretensji.

A pan Wojciech ma uwagi, ponieważ jego położona nisko łąka jest przez sporą część roku podtopiona. Ma pretensje przede wszystkim do Spółki Wodnej Jasienica, która działa na terenie kilku sąsiednich wsi, także w Nieskórzu.

Problemy nabrzmiały w zeszłym roku, kiedy trzeba było porządnie oczyścić główny rów odpływowy, który biegnie po granicy łąki pana Wojciecha, potem skręca w prawo, przecina drogę gminną i przez grunty dawnego PGR-u dociera do rzeczki.

Gdyby jednak nawet spółka wodna wyczyściła ten rów idealnie, to - zdaniem pana Wojciecha - efekt byłby połowiczny, dlatego że dolny odcinek rowu - od miejsca, gdzie przecina drogę gminną - biegnie po gruntach dawnego PGR-u.

- Kiedy jeszcze był PGR, wszystkie rowy czyściła spółka wodna - objaśnia pan Wojciech. - Kiedy jednak PGR upadł i grunty przekazano w dzierżawę, nowi użytkownicy wyłączyli swoje rowy ze spółki i sami powinni je czyścić. A teraz te grunty należą do spadkobierców przedwojennych właścicieli.

I - jak twierdzi Świerżyński - nowi właściciele niezbyt dbają o rowy. Świadczy o tym stan drogi gminnej, która przez sporą część roku jest podmywana przez wodę z tego rowu. Na dodatek na końcowym odcinku rowu bobry zbudowały tamę i woda dodatkowo się spiętrza.

Nic nie zrobili

W marcu ubiegłego roku Wojciech Świerżyński napisał do wójta gminy Ostrów Mazowiecka list z prośbą, żeby dokładnie wyczyścić cały ten rów, bo inaczej robi się bałagan i woda nie odpływa. To było pierwsze pismo w sprawie rowu, bo - jak mówi pan Wojciech - wcześniej nie było aż tak dużych kłopotów.

Wójt przesłał pismo zgodnie z kompetencjami do starosty (bo to starosta nadzoruje i kontroluje spółki wodne), a w kwietniu Adam Brzózka, naczelnik wydziału rolnictwa i ochrony środowiska starostwa odpisał, że już w 2012 roku wydana została decyzja zobowiązująca właściciela popeegerowskich gruntów do wykonania konserwacji wymienionych w decyzji kilkunastu rowów melioracyjnych.

- Myślę, że właściciel gruntów popeegerowskich po tym piśmie ze starostwa nic nie zrobił - mówi Wojciech Świerżyński. - W tamtym roku bliżej jesieni przyjechała kosiarka wynajęta przez spółkę wodną, żeby wykosić ten nasz rów, ale niewiele zwojowała, bo sąsiad ma ogrodzoną łąkę i nie za bardzo jest dostęp do rowu. A ja sam wykosiłem rów na mojej łące.

Nie zapłacił

To jednak nie dało większego efektu, ponadto przyszły jesienne opady i w grudniu pan Wojciech znów napisał, ale tym razem do Spółki Wodnej Jasienica. Zrobił to, kiedy dostał wezwanie do zapłaty składek.

- Wcześniej płaciłem regularnie, jak wszystkie inne podatki, ale za tamten rok nie zapłaciłem, bo moja łąka była wciąż pod wodą - mówi pan Wojciech.

I pokazuje zdjęcia, które wykonywał w różnych miesiącach ubiegłego i tego roku, na których widać, jak rów wypełniony jest po brzegi wodą, a łąka jest podmokła.

Składka za nieco ponad 3 hektary zmeliorowanego gruntu wynosi nieco ponad 90 zł (30 zł za hektar), więc nie jest to dużo.

- Ale to nie chodzi o to, ile to wynosi, ale o to, że jeśli biorą pieniądze, to powinni wykonywać robotę - mówi Świerżyński.

W grudniu 2016 roku napisał więc do spółki wodnej „Odpowiedź na wezwanie do zapłaty”, w której stwierdził, że odmawia zapłaty. Pisze: Powodem odmowy zapłaty jest fakt, że usługi te nie zostały wykonane. Pomimo wielu próśb i monitów kierowanych do spółki, do chwili obecnej prace polegające na udrożnieniu rowu, który ma odprowadzać nadmiar wody z moich gruntów nie zostały wykonane w sposób prawidłowy. (…) W niniejszej sprawie działalność spółki ograniczyła się jedynie do wezwania mnie do zapłaty, podczas gdy prace nie zostały wykonane, a woda opadowa uniemożliwia mi funkcjonowanie i prawidłowe korzystanie z gruntów, gdyż rowy nie są udrożnione, a woda nie ma ujścia, pomimo tego że niejednokrotnie wskazywałem tę okoliczność i obiecywano mi, że zostanie to naprawione.

Krótka odpowiedź

Odpowiedź nadeszła w drugiej połowie lutego tego roku. Jest znacznie krótsza od wysłanego pisma. Marian Kacprzak, przewodniczący Spółki Wodnej Jasienica, poinformował pana Wojciecha, że „na walnym zgromadzeniu delegatów w dniu 15 lutego 2017 r. zostało ono przegłosowane i większością głosów załatwione odmownie. Rowy w 2015 roku zostały odmulone, udrożnione, co roku są wykaszane, nie powinny więc stanowić problemu. Odmulanie rowów wykonuje się raz na 5 lat”.

Tego samego dnia spółka wysłała panu Wojciechowi nakaz płatniczy, na którym widnieje już suma 206 zł.

- Za ten rok rok mam jeszcze czas na zapłatę do listopada, ale jeśli nic nie zrobią, to nie zapłacę - mówi Wojciech Świerżyński. - A w tym roku do tej pory na rowie odpływowym nie zrobili nic.

Wojciech Świerżyński nie kryje, że ma już dość tej niemocy w sprawie niedrożnych rowów.

- Byłem już nawet w tej sprawie u prawnika, który jednak nie bardzo chce iść z tym do sądu - mówi.

Dlatego zwrócił się o pomoc do naszej redakcji.

Starostwo: Inni nie zgłaszają problemów

W starostwie spytaliśmy o stan rowów na terenach nie objętych działalnością spółki wodnej.

Jak nas poinformował Adam Brzózka, naczelnik wydziału środowiska, geologii i leśnictwa, 14 kwietnia 2016 roku pracownicy starostwa przeprowadzili kontrolę rowów melioracyjnych na tych gruntach, a w zaleceniach pokontrolnych ich właściciel „zobowiązał się do konserwacji urządzeń melioracji szczegółowych. 10 maja 2016 roku starostwo wysłało mu upomnienie w tej sprawie”.

Jak informuje naczelnik Brzózka, właściciel gruntów „wykonał konserwację cieku głównego R-12, który zbiera wodę z cieków położonych wyżej”. Dla Adama Brzózki dowodem na to, że zostało to dobrze zrobione, jest fakt, że „inni rolnicy, których działki zlokalizowane są bliżej tej nieruchomości, a tym samym bardziej narażone na negatywne skutki, nie zgłaszają problemów, o których zawiadamia pan Wojciech Świerżyński. Brak było również do tej pory zastrzeżeń do funkcjonowania spółki wodnej Jasienica”.

To spółka decyduje

Wojciech Świerzyński nie zgadza się z tymi stwierdzeniami. Jego zdaniem, poważnym powodem problemów, które ma na swojej łące, jest brak dobrego odpływu wody z dolnego odcinka głównego rowu, a jego łąka leży w zaniżeniu terenu.

W tej sytuacji - jego zdaniem - koniecznie trzeba załatwić sprawę utrzymania w dobrym stanie rowu na dolnym odcinku, a więc na gruncie popegeerowskim.

- Uważam, że starosta powinien zrobić wszystko, aby wszystkie rowy znalazły się w spółce wodnej - mówi pan Wojciech. - Wtedy musieliby dbać o wszystkie rowy i nie byłoby tego bałaganu, a ja z czystym sumieniem opłacałbym składki na spółkę.

Jak nas jednak poinformował naczelnik Adam Brzózka ze starostwa, inicjatywa w tej sprawie należy do spółki wodnej, a przyjmowanie nowych członków należy do kompetencji zarządu spółki wodnej.

PS. Nie udało nam się skontaktować z przewodniczącym zarządu spółki wodnej. Wielokrotnie telefonowaliśmy do niego, ale nie odbierał.

Mieczysław Bubrzycki

Pracuję w Tygodniku od 38 lat. Wciąż zajmuję się sprawami lokalnymi, ostatnio - od kilkunastu lat - jestem redaktorem Tygodnika w Ostrowi, ukazującego się w powiecie ostrowskim. Wcześniej w redakcji zajmowałem różne funkcje, byłem m.in. sekretarzem redakcji, kierownikiem działu, teraz jestem redaktorem. Zawsze jednak byłem praktykującym dziennikarzem. I niech tak już pozostanie do mojej niedalekiej emerytury.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.