Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najpierw razem pili, a potem kolega kolegę zabił siekierą

Magda Mrozek
Biegli orzekli: Jan B. działał w warunkach ograniczonej poczytalności. Mimo to sąd wymierzył mu surowy wyrok 15 lat więzienia i 10 lat pozbawienia praw publicznych.

W niespełna rok od makabrycznej zbrodni, jaka rozegrała się w Komorowie, na terenie gminy Rząśnik, Sąd Okręgowy w Ostrołęce 10 lutego wydał wyrok. Za zabójstwo, jazdę po pijanemu i złamanie zakazu prowadzenia pod wpływem alkoholu Jan B. dostał karę łączną 15 lat pozbawienia wolności i pozbawienia praw publicznych na 10 lat. Choć oskarżyciel wnioskował dla Jana B. o 25 lat więzienia, nie będzie zażalenia prokuratury na wymierzoną przez sąd karę.

- Biorąc pod uwagę opinię biegłych, że oskarżony działał w warunkach ograniczonej poczytalności, uważamy, że wyrok jest bardzo adekwatny - przyznaje szefowa wyszkowskiej Prokuratury Okręgowej Danuta Klimiuk.

Osobiście przesłuchiwała oskarżonego w kilka dni po dokonaniu przez niego zbrodni. Już wtedy sugerowała, że liczba oraz charakter zadanych ran, wskazują na ograniczoną poczytalność wówczas jeszcze podejrzewanego Jana B. Zabił kolegę, kompana od kieliszka, sąsiada z tej samej wsi, przy użyciu siekiery. Nie zadał jednego, dwóch ciosów, ale dosłownie zmasakrował Daniela J. Na ciele zamordowanego ujawniono 25 ran rąbanych i tłuczonych. Bezpośrednią przyczyną śmierci 32-latka były rany, których doznał siekierą w głowę. Ale zmasakrowane było całe jego ciało.

- To najokrutniejsze zabójstwo, z jakim mieliśmy do czynienia w ostatnim czasie - mówiła rok temu prokurator Klimiuk. - Charakter i wielość obrażeń świadczą, jakby zabójca działał w szale.

Makabryczne w tej historii jest również to, że do morderstwa doszło na posesji, a w budynku, w którym mieszkał Jan B. Zbrodnia miała miejsce w nocy z 1 na 2 marca, a podejrzany o jej dokonanie został zatrzymany 3 marca. Przez ten czas jak gdyby nigdy nic zabójca prowadził normalne życie, z porąbanym ciałem kolegi za ścianą! Trzeba zaznaczyć, że mężczyzna dużo pił. Także w chwili dokonania zbrodni oraz zatrzymania przez policję był pod wpływem alkoholu.
Początkowo Jan B. nie przyznawał się do popełnienia zbrodni. O znalezieniu zwłok na terenie własnego gospodarstwa (formalnie posesja należy do matki Jana B.) sprawca zawiadomił najpierw sąsiadkę, która zaalarmowała policję. Było to nad ranem 3 marca. Jan B. zaprzeczał, że ma coś wspólnego ze zbrodnią.

- Twierdził, że ciało znalazło się w jego budynku "jakimś cudem" - mówi Danuta Klimiuk.
Ale po dwóch dniach, podczas przesłuchania w prokuraturze, 51-latek przyznał, że to on zabił młodszego kolegę. Decyzją sądu trafił na trzy miesiące do aresztu.
32-letniego Daniela J. morderca znał dobrze. Razem często pili alkohol, Daniel J. był częstym gościem w domu Jana B. Tak było i feralnego 1 marca, kiedy to mężczyźni imprezowali niemal od rana. Późnym popołudniem doszło między nimi do nieporozumienia, które przerodziło się w kłótnię. Jan B. nie potrafił podczas przesłuchania dokładnie określić, co skłoniło go do sięgnięcia po siekierę. Jego wyjaśnienia - jak mówi prokuratura - były fragmentaryczne.
- Twierdził, że to była reakcja na niewłaściwe zachowanie kompana - mówi Danuta Klimiuk.

51-latek działał jak w amoku. Zadał koledze 25 ciosów siekierą, odrąbał ręce. Potem zamknął na klucz drzwi oddzielające pomieszczenie gospodarcze, w którym pili, od izby mieszkalnej i prowadził normalne życie aż do 3 marca, kiedy to o znalezienie zwłok poinformował sąsiadkę. Przed wieloma laty był karany… za jazdę po pijanemu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki