Turniej w Człopie zaczął się dla Pietruczuka pojedynkiem ćwierćfinałowym z Krystianem Sośnickim, wyższym od siebie zawodnikiem z Kalisza. Wszystkie trzy rundy bezdyskusyjnie należały do ostrołęczanina. Był lepszy, silniejszy, bardziej pewny siebie, a w trakcie walki widać było wyraźnie, że ma jeszcze spore rezerwy, których nie ma po co zużywać. Sędziowie punktowali jednogłośnie 5-0.
Kluczowa była walka półfinałowa, w której rywalem był Adrian Kowal, reprezentujący BKS Olimp Lublin. Zdaniem postronnych obserwatorów była to najlepsza walka półfinałów, jedna z najlepszych na całych mistrzostwach. W szybkim pojedynku ciosy zadawali obaj bokserzy, prezentując wysoki, wyrównany poziom. Ostatecznie arbitrzy nie zostawili cienia wątpliwości, kto był lepszy, punktując 4-1 na korzyść Pietruczuka.
Wątpliwości były już jednak w finale. Tam do Marka dołączył Radomir Obruśniak, bokser KSW Róża Karlino, reprezentant Polski. Przeciwnik oddał mniej ciosów od ostrołęczanina, jednak były one kąśliwe, często celne. Do tego charakteryzował się taktyką znaną z telewizyjnych gali, w której amerykańscy mistrzowie często „wiszą” na ramionach rywali, blokując im możliwość uderzenia. Po wyrównanym pojedynku stosunkiem głosów 3-2 mistrzem został jednak obiektywnie lepszy Pietruczuk.
- Jestem szczęśliwy. Po roku wracam z taką formą, że niemożliwe jest to, co się dzieje. To wszystko dzięki temu Panu na górze – komentował na gorąco po walce nieukrywający swoich poglądów i wiary bokser.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?