Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Chojnowski: mogłem wpaść do studzienki

Robert Majkowski
Głuchoniewidomy Marcin Chojnowski z Ostrołęki przewrócił się, bo otwarta studzienka kanalizacyjna nie była oznaczona.

Pan Marcin cierpi na zanik nerwu wzrokowego i neuropatię słuchową. Efekt poważnych schorzeń jest taki, że w hałasie niczego nie słyszy, widzi natomiast jedynie kształty, kolorów już nie. W piątek, 19 sierpnia przed południem szedł chodnikiem przy ul. Sienkiewicza, prowadził rower. Niedaleko przystanku autobusowego nagle uderzył w jakąś przeszkodę i razem z jednośladem przewrócił się.

- Mało brakowało, a wpadłbym do otwartej studzienki! - mówił jeszcze cały w emocjach.

Z zachowaniem wszystkich procedur?

- Tam trwają jakieś roboty, ale nikt ich w żaden sposób nie zabezpieczył. Chociaż taśmą mogli ogrodzić studzienkę, ją bym zauważył. Spadł mi implant, na#szczęście nic mu się nie stało. I dobrze, bo kosztował 15 tys. zł.

Na strachu i kilku obtarciach się skończyło. Gdy poszliśmy z panem Marcinem na miejsce zdarzenia, zastaliśmy dwóch pracowników firmy Ynet, którzy wykonywali roboty związane z połączeniem światłowodów. Dyrektor generalny firmy Ynet. Krzysztof Bieluch broni ich:

- Prace prowadzone były z zachowaniem wszystkich procedur - przekonuje. - Zgodnie z relacją pracowników, studnia kanalizacyjna została otwarta, by sprawdzić czy jest to właściwy obiekt prac. Pracownik wszedł do jej środka, od pasa w górę wystawał ponad chodnik. W tym momencie ktoś wpadł niego, po uprzednim, niefortunnym uderzeniu prowadzonym rowerem w pokrywę studzienki. Pracownicy firmy udzielili tej osobie niezbędnej pomocy i przeprosili za niedogodności. Teren prac był oznaczony, zgodnie z obowiązującymi procedurami.

Że tak nie było, dowiedzieliśmy się na miejscu od samych pracowników. Dopiero po upadku pana Marcina postawili słupki ostrzegające o otwarciu studzienki - tak nam powiedzieli.

Alarmujmy o podobnych sytuacjach

Dyrektor zapewnia też, że nigdy nie dochodziło do podobnych zdarzeń, a wszystkie prace Ynet wykonuje zgodnie z przepisami. Tu też nieco mija się z prawdą.

- Prace Ynet prowadził bez powiadomienia urzędu miasta o zajęciu pasa drogowego - powiedział nam rzecznik prasowy ratusza Wojciech Dorobiński. - Firma została poinformowana o konieczności zgłaszania takich prac i ich właściwego zabezpieczenia. Niestety, na co dzień trudno nam monitorować wszelkie tego typu prace, zwłaszcza jeśli nie kolidują z ruchem drogowym. Mamy nadzieję, że był to odosobniony przypadek - mówi Dorobiński.

Rzecznik jednocześnie prosi mieszkańców, aby w tego typu przypadkach kontaktować się z miejskim wydziałem dróg (plac Bema 1, pok. 110 b, I piętro, tel.: 29 764 68 11).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki