Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niedługo minie rok od wypadku. Wyrok może zapaść w przeddzień rocznicy

(mb)
Tak wyglądał opel po wypadku
Tak wyglądał opel po wypadku
W głośnej sprawie śmiertelnego wypadku zeznawali kolejni świadkowie.

8 czerwca 2010 roku, po południu, Robert Kaja z Ostrowi Mazowieckiej po pracy pojechał do narzeczonej. Magda mieszka w niedalekich Smolechach.

Kiedy jechał swoim fordem mondeo przez Ugniewo, dwóch braci K. siedziało na podwórku. Pili piwo. Dołączył do nich - z butelką piwa w ręku - Marek W., lat 22, który przyjechał oplem pod pobliski sklep. W sumie wypili po siedem, osiem piw.

Trochę mniej wypił Adrian D., który przyszedł później. Pili tak ze dwie godziny, aż w końcu padła propozycja, żeby wsiąść do samochodu Marka W. i gdzieś pojechać. Było już ciemno i Robert szykował się już do domu.

Pojechali we czterech w stronę Jasienicy. Opel kierowany przez Marka W. na łuku zjechał na lewą stronę drogi. W tym czasie na tym pasie znajdował się jadący z przeciwka ford, za kierownicą którego siedział Robert Kaja. Rozpędzony opel uderzył w lewy bok forda. Mimo że w fordzie wystrzeliły wszystkie poduszki powietrzne, kierowca doznał bardzo poważnych obrażeń. Trzeba go było wycinać z rozbitego auta. Zmarł w ostrowskim szpitalu, zanim lekarze przystąpili do operacji.

Do szpitala trafili też wszyscy jadący oplem. Najbardziej ucierpiał kierowca oraz siedzący przy nim 17-letni Adrian. Wszyscy byli pod wpływem alkoholu. Pierwsze badanie wykonane przez policję zaraz po wypadku wykazało, że kierowca Marek W. miał 2,2 promila alkoholu we krwi. Drugie badanie, wykonane później, wykazało 1,37 promila.

Rozprawa rozpoczęła się w lutym. W kwietniu przed ostrowskim sądem stawili się kolejni świadkowie: lekarz pogotowia, ratownicy, strażacy, policjanci. Zeznawali, jak przebiegała akcja ratunkowa i opisywali swój w niej udział.

Zeznawała także Maria W., matka oskarżonego.

- Syn jest bardzo załamany, tak jak my wszyscy - powiedziała Maria W. - Bardzo ciężko to wszystko znosi. Ta tragedia dotyka nas wszystkich. Cierpimy wszyscy jednakowo.

W tym momencie nie wytrzymał siedzący obok Tadeusz Kaja, ojciec Roberta:

- A my to nie cierpimy? To nasz syn leży na cmentarzu…

- Bardzo panu współczuję - odpowiedziała matka sprawcy wypadku. - Żeby można było cofnąć czas, byłoby zupełnie inaczej.

Okazuje się jednak, że do tej pory ani oskarżony, ani jego rodzina nie kontaktowali się w jakikolwiek sposób z rodziną zmarłego Roberta.

Następny - być może ostatni - termin rozprawy sąd wyznaczył na 6 czerwca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki