Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Musi nam się udać

Jarosław Sender
Prężny zakład produkujący zabawki - to wizja przasnyskich bezrobotnych, którzy chcą utworzyć spółdzielnię pracy

Sprężyną, która pobudziła bezrobotnych przasnyszan do działania, jest Waldemar Lisowski, 62-letni elektryk. - Musi nam się udać - wierzy pan Waldek i opowiada o swojej wizji: prężnym zakładzie pracy, którego właścicielami będzie pięćdziesięciu byłych bezrobotnych.

Waldemar Lisowski z wykształcenia jest elektrykiem, ale na życie zarabiał głównie rękodziełem. I dobrze mu to szło, ale gdy ze swoimi wyrobami chciał wejść na szerszy rynek, trafiał na kontrahentów, którzy jego wyroby chcieli kupować w ilościach hutowych. Na hurt pana Waldka jednak nie było stać. Początkowo myślał o wejściu z kimś w spółkę, ale trudno mu było znaleźć partnera. Szukał więc innego pomysłu. I znalazł. W… internecie.

Połączył ich entuzjazm

Postanowił założyć spółdzielnię pracy. W teorii wystarczy pięciu bezrobotnych, statut, zarząd, rejestracja i już można ubiegać się w urzędzie pracy o pieniądze na rozpoczęcie działalności. Jak jest w praktyce - przekonują się bezrobotni z Przas¬nysza.

W grupie, stawiającej pierwsze kroki za Waldemarem Lisowskim, są osoby w różnym wieku i z różnym wykształceniem i doświadczeniem zawodowym. Tadeusz Szczygieł (lat 54) szuka pracy od trzech miesięcy. Ma wykształcenie średnie techniczne, był m.in. żołnierzem zawodowym i ochroniarzem. Artur Olszewski (lat 36) prowadził agencję reklamowo-artystyczną i pracował w branży budowlanej. Jest bezrobotny od dwóch lat. Mirosław Pragacz (lat 37) z wykształcenia jest ekonomistą, bezrobotny od ponad roku. Bartosz Cha¬chulski (lat 28) jest ratownikiem medycznym, szuka pracy od blisko roku. Wszystkich ich łączy chęć do działania i wiara w sukces.

- Nie chcemy dłużej czekać, aż ktoś nam zaoferuje pracę. Dlatego, gdy tylko dowiedzieliśmy się, że w Przas¬nyszu jest człowiek, który chce stworzyć spółdzielnię socjalną, postanowiliśmy do niego dołączyć - opowiadają. I tak pojawili się na spotkaniu organizowanym przez Lisowskiego. Pierwszym, drugim… Posłuchali i uznali, że pomysł ma szansę powodzenia.

Będą produkować zabawki

Za pierwszymi entuzjastami podążyli następni. I zainteresowanie wciąż rośnie. Na pierwsze spotkanie przyszło 14 osób, na drugie 28, a na ostatnie, styczniowe - już ponad 60. Chętnych przybywa i rysuje się wizja przyszłego przedsiębiorstwa. Bardzo przy tym pomagają lokalni samorządowcy.

- Bez nich nie mielibyśmy żadnej racji bytu, żadnego startu. Urząd pracy dał nam pokój na czas pisania statutu, burmistrz udzielił biura, starosta użyczył sali na zebrania, a pani wójt gminy Przasnysz właśnie zaproponowała nam zagospodarowanie pod zakład budynku po szkole w Bartnikach. Byliśmy, oglądaliśmy. I faktycznie, szkoda żeby to dalej niszczało - opowiadają. Tadeusz Szczygieł zastrzega, że do zakładu pracy droga jeszcze daleka, ale wyjawia, że chcą się zajmować wyrobami z drewna - zabawek i zagospodarowaniem placów zabaw.

- I co najważniejsze, spółdzielnie które są już Polsce, to spółdzielnie działające na zasadach zleceń, które dostają od samorządów. To nie są spółdzielnie produkcyjne. My jako pierwsi chcemy założyć spółdzielnię typowo produkcyjną. Mamy zamiar prowadzić działalność także usługową, ale produkcja będzie naszą podstawą. Z tego chcemy żyć. Tym samym, będziemy pierwszą taką spółdzielnią w Polsce. I bardzo wierzymy, że nam się to uda, chociaż barier do pokonania mamy bardzo dużo - uważa Tadeusz Szczygieł.

Pali nam się do pracy

Jeśli im się uda, będą pierwszą spółdzielnią w Polsce opartą na produkcji i skupiającą aż tyle osób. Dotychczasowe spółdzielnie liczą najwyżej kilkanaście osób, przasnyska ma zamiar bazować na 50 członkach. Wkładem każdego z nich będą pieniądze z urzędu pracy - na każdego członka założyciela czterokrotna średnia krajowa. Gdy ktoś przystąpi do działającej spółdzielni - jego wkładem będą trzy średnie krajowe.

- Pierwszeństwo będą mieli ci, którzy regularnie przychodzili na spotkania, czyli byli w wyraźny sposób zainteresowani. Ale oczywiście doświadczenie zawodowe czy długość bycia bezrobotnym też będziemy brać pod uwagę, bo np. chcemy stworzyć mocną grupę, która będzie zajmować się marketingiem, telemarke¬tingiem i reklamą. Do współpracy będziemy także namawiać wszystkich, którzy zajmują się rękodziełem artystycznym - bo mamy nadzieję, że bedziemy mogli promować ich wyroby na targach w całej Europie. Ale przede wszystkim chcemy współpracować z ludźmi, którzy aż rwą się do działania. Bo w spółdzielni nie będzie miejsca dla osób, które chciałyby przychodzić do pracy, brać wypłatę i już. W spółdzielni tak nie będzie. Tu będzie trzeba we wszystko się angażować - podkreśla Artur Olszewski.

Kiedy ruszacie? - pytamy. - Nam się spieszy i chcielibyśmy już zaczynać, jechać, robić… Każdy z nas do tego aż się pali. Nie mamy zwyczaju siedzenia w domu i biadolenia. Wszystko jednak zależy od tego, kiedy ruszą sprawy urzędowe - słyszymy w odpowiedzi.

Pomoc mile widziana

Na razie całym ich bogactwem jest entuzjazm.

- Jesteśmy biedni. Zanim dostaniemy dotacje od urzędu pracy, musimy wypełnić wnioski, zebrać odpowiednią liczbę ludzi. Na to wszystko potrzeba nam czasu - mówią przyszli spółdzielcy. I wyjawiają, że na razie brakuje im pieniędzy na bieżące wydatki. Na wyjazdy, na szkolenia, na zakupy biurowe. - Nie chcemy żebrać o te pieniądza, ale może ktoś zaproponowałby nam jakąś pracę, którą moglibyśmy zarobić na tą swoją doczesność, może jakieś drobne zlecenia? - zastanawia się Bartosz Cha¬chulski. Nasi rozmówcy przewidują, że procedura przekazywania pieniędzy z urzędu pracy może być dość skomplikowana i długotrwała.

- Bo spółdzielnie to bardzo młody twór i zupełnie nieznany na naszym terenie. A jeśli chodzi o liczbę osób zrzeszonych w naszej spółdzielni, to w kraju nie było jeszcze takiego precedensu - martwią się. Ale chwilę później już z uśmiechem dodają, że w pokonywaniu barier są bardzo dobrzy. - A w spółdzielnię jesteśmy zaangażowani bez reszty - podkreślają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki