Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamo, dlaczego mnie porzuciłaś? Maleńkiego Krzysia zostawiono w szpitalu

Aldona Rusinek
Fot. Archiwum
Krzyś śpi spokojnie w maleńkim szpitalnym łóżeczku. Bo sam jest maleńki. Waży 1700 gramów. Pojawił się na świecie wcześniej, niż planował. Niepotrzebnie się tak wyrywał, skoro i tak nikt tu na niego nie czekał. Ani mama, ani tym bardziej nieznany tata.

Krzyś kwili samotnie w komfortowej szpitalnej sali. Zamiast matczynej piersi ssie butelkę. Kiedy płacze, tulą go obce, choć czułe, ramiona pielęgniarek i lekarek. Zanim zdąży przylgnąć do tych objęć, odeślą go do czyjegoś domu, gdzie nie będzie mamy i taty, ale będą dobrzy ludzie z pogotowia opiekuńczego. Będą Krzysia przewijać, karmić i tulić. Być może, zanim przywyknie do nowego przytulania, trafi w ramiona rodziców adopcyjnych. Oby na całe, szczęśliwe życie, w którym nie będzie przecież pamiętał, że mama w listopadzie 2009 roku zostawiła go w szpitalu.

Co jakiś czas na oddziale noworodkowym ostrołęckiego szpitala, podobnie jak we wszystkich szpitalach na świecie, pojawiają się takie dzieci. Dzieci niechciane. Albo takie, które stają się niepożądanym problemem. Dla matki, dla rodziny. Z różnych względów.

- Nie często, na szczęście, zdarzają się nam takie dramaty - mówi doktor Janusz Chełchowski, ordynator oddziału noworodkowego (nowego, pięknego) w ostrołęckim szpitalu. - Dwa, trzy razy do roku. W naszym regionie jednak wciąż silna jest tradycja rodzinna. I religijna. Nawet jeśli jest biednie, nawet jeśli to dziecko jest życiowym problemem, to cała rodzina stara się jakoś ten problem ogarniać. Ale zdarzają się takie przypadki, jak te dwa ostatnie. Jeszcze w starym szpitalu, urodziła dziecko dziewczyna, bardzo samotna. Pozostawiona sama sobie. I studiująca. Zdecydowała, że odda córeczkę do adopcji. Nakręciliśmy więc urzędową spiralę. Przekazaliśmy prośbę matki do ośrodka adopcji. Przyszła pani z tego ośrodka, matka podpisała oświadczenie, że chce się zrzec dziecka. Pani poszła. Dziewczyna została na oddziale. Rozmawiała z pielęgniarkami, z lekarzami. Nawet z naszą sekretarką, panią Jolą. Wszystkie kobiety namawiały ją, żeby nie oddawała córeczki. Że pomogą jej na początku, nawet finansowo.

I kobieta wycofała swoje oświadczenie. Cały oddział trzyma kciuki, by wytrwała w trudnej sytuacji.
- A Krzyś jest u nas do dzisiaj. Choć jego mama na początku nic nie mówiła o adopcji. Ale też nie okazywała większego zainteresowania dzieckiem. I bardzo chciała - z osobistych względów wrócić do domu, do czego miała prawo, choć Krzyś musiał pozostać w szpitalu, jako wcześniak - opowiada Chełchowski. - Ewakuował się z nami ze starego szpitala. Mama już się nie pojawiła. Po kilku telefonach - dziecko urodziło się w pierwszych dniach listopada - przyszła do szpitala z oświadczeniem, że chce synka oddać do adopcji. Tłumaczyła to życiowymi, socjalnymi przede wszystkim, problemami. Ma już kilkunastoletnią córkę. I brak perspektyw na utrzymanie kolejnego dziecka. Rodzina w tej decyzji ją wspierała, przyjąłem więc jej wstępne oświadczenie o zrzeczeniu się praw do synka. Zgłosiliśmy urodziny dziecka w urzędzie stanu cywilnego i zrzeczenie matki do ośrodka adopcyjnego. W najbliższych dniach Krzyś trafi do pogotowia opiekuńczego, gdzie będzie czekał na decyzje sądu i ewentualnych rodziców adopcyjnych.

Obszerny tekst na ten temat przeczytacie w najnowszym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki