Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myszyniec: mieszkańcy poskarżyli się na władzę

Malwina Wnęta
- Decydujecie o nas - bez nas! Za mało rozmawiacie z mieszkańcami i nie pytacie ich o zdanie! Tym, którzy mówią za głośno swoje zdanie, nasza władza zamyka usta, karząc ich! - takie gorzkie oskarżenia padły pod adresem burmistrza Myszyńca i radnych, podczas ostatniej sesji rady miejskiej.

Pierwsze zarzucał prezes myszynieckich strażaków Stanisław Walijewski, drugie – właścicielka wygaszanej przychodni lekarskiej Lucyna Zalewska a trzecie – nauczycielka Zespołu Szkół w Wolkowych Elżbieta Abramczyk.

W kwietniu 2016 zmieniła się władza OSP Myszyniec. Stary zarząd od lat ciągnął spór z burmistrzem. Wielu osobom wydawało się, że nowa strażacka władza w końcu znajdzie wspólny język z urzędnikami. Wygląda na to, że nie wiele się zmieniło.

– Raz do roku ktoś z zarządu straży powinien uczestniczyć w rozmowach o budżecie. Ale nikt od nas nie dostał zaproszenia. Nie powinniście decydować o nas bez nas! – mówił Stanisław Walijewski, którego nie cieszyły wpisane w tegoroczny budżet inwestycje związane z remizą w Wydmusach, gdzie z Myszyńca kilka lat temu przeniósł się posterunek ostrołęckiej PSP.

Także o poprawę dialogu z mieszkańcami apelowała Lucyna Zalewska, która za 6 miesięcy zamyka swoją przychodnię lekarską w Myszyńcu i przechodzi na emeryturę. Wciąż nie wiadomo jaki los czeka tysiące jej pacjentów – dwie pozostałe myszynieckie przychodnie lekarskie (Bogdana Zackiewicza i Jacka Krupskiego) już pękają w szwach i nie chcą przyjmować nowych osób.

Chętnych do zapchania tej luki lekarzy nie widać, a poszukiwania prowadzone są już od dawna. W dodatku radni podjęli właśnie uchwałę o przedłużeniu umowy na dzierżawę gminnego budynku dla wspomnianych przychodni, podczas gdy Jacek Krupski od lat wstrzymuje przeniesienie się do własnego lokalu, kilkaset metrów dalej.

– Mamy w Myszyńcu budynek po Środowiskowym Domu Samopomocy, gdzie niedawno została otworzona rehabilitacja i jest tam jeszcze wiele wolnych pomieszczeń. Poza tym zawierając umowę z doktorem Krupskim powiedziałem mu, że jeśli będzie ktoś chętny na jego miejsce w naszym budynku, to dostanie wypowiedzenie i po kilku miesiącach będzie musiał przenieść się na swoją nieruchomość – odpowiedział burmistrz. Myszyniecka władza już kilka lat temu próbowała zmusić Jacka Krupskiego, by przeniósł przychodnię do własnego budynku, sąsiadującego z przychodnią Lucyny Zalewskiej. Bezskutecznie. Doktor wówczas tłumaczył się względami osobistymi, że czeka aż żona skończy studia medyczne i razem będą prowadzić interes. O tym, że argumenty te są już bez pokrycia, zdradził na sesji myszyniecki włodarz. – Żona doktora Krupskiego skończyła medycynę, ale jest to początkujący lekarz i chyba nie podejmie się takiej odpowiedzialności prowadzenia przychodni – skwitował Bogdan Glinka.

Wspomniane otwarcie usług rehabilitacyjnych cieszy władzę – wszak po latach udało się zapełnić opustoszały budynek po ŚDS-ie, z którego wyproszono na wieś osoby niepełnosprawne. I znów zabrakło dialogu.

– Lekarze przychodzą do mnie po skierowania, czyli po zniżki na zabiegi rehabilitacyjne, ale dlaczego nikt wcześniej tego ze mną nie uzgadniał?! Powstała duża niezręczność, muszę ulegać naciskom pacjentów i ta sprawa zniechęca mnie do swojego zawodu. Nie mogę pisać skierowań do prywatnych podmiotów leczniczych i nie będę tego robić – oburzała się Lucyna Zalewska.

– Brakuje kontaktu zarówno burmistrza, przewodniczącego rady oraz radnych z mieszkańcami – zarzucała pani doktor.

Wywołani do tablicy odpowiadali, że spotkania są organizowane, ale brakuje na nich właśnie ludzi.

I tu padły się kolejne pretensje: że o przełożeniu godziny rozpoczęcia poprzedniej sesji rady miejskiej informacja ukazała się na stronie gminy zbyt późno, a uchwały zamieszczane są albo z dużym opóźnieniem, albo wcale.

– Po czerwcowej sesji, na której byłam i na której padła decyzja o ogromnej dotacji dla kościoła, uchwały nie ma w internecie po dziś dzień. Czy chodzi o ukrycie wysokości dofinansowania? Wolicie przeznaczyć pieniądze na budowę siłowni zewnętrznych i place zabaw, ale czy nie lepiej przeznaczyć je na oświatę, na uczniów, którzy mają łączone godziny? Gdy zapytałam kiedyś pana burmistrza, czy wprowadzenie łączonych godzin różnych przedmiotów szkolnych wynika z problemów finansowych gminy, nie dostałam racjonalnej odpowiedzi. A co usłyszę dziś? – zapytała wprost nauczycielka Elżbieta Abramczyk.

Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki