Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nic, tylko pł

Anna Suchcicka
Dom Marii Czujnej po wichurze nie ma dachu
Dom Marii Czujnej po wichurze nie ma dachu Anna Suchcicka
W miniony czwartek zimne i gorące powietrze walczyło o wpływy wzdłuż całej Polski. Były gwałtowne burze, wichury, ulewy i gradobicia. Żywioły narobiły wiele szkód: połamały drzewa, pozrywały dachy, pozrywały linie energetyczne i wdeptały uprawy w ziemię. Było tak m.in. we wsi Ruzieck w gminie Krasnosielc. Czarna chmura nad wsią zawisła ok. 10 rano. Zrobiło się ciemno, a potem z olbrzymią prędkością zaczął wiać wiatr. Z nieba, do wtóru piorunów, popłynęło morze deszczu. W ciągu kilku sekund pofrunęło kilka dachów, zerwało linie elektryczne i połamało setki drzew.

Teresa Lis przeżyła nawałnicę w lesie, bo właśnie wybrała się na jagody. Gdy zaczęło padać, schowała się pod drzewem. Szczęśliwie wiatr ominął jej kryjówkę, ale gdy wróciła do domu zastała ruinę. - Nic tylko płakać - mówi gospodyni, zbierając z podwórka rozsypane dachówki. Podobny los spotkał mieszkającą po drugiej stronie szosy Marię Czujną. - Byłam w domu z wnuczką - opowiada Maria Czujna. - Wszystko powyłączałyśmy i patrzyłyśmy co się dzieje. Nagle zagrzmiało a z góry rozległ głośny trzask i zaczął odpadać sufit. Pani Maria z wnuczką próbowały uciec do drugiego pokoju, ale tam się okazało, że już nie ma ani sufitu, ani dachu. Część dachu poleciała w lewo, część w prawo i ścięło słup od prądu. Po deszczu przyszedł grad, który zniszczył cale łany zboża i zagony ziemniaków. - Jesteśmy ubezpieczeni, ale wszędzie tyle szkód, że nie wiadomo kiedy przyjadą rzeczoznawcy. Na razie nie kazali nam niczego ruszać, ale jak tu nie ruszać, kiedy cieknie aż do piwnicy i ściany odpadają - martwi się mieszkanka Ruziecka patrząc jak mężczyźni usiłują okryć dom folią. Kilkadziesiąt metrów dalej u państwa Głażewskich wiatr przewrócił stodołę i zerwał dach z domu mieszkalnego. - Coś trzasnęło na górze, więc poszłam zobaczyć co się dzieje - wspomina gospodyni. - Dobrze, że tylko otworzyłam drzwi i zaraz uciekłam, bo by te cegły pewno poleciały na mnie. Do tej pory cała jestem w nerwach i zupełnie nie mogę do siebie dojść. Rodzina Glażewskich w czwartkowe popołudnie usiłowała prowizorycznie zabezpieczyć dom, bo stodoła praktycznie przestała istnieć. Została jedynie kupa desek z ocalałym psem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki