Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maryla Rodowicz: Sport mnie wychował

possowski
Swoim zachowaniem przypominam kibola - z Marylą Rodowicz rozmawia Tomasz Malinowski

Bycie "Twarzą EURO 2012" to dla pani nobilitacja czy bardziej obowiązek?
- To było dla mnie ważne, że zostałam pierwszym "Przyjacielem EURO". W dodatku pasjonuję się piłką nożną

Rozumiem, że decyzję o przyjęciu propozycji UEFA podjęła pani bez wahania?
- Przyjęłam z radością, zwłaszcza że tytuł odbierałam razem z prezydentem Wałęsą; on też został "Twarzą EURO". Uwielbiam go, jestem jego fanką. Choć ceremonia w Łodzi kolidowała z moim koncertem z okazji 80-lecia AWF w Warszawie, zdecydowałam się pojechać. Pan prezydent jest wielką postacią i zżymam się, kiedy się źle o nim pisze... To było nasze trzecie spotkanie. A potem pędziłam, na ile pozwalała droga, na koncert.

Myślała pani, właśnie pod kątem czekającego nas turnieju, o jakimś dobrym uczynku?
- Nie tylko pomyślałam, ale też zrobiłam. Dziennikarze od razu spytali, co mogę zrobić jako "Przyjaciel EURO". Zmobilizowałam moich wypróbowanych autorów Seweryna Krajewskiego i Wojtka Młynarskiego i tak powstała piosenka "Dalej, Orły". Kiedy dowiedziałam się, że organizowany jest konkurs "Moja Piosenka na EURO", wyłaniający piłkarski przebój 2012 roku, zdecydowałam się wysłać swoją propozycję.

Czyli znów myśli pani wyskoczyć z piłki na otwarcie EURO na Sta_dionie Narodowym...?
- EURO będzie wielkim wydarzeniem. Wziąć w nim udział to gratka, a dla artysty dodatkowe wyzwanie. Ale mam świadomość, że chętnych jest bardzo dużo, a i piosenek zgłoszonych do konkursu wiele.

W 1974 roku w Republice Fede_ralnej Niemiec przyniosła pani naszej reprezentacji farta, a piosenkę "Futbol" nuci się jeszcze dziś.
- No więc właśnie. A jakbym nie przyniosła...? (śmiech) Gdybym w tym roku miała otworzyć mistrzostwa i okazałoby się, że nie jest dobrze, to może pan już sobie dalej wyobrazić...

Czyżby piłka zależała od piosenki?
- Pamiętając pod jakim pręgierzem opinii społecznej znalazła się w Korei Edyta Górniak, to całkiem prawdopodobne. Pamięta pan ile było krytyki. Chciała dobrze, a spotkał ją wypadek przy pracy.

Zabieram panią teraz w podróż. Sentymentalną, i to do Włocławka.
- Na stadion Kujawiaka...? O, jak fajnie!

Po jego bieżni biegała pani całkiem żwawo. Lekka atletyka to był świadomy wybór?
- Był to czas, kiedy lekkoatletyka cieszyła się dużą popularnością. Była tanim sportem i w tamtych czasach stała się powszechna. W szkole podstawowej organizowano regularnie testy sprawnościowe i w ten sposób wyławiano talenty. A że byłam sprawna ruchowo i miałam dobrą koordynację, rozpoczęłam z miejsca treningi, najpierw w SKS-ie, a potem w Międzyszkolnym Klubie Sportowym. Dziś, gdybym mogła decydować, to grałabym pewnie w tenisa. Ale wtedy tenis był wrogi ideologicznie, wręcz napiętnowany

Biegała pani dystanse sprinterskie?
- Tak, głównie jednak 80 m przez płotki i skakałam w dal.

I podobno do podium mistrzostw Polski udało się pani dobiec... śpiewająco?
- Zaczęłam też już wówczas śpiewać. Dostałam się nawet do finałowej dziesiątki festiwalu "Młodych Talentów" w Szczecinie. Ale w tym samym czasie rozgrywany były lekkoatletyczny czempionat Polski północnej. Poczułam się na tyle odpowiedzialna, że skoro biegałam w sztafecie 4x100 metrów, to we trzy dziewczyny nie pobiegną. Pojechałam do Olsztyna z ciężkim sercem. Zwyciężyłyśmy ostatecznie w sztafecie, a ja wygrałam jeszcze bieg na 80 m przez płotki.

I długo romansowała pani z królową wszystkich dyscyplin?
- Ponad pięć lat. Zaczęłam jeszcze w szkole podstawowej, potem kontynuowałam karierę w czasach licealnych. Co prawda z krótkimi przerwami, bo z powodu dwói z matematyki szkoła nakazała zawiesić treningi.

A jak obecnie dba pani o kondycję? Przecież długie i dalekie trasy koncertowe strasznie wyczerpują fizycznie.
- Im więcej ich gram, tym lepiej się czuję. Trening czyni mistrza (śmiech).

Marii Szabłowskiej, popularnej dziennikarce muzycznej, zwierzyła się pani ostatnio, że miłość do futbolu nie ma wyłącznie okazjonalnego charakteru. Tu cytat: "Strasznie wkręciłam się w piłkę". Naprawdę, wie pani o futbolu wszystko?
- Jakimś wybitnym fachowcem nie jestem. Mam ogólne pojęcie, no i zawsze bardzo emocjonuję się grą.

Co pani ogląda?
- Gdyby nie to, że w domu prowadzę z mężem permanentną walkę o pilota, bo nie jest on fanem piłki nożnej, oglądałabym ligi - angielską, holenderską i niemiecką na okrągło. Na Wyspach grają po męsku, ostro, szybko i to mi się podoba. Czasami trzeszczą kości, ale jest walka. Liga niemiecka także jest dla oka, choćby ze względu na wielu występujących w niej Polaków. I na szczęście, jest w niedzielę, a w tym czasie mąż udaje się do siłowni. Przełączam więc wtedy na bundesligę.

Na mecze Legii czy Polonii pani chodzi?
- Problem w tym, że nie mam z kim chodzić. Dzieci są poza Warszawą, a mąż nie jest zainteresowany. Czasami towarzyszy mi Wojtek Gąsowski; on to dopiero zna się na piłce. Na Legii uwielbiam patrzeć nie tylko na murawę, lecz także na kibiców. Oni dają niesamowity muzyczno-teatralny spektakl. Chciałabym kiedyś z nimi zaśpiewać...

..."Sen o Warszawie"?
- To jest ich hymn, naprawdę trudny utwór, a oni dają radę. Jak 30 tysięcy kiboli ryknie równo, to jest taki power...

To może zaprosi ich pani do wspólnego odśpiewania "Dalej, Orły".
- Oni są wyjątkowi.. W swojej karierze nie śpiewałam jeszcze z takim chórem. Ale to jest pomysł...

A ma pani jeszcze jakieś piłkarskie marzenie?
- Chciałabym zostać właścicielką klubu piłkarskiego.

Takim polskim Abramowiczem?
- To dopiero musi być przyjemność. Kupować zawodników, wybierać trenerów, motywować do gry.

Kto będzie mistrzem Europy. Hiszpanie?
- Trudno się z tym nie zgodzić. Grają momentami piłkę z innej bajki. Ale nie lekceważyłabym Holendrów. No i Anglików, którym nie udało się ostatnio wyjść nawet z grupy.

A jakie rezerwuje pani miejsce biało-czerwonej drużynie?
- Udział w takim turnieju to stres. Ale z drugiej strony są kibice, będzie ogromny doping, powalczą do końca, w to nie wątpię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki