Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chciał iść do gazu

Aldona Rusinek
Ryszard Motacki, rolnik ze wsi Budne, ma dziś 70 lat
Ryszard Motacki, rolnik ze wsi Budne, ma dziś 70 lat Archiwum rodzinne
Ryszard Motacki w 1943 roku miał osiem lat. W dziecięcej pamięci utkwiły mu trzy wydarzenia z ostatnich dni lutego tamtego roku. Jak odwoził z matką ojca na posterunek do Baranowa, jak go Niemiec trzymał za uszy nad studnią, jak Niemcy martwego ojca wrzucili na podwórko.

Ksawery Motacki, ojciec Ryszarda, urodził się w 1901 roku we wsi Budne Sowięta w gminie Baranowo. Tutaj do dziś mieszka Ryszard Motacki z żoną.
- Budne w czasie wojny podpadło Niemcom - mówi Ryszard Motacki. - Cały czas mieli wieś na oku i nękali ludzi. Pewnie dlatego, że wokół kręcili się "leśni", czasami nocowali we wsi. Przyjeżdżało tu też sporo warszawiaków po żywność. Chłopi bili świnie, handlowali mięsem, bo musieliśmy z czegoś żyć, a warszawiacy też musieli jeść. Nie wiem dokładnie, dlaczego uwzięli się na naszą rodzinę. Chyba podejrzewali, że ukrywamy uciekinierów, albo "leśnych". Może dlatego, że u nas w domu było zawsze dużo ludzi. Ojciec był dobrym muzykantem, świetnie grał na akordeonie. Ludzie schodzili się, żeby posłuchać jak gra, pośpiewać, czasem nawet potańczyć, choć czasy nie do tańca były. Ale w ten sposób, choć na chwilę, zapominali o wojnie, o Niemcach.
Na początku 1943 roku Niemcy aresztowali brata Ksawerego Motackiego, Romana. Wywieźli go do Oświęcimia. Wyszedł kominem, jak mówi Ryszard Motacki. Potem zaczęli nachodzić rodzinę.
- Moja matka dziewięć razy stawała przed gestapo, które przyjeżdżało na przesłuchania do Baranowa z Ostrołęki - wspomina Ryszard Motacki. - Była bita, głównie po rękach, kopana. Może trochę chroniła ją ciąża, ale przeszła swoje. Opowiadała, jak podczas jednego z przesłuchań gestapowiec tak ją uderzył w twarz, że chlusnęła krwią. Kopnął ją i kazał posprzątać. Wełnianą chustką, którą miała na plecach. Do domu wróciła cała we krwi.
Któregoś dnia, tuż przed aresztowaniem Ksawerego Motackiego, Niemcy dopadli ośmioletniego Ryszarda.
- Żandarm najpierw pokazał mi cukierki - wspomina siedemdziesięcioletni dziś Ryszard Motacki. - Powiedział, że jak powiem gdzie widziałem Lipińskiego i Kajsera, dwóch "leśnych", których wtedy szukali, to dostanę cukierki. Powiedziałem, że nie wiem. Walnął mnie w twarz, upadłem na ziemię. Kopniakami dotoczył mnie pod studnię, a potem chwycił za uszy i trzymał nad tą studnią. Na szczęście jeden krąg nieco wystawał, mogłem się podeprzeć nogami. Nie powiedziałem nic, bo i niewiele wiedziałem, mały byłem. Chociaż wszyscy wiedzieli, że Lipiński i Kajser we wsi bywają, Lipiński miał tutaj przecież siostrę. Tego dnia ją aresztowali. Nas zostawili w spokoju. Ale kilka dni później do ojca przyszło wezwanie na posterunek w Baranowie. Wozem zawieźliśmy go z mamą. Mama cały czas płakała. Ojca zamknęli w areszcie. Na posterunku wtedy pracowała jako gospodyni Prusikówna z Baranowa. Znała nas. Uchyliła okno w pokoju, w którym ojca trzymali i dzięki temu ojciec uciekł.
Ostatnie godziny z życia ojca Ryszard Motacki zna tylko z późniejszych opowiadań. Ksawery Motacki ruszył w okoliczne lasy, w kierunku Białobrzegu w gminie Olszewo-Borki. Szukał schronienia u znajomych, ale ludzie się bali. Wreszcie w Mostówce znajomy gospodarz rozkuł mu ręce, ale też kazał iść dalej. Miał dzieci, rodzinę. Ksawery Motacki podążył więc do Białobrzegu Dalszego. Tam u innego znajomego się ogolił i znów ruszył w las. Tam też prawdopodobnie się dowiedział, że aresztowano 19 zakładników z Budnych.
- Ksiądz na ambonie ogłosił to, co kazali Niemcy: że jeżeli ojciec się nie znajdzie, nasi sąsiedzi zostaną rozstrzelani - opowiada Ryszard Motacki. - I ojciec się znalazł. A właściwie znalazły go dzieci. Wisiał na drzewie pod Białobrzegiem. Dzieci powiadomiły rodziców, rodzice policję w Ostrołęce. Policja żandarmerię w Baranowie. Oni przywieźli ojca wynajętą od chłopa furmanką i zrzucili go pod domem. Nie wiemy, dlaczego się powiesił. Zabrał tę tajemnicę ze sobą do grobu. Domyślamy się, że nie chciał narażać życia ludzi. Nie chciał też być może skończyć, jak stryj Roman w krematorium.
Trzy miesiące po śmierci Ksawerego Motackiego urodził się jego młodszy syn, Ireneusz. A gospodarstwo "przejął" ośmioletni Ryszard.
- Taki był ze mnie gospodarz, że musiałem sobie skrzynkę podstawiać, żeby na konia wsiąść. Ale mama została z czwórką dzieci. I trzeba było dalej żyć - wspomina Ryszard Motacki. Jego ojciec zakończył życie 28 lutego 1943 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki