Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moją mamę pogotowie potraktowało jak psa!

Piotr Ossowski
Mam pretensję o to jak lekarz pogotowia potraktował mamę. Była po udarach, miała wylew, a zarzucono mi, że za często dzwonię po pogotowie, bo pacjentka jest zdrowa. Nasłano na mnie policję - skarży się Barbara Kucińska z Wyszkowa.

Barbara Kucińska uważa, że zespół ratownictwa medycznego niewłaściwie zajął się jej matką. I nie rozumie dlaczego musiała prosić o przyjazd karetki, a potem o zabranie matki do szpitala. Dyrekcja wyszkowskiego odpowiada, że w tej sprawie przeprowadzono postępowanie wyjaśniające i pani Barbara dostała odpowiedź na swoje pytania oraz przeprosiny od lekarza.
Stefania Wóltańska ma 85 lat. Mieszka z córką.

Sprawa, z którą zgłosiła się donaszej redakcji Barbara Kucińska, wydarzyła się 9 listopada ub. roku. Panią Stefanię rozbolała głowa.

- Kazałam mamie wziąć tabletkę. Po jej zażyciu, położyła się. Ból jednak nie ustępował. Zadzwoniłam po karetkę. Nic jednak mamie o tym nie powiedziałam, bo ona się boi pogotowia - opowiada Barbara Kucińska.

Kiedy lekarz zapytał panią Stefanię, co jej dolega, starsza pani odpowiedziała, że jest zdrowa.

O godz. 20.00 pani Stefania zaczęła krzyczeć, że bardzo boli ją głowa.

- Znowu zadzwoniłam po pogotowie. Najpierw nie chcieli przyjechać. Ale po moich prośbach, udało się i karetka przyjechała. Z tym samym lekarzem, bo miał dyżur. Znowu powiedział, że nie zabiorą mamy, ale prosiłam, prosiłam i wzięli. Dwie godziny później, o 23.00 odwieźli ją do domu. W pampersie, zasikaną, rzucili jak psa na wersalkę i pojechali - przypomina sobie Barbara Kucińska.

O wpół do czwartej nad ranem panią Stefanię obudził ból głowy.

- Krzyczała, że strasznie ją boli. Osunęła się, spadła z wersalki. Syn to usłyszał, chciał ją podnieść. Kazał dzwonić na pogotowie, bo babcia umiera. Znowu przyjechał ten sam lekarz. Powiedział - co pani chce, to starość. Zapytałam czy wobec tego, starego człowieka trzeba na śmietnik wyrzucić? Odpowiedział, że na starość nic nie poradzimy. I nie zabrał mamy do szpitala -opowiada kobieta.

Rano pani Barbara poprosiła swoją siostrę, by zajęła się mamą, w czasie kiedy ona sama będzie na rehabilitacji. Uprzedziła, że starsza pani nie chodzi.

- Siostra powiedziała, że nie mogła jej upilnować. Zrywała się wciąż do ubikacji. Zadzwoniłam do znajomej lekarki. Przyjechała, a potem zadzwoniła po małą sanitarkę. Pani doktor wyszła po badaniu i zapytała mamę, czy chce jechać na badania do szpitala na Bielany. Zgodziłam się, by tam pojechać - mówi pani Barbara.

Pani Stefania spędziła kilka dni w bielańskim szpitalu, następni trzy tygodnie w szpitalu w Wołominie.

- Mama dostała wylewu krwi do mózgu, jeszcze w domu, a potem, w szpitalu miała atak padaczki poudarowej- wyjaśnia Barbara Kucińska.

Obecnie pani Stefania przebywa w domu z córką.

- Leży. Nie chce przyjmować lekarstw na padaczkę. Nawet pampersów nie pozwala zmienić. Krzyczy w nocy. W szpitalu karmili ją przez sondę. Teraz trzeba ją karmić łyżeczką. Mówi od rzeczy, nie poznaje siostry.

- Mam pretensję, że lekarz tak potraktował mamę. A jakby jeszcze tego było mało, zadzwonił na policję, bo jego zdaniem zbyt często wzywałam pogotowie, bezpodstawnie. Policja przyjechała 10 listopada. Spisali moje zeznania. Zarzucono mi, że za często dzwonię, skoro pacjentka jest zdrowa. Pani Barbara zadzwoniła po tym do lekarza, który przyjeżdżał do jej mamy.

O komentarz poprosiliśmy dyrekcję wyszkowskiego szpitala. Zastępca dyrektora ds. lecznictwa, doktor Wojciech Żubrowski poinformował nas, że w odpowiedzi na skargę pani Barbary Kucińskiej zostało przeprowadzone postępowanie wyjaśniające, w toku którego uzyskano wyjaśnienia personelu, który był z zespole ratownictwa medycznego 9 i 10 listopada 2015 roku.

- Pani Barbara Kucińska otrzymała odpowiedź na wszystkie stawiane w piśmie zarzuty stwierdził.

Zastępca dyrektora odpowiedział nam, że dysponentem zespołów ratownictwa medycznego jest Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Ostrołęce.

W związku z taką odpowiedzią, zwróciliśmy się też do SPZOZ „Meditrans Ostrołęka”. Pielęgniarz koordynujący i nadzorujący Michał Dumała poinformował nas, że wszystkie trzy zgłoszenia do centrum Dyspozytorskiego w Ostrołęce od p. Barbary Kucińskiej do chorej mamy w dniach 9 i 10 listopada 2015 roku zostały niezwłocznie zrealizowane przez Specjalistyczny Zespół Ratownictwa Medycznego z Wyszkowa.

- Dyspozytor medyczny, realizujący zgłoszenia, postępował zgodnie z zasadami dysponowania zespołami ratownictwa medycznego i we wszystkich przypadkach kierował się dobrem pacjentki. Podczas drugiego wezwania przeprowadził wnikliwie wywiad medyczny, ponieważ według osoby wzywającej, chora podczas pierwszej wizyty pogotowia ratunkowego odmówiła przewiezienia do szpitala. Dyspozytor medyczny chciał upewnić się, że sytuacja, która miała miejsce, nie powtórzy się. Niezwłocznie zadysponował zespół do miejsca wezwania oraz poinformował chorą, aby tym razem nie odmawiała przewiezienia do szpitala, co też miało miejsce - wyjaśnił. I przypomina, że po kilku godzinach dyspozytor medyczny ponownie otrzymał zgłoszenie od pani Barbary Kucińskiej do jej mamy.

- Po raz trzeci niezwłocznie zadysponował zespół ratownictwa medycznego do miejsca wezwania. Wszystkie zgłoszenia do Centrum Dyspozytorskiego w Ostrołęce realizowane są zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 10 stycznia 2014 roku w sprawie ramowych procedur przyjmowania wezwań przez dyspozytora medycznego i dysponowania zespołami ratownictwa medycznego - podkreślił.

Obie wersje wydarzeń -ta przedstawiona przez p. Kucińską i przedstawiciela Meditransu różnią się dość znacznie. Zwłaszcza w rozumieniu pojęcia „niezwłocznie”. A to jak potoczyły się później wydarzenia, pokazuje, że karetka nie była wzywana przez córkę bez potrzeby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki