Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi polecieli Stadionem

Jarosław Sender
Na Laptolocie, Piwolocie, Dodolocie ...czyli jak z fasonem wpaść do wody. W tegorocznej edycji Lotów Red Bull na poznańskiej Malcie wzięła udział ekipa z Chorzel. Panowie skoczyli do wody na skrzydlatym stadionie. A dokładnie modelem Stadionu Narodo-wego Euro 2012.

Skok do jeziora na samodzielnie zbudowanej konstrukcji wśród głośnego dopingu tysięcy kibiców, to olbrzymia frajda, ale także nagroda za kreatywność. W tym roku swoje zgłoszenia przysłało około 1500 drużyn. Do konkursu, który odbył się 1 czerwca, przeszło 46 ekip z całej Polski. W tym drużyna z Chorzel z Latającym Stadionem Narodowym - projektem autorstwa Artura Pawłowskiego z Zarąb.

Na byle czym

Artur Pawłowski, Paweł Krupiński i Bartosz Kuśmierczyk w marcu zgłosili swój projekt do Red Bull Racing - lotów na byle czym, organizowanych nad jeziorem Malta.

- Długo rozmawialiśmy na temat tej zabawy. Żartowaliśmy, że my też musimy wystartować. Ale ostatniego dnia zgłoszania projektów zdecydowałem, że spróbuję - opowiada Artur, inicjator całego przedsięwzięcia. - W pół godziny narysowałem odręcznie model latającego Stadionu Naro-dowego, zeskanowałem go i wysłałem. Dostaliśmy zaproszenie na konkurs.

- A skąd pomysł? Z głowy. Projekt musiał być oryginalny, żeby został wybrany. Liczy się też nie tylko sama machina, ale także ekipa. Przebranie, zachowanie... to wszystko było punktowane - wyjaśnia Artur, kapitan eskadry z gminy Chorzele.

- Rodzice początkowo śmieli się z nas. "Zwariowali" - to był najczęstszy ich komentarz. Ale nie odwodzili nas od pomysłu - mówi Bartosz Kuśmierczyk, chorzelanin, który lokalnej społeczności znany jest raczej z pięknego głosu niż skakania do wody na byle czym.

Droga zabawa, ubaw po pachy

Od projektu do wykonania droga była daleka. Organizatorzy zapewniali noclegi i wyżywienie, ale zbudowanie maszyny, transport, dojazd, serwis na miejscu - to wszystko uczestnicy mieli zapewnić sobie sami. - Do tej pory kosztowało nas to już ze dwa tysiące złotych - mówił nam Bartek w piątek, dwa dni przed startem. - A jeszcze przecież dojazd i powrót. Do Poznania z Chorzel jest 330 kilometrów. Ale mimo wszystko - warto spróbować.

W wyjeździe śmiałkom pomagali rodzice i sponsorzy. - Wielkie ukłony w stronę taty Artura, pana Andrzeja Pawłowskiego, który sfinansował nam większość naszej eskapady. Dziękujemy też panu prezesowi OSP Zaręby Andrzejowi Kostrzewie i władzom gminy za pomoc finansową i merytoryczną - mówił Bartek.

Uczestnicy Red Bull Racing rywalizowali nie tylko o prestiż. Dla trzech najlepszych ekip ufundowano nagrody w postaci wycieczek zagranicznych lub ich równowartości. Za zwycięstwo do wzięcia było, bagatela, 25 tysięcy złotych.

- Przebieramy się odpowiednio do projektu. Ja będę piłkarzem, Artur - działaczem sportowym, a Paweł - pracownikiem, który buduje stadion - tłumaczył Bartek tuż przed odjazdem. - Będzie ubaw po pachy. Ale nie rezygnujemy z walki. Jedziemy po miejsce na pudle.

Trzeba mieć fantazję...

"Pudła" jednak nie było. Było za to mnóstwo wrażeń. Ekipa Latającego Stadionu wybrała się do Poznania w sobotę rano. Do samochodu przyczepili lawetę, załadowali stadion i ruszyli w trasę. W jedną stronę jechali około dziesięciu godzin. - Trzeba było uważać na wiatr i inne samochody, dlatego jechaliśmy z prędkością 50 kilometrów na godzinę - tłumaczyli chłopcy. Nad Maltę dotarli dzień przed startem.

Sama impreza przyciągnęła tłumy poznaniaków. Finałową rozgrywkę śledziło - według szacunku organizatorów - nawet 60 tysięcy widzów. Latający Stadion wyruszył na pochylnię jako szósta machina. Rekordu długości lotu nie było. Ale za to wielka uciecha zawodników.

Zawody, które zorganizowano w Polsce po raz czwarty, wygrała ekipa ze śląskiego Bolesławia, która poleciała Marzeniem o Wolności Alcatraz. Zawodnicy ci uzyskali wynik 16,5 metra i tym samym ustanowili rekord. Drugie miejsce zajął Latający Holender z Bydgoszczy, a trzecie - Latający Patafian. Ale fantazja startujących była dużo większa. Kibice mogli obejrzeć m.in. Tetisolot, Mucholot, Laptolot, Piwolot, a nawet... Dodolot. Do Malty spadł też Uciekający Tort Weselny, Bociek Nadzieja Dziewic, Komisja Śledcza czy Ruskie Raz. Całej imprezie towarzyszyły m.in. pokazy skoków spadochronowych czy podniebnych akrobacji samolotowych. Prestiżowe było także jury, które oceniało startujących - wśród nich znaleźli się m.in. piłkarz Tomasz Iwan, żużlowiec Jarosław Hampel czy Misiek Koterski, syn znanego reżysera Marka Koterskiego.

Chłopaki na pytanie, czy warto było wlec się tyle godzin na poznańską Maltę, odpowiadali krótko, acz treściwie: warto. n

Michał Wiśnicki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki