Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój list już się nie zmieścił

Ewelina Przygoda
Przed Urzędem Pocztowym nr 1 przy ul. Daszyńskiego stoi duża skrzynka na listy. Bez wchodzenia na pocztę, jeśli mamy znaczek, można wrzucić do niej przesyłkę. Teoretycznie, bo w praktyce nie jest to już takie proste. Nasz Czytelnik niedawno chciał wrzucić do tej skrzynki list. Okazało się, że to niemożliwe, bo skrzynka jest zapchana.

- Jak to możliwe, że pojemnik, który ma służyć klientom, jest nie opróżniany? - zastanawia się Czytelnik.

Zwrócił się z takim pytaniem do pracownicy urzędu w okienku pocztowym. Ta wydawała się być zdziwiona zaistniałą sytuacją, nie wyjaśniła jednak, dlaczego tak jest. Czytelnik swoimi spostrzeżeniami na temat funkcjonowania Poczty Polskiej postanowił podzielić się z naszą redakcją.

Naczelnik Urzędu Pocztowego, Jacek Groszkowski, zapewnił nas, że skrzynki są opróżniane raz na trzy godziny.

- Dlatego taka sytuacja, kiedy pojemnik jest zapchany listami, jest po prostu niemożliwa - tłumaczy. - Małe skrzynki na przesyłki mogą być zapełnione. Zwłaszcza, kiedy ktoś zostawia w nich duży list - mówi. - Wtedy jeden pakunek po prostu blokuje drogę innym. List może się także zaczepić przy wejściu pojemnika i wtedy trudno wrzucić tam coś innego. Jednak i te pojemniki są opróżniane kilka razy dziennie - stwierdza Jacek Groszkowski.

Duże skrzynki to inna sprawa. Są bardzo pojemne, mają w środki duży worek. Nie ma też zagrożenia, że list się zaczepi - wyjaśniał nam szczegółowo naczelnik.
Nasz Czytelnik nie jest też zadowolony z tego, ile czasu potrzebują przesyłki na dotarcie do adresata.

- W 1948 roku byłem na koloniach nad morzem. List do domu dotarł w ciągu dwóch dni. 60 lat później przesyłka od mojego syna, z tego samego miejsca, szła osiem dni - opowiada.

Zastanawia się, jak to możliwe, że współcześnie poczta działa wolniej.

- Wydawałoby się, że w czasie komunizmu powinno być gorzej z terminowością doręczania przesyłek. Wychodzi jednak, że obecnie czekam na list dłużej - stwierdza Czytelnik.

Michał Dziewulski, rzecznik Poczty Polskiej tłumaczy, że zwykły, ekonomiczny list ma trzy dni na dotarcie do adresata. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy przesyłka zostanie nadana w piątek wieczorem. Trafia na przestój, czyli dni wolne od pracy. Wtedy może być dostarczona później. Długi czas oczekiwania na listy wiąże się z różnymi czynnikami.

- Kwestia opóźnień może być związana z działaniem poszczególnych urzędów. Poza tym zależy także do konkretnych rejonów i sortowni, przez które przesyłki przechodzą. Równie istotne jest, jaką odległość pokonują - mówi Dziewulski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki