Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na torach skończyła życie

Magdalena Mrozek
W sobotę, dzień po wypadku, kilka metrów od przejazdu, obok torów stał drewniany krzyż. A przy nim ktoś zapalił znicz
W sobotę, dzień po wypadku, kilka metrów od przejazdu, obok torów stał drewniany krzyż. A przy nim ktoś zapalił znicz M. Mrozek
Piątkowy poranek 15 kwietnia był ciepły i mglisty. Antoni Pałucki (nazwisko zmienione) mieszkający kilkaset metrów od przejazdu kolejowego w Borawem, chodził po podwórku, kiedy usłyszał przeraźliwy pisk i zgrzyt hamującego pociągu. Było kilkanaście minut po szóstej.

- Aż ciarki mi przeszły po plecach, jak to usłyszałem - opowiada. - Od razu pomyślałem, że coś się złego musiało stać. W pierwszej chwili sądziłem, że pewnie któryś z pijaczków wpakował się pod pociąg. Nie od razu poszedłem zobaczyć co się stało. Dopiero wtedy, kiedy usłyszałem wycie karetki pogotowia, która pędziła w stronę torów.
Pociąg, który o 6.09 wyjechał ze stacji w Ostrołęce w kierunku Tłuszcza, stał przy przejeździe.
- W poprzek, na torach leżała kobieta. Miała zakrwawioną twarz. Ze stóp zsunęły się jej buty, wsuwane pantofle - Pałucki wyrzuca z siebie urywane zdania. Chciałby się pozbyć tego widoku sprzed oczu. - Stały równiutko, jakby ktoś je specjalnie ustawił obok szyny. Ciało nie było zmasakrowane. Jedynie palce na którejś stopie, nie pamiętam już na której, były zmiażdżone. Nie wiedziałem kim jest ta kobieta, nie poznałem jej - opowiada Pałucki dzień po tragedii.
- O 6.20 rano w piątek 15 kwietnia dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce został powiadomiony, że na przejeździe kolejowym w Borawem doszło do tragicznego wypadku. Pod kołami pociągu zginęła 37-letnia mieszkanka Borawego - tak brzmi oficjalny komunikat policji, który przekazał nam Dariusz Wesołowski, rzecznik ostrołęckiej komendy.
Nie od razu udało się policjantom ustalić nazwisko zmarłej. Żadna z osób, która stała przy torach, jej nie rozpoznawała.
- Słyszałem jak roztrzęsiony maszynista mówił, że widział jak kobieta szła wzdłuż torów, trąbił, żeby się odsunęła, ale ona jakby się zachwiała i pochyliła nad torami - opowiada inny mężczyzna z Borawego. Jego także na przejazd ściągnął pisk gwałtownie hamującego pociągu i sygnał karetki pogotowia.

Policjanci szukali na torach torebki, ale kobieta prawdopodobnie nie miała jej przy sobie. Przy zmarłej nie znaleźli też żadnych dokumentów.
- Słyszeliśmy, jak lekarka określiła wiek zmarłej na 20-21 lat i to już zupełnie nas zmyliło, bo nie była podobna do żadnej z młodych dziewczyn mieszkających w pobliżu przejazdu - mówi Pałucki. - Pomyśleliśmy, że to może jakaś koleżanka, która nocowała u Kasi Nurczyńskiej (imię i nazwisko zmienione), w domu kilkaset metrów od torów, za laskiem.
Los chciał, że kiedy na torach pracowali policjanci, nadeszła z domu Kasia Nurczyńska.
- Ktoś ją zapytał, czy leżąca na torach kobieta jest może jej koleżanką i czy może nocowała u niej. Dziewczyna odpowiedziała, że na pewno nie, bo nikogo u niej nie było. Policjanci poprosili, żeby jednak spojrzała, czy nie zna ofiary wypadku. Słyszałem jak Kasia powiedziała, że nie chce patrzeć, bo boi się zmarłych. "Ale chociaż tak z daleka zerknij". No i zobaczyła własną matkę - opowiada wciąż jeszcze wstrząśnięty Pałucki.

Tragicznie zmarłą jest nauczycielka w szkole w Kuninie. Kobieta osierociła dwoje dzieci - osiemnastoletnią córkę i piętnastoletniego syna.
W Borawem o niczym innym od piątku się nie mówi. Powstają kolejne wersje przyczyny śmierci kobiety, która dwa lata temu owdowiała. Wszyscy jednak powtarzali nam jedno:
- Taka młoda, całe życie było jeszcze przed nią a już poszła do piachu. Szkoda jej i dzieci, bo to dla nich ogromny cios.
Kobieta codziennie przechodziła przez tory w drodze do pracy i z pracy do domu. Miała dość daleko do przystanku autobusowego, który znajduje się przy szosie z Ostrołęki do Goworowa. Dojeżdżała do niego rowerem, samochodem, a ostatnio jak przypominają sobie sąsiedzi, chodziła pieszo. Co rano na autobus po 7.00. Sąsiedzi są zdziwieni, że w piątek wyszła z domu dużo wcześniej niż zwykle.
Okoliczności, w których zginęła nauczycielka, jak powiedział nam Dariusz Wesołowski, bada policja, bada także kolej.
Ludzie, z którymi rozmawiałam, unikają jakichkolwiek przypuszczeń i jednoznacznych stwierdzeń na temat tego wypadku.
- Ona wie najlepiej jak było, ale tajemnicę zabrała ze sobą do grobu - wzdychają smutno kobiety w miejscowym sklepie.
Wspominają, że była młodą, ładną, życzliwą innym kobietą.
- Ona nigdy koło człowieka nie przeszła bez "dzień dobry" - mówią sąsiedzi.
- Ten okropny zgrzyt pociągu a potem wycie karetki obudziło w piątek rano chyba całe Borawe - słyszymy od jednej ze starszych kobiet, którą w sobotę przed południem zastajemy przy porządkowaniu ogródka. - Każdemu z nas jest coś pisane, a jej pewnie ten pociąg - przytakuje własnym słowom. - Szkoda osieroconych dzieci. Na szczęście mieszka w Borawem ich bliska rodzina, to na pewno się nimi troskliwie zaopiekują. Kasia miała teraz zdawać maturę. Zamiast na egzamin pójdzie w poniedziałek na pogrzeb matki - zawiesza głos, ale po chwili dodaje: - Coś chyba jednak tę kobietę ostatnio męczyło, bo tu młodsze, moje znajome opowiadały, że w ostatnich dniach chodziła taka nieswoja, zamyślona, jakby nieobecna. Teraz takie trudne czasy i trudne życie. Niektórzy młodzi nie potrafią sobie sami z nim poradzić. Są tacy wrażliwi.
O wynikach policyjnego dochodzenia i kolejowych ustaleniach przyczyn tragedii napiszemy. Nie były one znane kiedy zamykaliśmy gazetę. Nie udało nam się niestety porozmawiać z dyrektorem szkoły, w której uczyła zmarła. Jego komórka milczała, a w domu też go w sobotę nie zastaliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki