Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małych sklepów jest coraz mniej. Powód? Duża galeria i zakupy przez Internet

Piotr Ossowski
Największym obiektem handlowym w Ostrołęce jest, działająca od półtora roku „Galeria Bursztynowa”. Obok działa też market OBI. W „Bursztynowej” jest hipermarket Tesco i ok. 50 sklepów różnej wielkości. Galeria „Alius” to nieco ponad 20 lokali handlowych. Otwarta niedawno hala targowa „Feniks” to około 200 sklepików.

W branży ogólnospożywczej poza Tesco ostrołęczanie mają jeszcze do wyboru E.Leclerc, 8 Biedronek (plus należącą do sieci Towarotekę), 3 Stokrotki, 3 Mile, 2 MarcPole, 1 Lidl i kilka sklepów samoobsługowych lokalnych firm - PSS-u „Społem” i SPS „Handel”

Kiedy 10 lat temu w naszej redakcji urządziliśmy debatę na, gorący wówczas temat „Czy wpuszczać do Ostrołęki hipermarkety?”, jeden z jej uczestników, Wacław Karolak - ówczesny przedsiębiorca i członek zrzeszającego przedsiębiorców Ostrołęckiego Forum Gospodarczego (a dziś odpowiadający za marketing w Galerii Bursztynowej) - powiedział:

- Przed naszą dyskusją obszedłem wszystkie sklepy w Ostrołęce i doszedłem do wniosku, że w Ostrołęce sieć handlowa jest dostatecznie rozwinięta. Są różne sklepy, jest „Biedronka”, jest też hipermarket czyli Minimal (dziś E.Leclerc - przyp. red.).
Po 10 latach od tamtej dyskusji obraz handlu w Ostrołęce zmienił się radykalnie. Mamy dużą galerię handlową z hipermarketem i marketem przemysłowym; drugą, znacznie mniejszą galerię; około 20 supermarketów i dyskontów; halę targową z blisko dwustoma punktami handlowymi i domy handlowe w rejonie ulic Prądzyńskiego, Kopernika, Gorbatowa („Zorza”, „Kupiec”, „Handlowiec”). Żeby wymienić tylko te największe obiekty handlowe w centrum miasta.

A z drugiej strony - na wielu sklepach w centrum miasta, zwłaszcza przy - dawniej tradycyjnie handlowych - ulicach Kilińskiego i Głowackiego pojawiają się kartki z napisami „sprzedam” lub „wynajmę”. Działający tam kupcy przeżywają trudne chwile.
Zdaniem Krzysztofa Olszewskiego, prowadzącego sklep obuwniczy przy ulicy Głowackiego, nie wynika to jednak ze specyfiki handlu w Ostrołęce.

- Obroty spadają wszędzie - mówi Krzysztof Olszewski. - Po prostu za dużo jest sklepów. Handel jest bardzo rozdrobniony. Zarabiamy na utrzymanie, ale porównując to z tym co było kiedyś, to teraz sytuacja w handlu stała się masakryczna. Powinno się wprowadzić jakąś blokadę, bo przy takiej ilości handlujących w efekcie nie zarabia nikt - podsumowuje.

Nie parkujesz, nie kupujesz

O tym, że złote czasy dla lokalnych małych sklepów już dawno minęły mówi też Joanna Obrębska ze sklepu De Facto na deptaku. Także upatrując przyczyn w ogólnej sytuacji na rynku.

- Jeszcze niedawno obroty sklepu były trzykrotnie wyższe niż są teraz - mówi Joanna Obrębska. - Moim zdaniem to „sieciówki” zabierają nasze pieniądze i w efekcie także nasze stanowiska pracy. Pozycja małych przedsiębiorców jest na lokalnym rynku bardzo niekorzystna. To nierówna walka, bo z tego co wiem, to sklepy sieciowe nie płacą u nas podatków. A mały przedsiębiorca musi opłacić czynsz, pracownika, ZUS. Często to, co zarobi idzie tylko na utrzymanie się. To taka syzyfowa praca. Moim zdaniem nie powinno się już w Ostrołęce pozwolić na powstanie większej ilości dużych sklepów. To za małe miasto.
Inny przedsiębiorca, z ulicy Kilińskiego, przyczynę mniejszej opłacalności swojego biznesu łączy wprost z powstaniem w

Ostrołęce dużej galerii handlowej.
- Otwarcie galerii sprawiło, że obroty spadły nam nawet o 70 procent - przyznaje Paweł Dudzisz, prowadzący sklep z zabawkami Little Big Toys przy ulicy Kilińskiego. - Do tego na Kilińskiego są parkomaty. To nie zachęca ludzi, by parkować tu samochody i robić zakupy. Ulica Kilińskiego gromadzi teraz głównie usługi. W moim odczuciu za mało jest tu teraz sklepów. Gdyby było ich więcej, być może handel znów by ożył.

Prezes ostrołęckiego „Społem” Powszechnej Spółdzielni Spożywców Wiktor Bednarczyk także w powstaniu dużej galerii handlowej widzi główną przyczynę zmiany obrazu ostrołęckiego handlu. Z racji swojej funkcji Bednarczyk ma, należy zakładać, dobry ogląd lokalnego handlu. Jego firma prowadzi w Ostrołęce zarówno supermarkety („Gama” i „Stodoła”) jak i mniejsze, w tym branżowe, sklepy.

Traci biznes mały i średni

- Galerie handlowe w sposób znaczący zmieniły handel ostrołęcki. Przede wszystkim przejęły znaczną część klientów pozostałym sieciom handlowym. W efekcie przechodząc ulicami Głowackiego, Kilińskiego i innymi pomniejszymi, zauważamy mnóstwo pustostanów po sklepach różnej branży - mówi Wiktor Bednarczyk. - Można przyjąć, że część z nich, raczej marginalna, przeniosła swoją działalność do lokali w „galeriach”, ale w znacznej części zamknięto je z przyczyn ekonomicznych bezpowrotnie. Traci na tym zwłaszcza biznes mały i średni, głównie z kapitałem polskim, rodzinnym - dodaje.

Zdaniem prezesa Bednarczyka na taki stan rzeczy ma wpływ także to, że w Ostrołęce sklepów jest dużo. Jego zdaniem nasze miasto wyróżnia się na tle innych podobnej wielkości ilością sklepów w stosunku do liczby mieszkańców.

- Pojawienie się galerii handlowych niewiele w tym zakresie zmieniło. Nadal mamy rynek nasycony sklepami różnych branż, małych i na pograniczu rentowności. Dla tych sklepów galerie są największym zagrożeniem. Sytuacja na rynku z tych względów nadal będzie się zmieniać na korzyść dużych obiektów handlowych, które są w stanie zapewnić nie tylko dobrą cenę, ale przede wszystkim korzystniejsze warunki zakupowe - prognozuje prezes „Społem”. - Sklepy mniejsze i średniej wielkości, jak sklepy „Społem” mające dobrą lokalizację, a nie mające miejsc parkingowych, żeby nie tracić klientów, muszą wyróżniać się innymi elementami. Dla tych sklepów ważnym jest markowy produkt, koniecznie w dobrej cenie, wysoka jakość i szeroki wybór artykułów świeżych, promocje i lojalność zakupowa.

Coraz ciaśniejszy ostrołęcki rynek daje się we znaki także tym większym. Krzysztof Szczeciński ponad 6 lat temu otwierał Galerię Alius - do powstania Galerii Bursztynowej największy sklep w mieście. Po pojawieniu się, półtora roku temu, konkurencji, boleśnie to odczuł. Widać to zresztą gołym okiem - w „Aliusie” są wolne lokale, tłoku nie ma.

- Obroty w moich sklepach spadły gdzieś o połowę, nie ma co ukrywać - mówi Krzysztof Szczeciński. - W Ostrołęce jest zdecydowanie za dużo sklepów. Ja jeszcze jakoś sobie poradzę, ale ci, którzy mają sklepy na Starym Mieście na pewno nie. Zresztą wkrótce w mojej galerii znajdzie się jeden ze sklepów funkcjonujących dziś na starówce - mówi Szczeciński.

I - podobnie jak prezes „Społem” - uważa, że to już nieodwracalny trend.

Nadzieję na pozyskanie „swojego klienta” mają udziałowcy otwartej niedawno hali targowej „Feniks”. Stanęła ona w miejscu dawnego „ryneczku” przy Prądzyńskiego. Tegoroczne zakupy przedświąteczne to była swoista próba dla tej formy handlu w Ostrołęce. Kupcy z „Feniksa” nie do końca są zadowoleni z tego jak wypadła.

- Klientów jest mniej, trudno mi dokładnie oszacować o ile mniej, bo mieliśmy długą przerwę w handlu w tym miejscu, ale obroty są znacznie mniejsze - mówi właścicielka jednego z boksów w „Feniksie” handlująca tu odzieżą. - Po otwarciu hali targowej ruch był spory, ale większość osób przychodzi bardziej popatrzeć jak ta nowa hala wygląda. Są też nasi stali klienci, ale mniej niż kiedy handlowaliśmy na „ryneczku”.

Związek między powstaniem galerii handlowych a zmniejszeniem się liczby klientów kupców z dawnego „ryneczku” widzi Stanisław Ścibek, szef Kurpiowskiego Centrum Handlowo-Usługowego, spółki zrzeszającej kupców, która wybudowała halę targową „Feniks”. Choć dostrzega też inne przyczyny trudnej sytuacji w handlu.

- Bez wątpienia, kiedy nie było galerii, właśnie „ryneczek” był tradycyjnym miejscem zakupów dla wielu osób, także spoza Ostrołęki. Klienci zaczęli nas stopniowo opuszczać, ale, moim zdaniem przede wszystkim dlatego, że na „ryneczku” nie byliśmy w stanie zapewnić im takich warunków robienia zakupów jak w galerii handlowych. Mam jednak nadzieję, że ten trend teraz, kiedy oferujemy klientom dobre warunki, będzie się odwracał. Na razie trudno to ocenić, zwłaszcza że jeszcze wielu naszych starych klientów nie kojarzy, że w hali targowej „Feniks” sklepy prowadzą ci, którzy handlowali na „ryneczku”.

Prezes Ścibek uważa także, że przyczyną spadku obrotów w większości ostrołęckich sklepów jest ubożenie społeczeństwa.
- To widać, że ludzie mają po prostu mniej pieniędzy - uważa. - Z tym jednak my wiążemy nadzieje, bo nasi kupcy oferują tańsze produkty niż sklepy sieciowe i w atrakcyjniejszych cenach. A to, że element cenowy jest ważny przy zakupach robionych przez ostrołęczan świadczy fakt, jak dużo powstało w mieście sklepów z używaną odzieżą. Kiedy w tych sklepach są dostawy towaru, ustawiają się przed nimi kolejki - zauważa Ścibek.

Klient idzie do Internetu

Jego zastępca, wiceprezes KCH-U Marek Piersa zwraca uwagę na jeszcze jeden element.
- Nie zapominajmy, że na to co się dzieje w handlu, także w Ostrołęce, ma wpływ rozwój także e-handlu. Coraz więcej i chętniej kupujemy przez Internet. Kiedy na Zachodzie dynamika rozwoju tej branży wynosi od 4 do 6 procent rocznie, to u nas jest to obecnie ok. 15 proc. To są ludzie, którzy po prostu przechodzą z tradycyjnych sklepów do Internetu. I to się musi odbić na obrotach tradycyjnych sklepów i na ich liczbie.

Takie spostrzeżenia potwierdzają statystyki. Jak wynika z raportu specjalistycznej firmy Binode Polska, w zeszłym roku, w stosunku do 2013, liczba tradycyjnych sklepów w Polsce spadła o ponad 2 proc. I generalnie spada od dłuższego czasu. Oczywiście nie tylko ze względu na e-sklepy, ale także dlatego, że więksi wypierają z rynku mniejszych.

W zeszłym roku działało w Polsce, jak podaje raport firmy Binode, ok. 304 tys. sklepów, w 2013 - 312 tys., w 2012 - 318 tys., w 2011 - 324 tys., w 2010 - 346 tys. zł, w 2009 - 372 tys. zł.

Wspomniany raport liczbę sklepów tylko szacuje. Dokładnych danych nie da się, w realiach gospodarki wolnorynkowej - ustalić. Zwłaszcza, że dziś całość formalności związanych z ewidencjonowaniem działalności gospodarczej prowadzi się on-line za pomocą ogólnokrajowego systemu. W ostrołęckim urzędzie miasta - jak i w innych samorządach - nie ma statystyk dotyczących prowadzonej działalności gospodarczej. Urzędy statystyczne publikują wprawdzie dane dotyczące zarejestrowanych podmiotów gospodarczych z podziałem na rodzaj działalności (w tym handel), ale nie prowadzą statystyk liczby sklepów.

Plany są, nikt nie odkrywa kart

O tym czy sklepów jest „za dużo”, „za mało”, czy „w sam raz” nie decydują zresztą statystyki. Wszyscy nasi rozmówcy, niemal bez wyjątku, uważają że jeśli nowe sklepy będą powstawać - to kosztem istniejących.

Tymczasem dynamika powstawania nowych sklepów znacznie spadła. Po otworzeniu „Galerii Bursztynowej” nie powstał w Ostrołęce żaden większy sklep. I choć mówi się o kilku lokalizacjach, potencjalni inwestorzy nie chcą zdradzać planów. Przypomnijmy, że w rejonie ulic Targowej i Zawadzkiego budowę marketu budowlano-przemysłowego zapowiadało konsorcjum firm Targor-Omis-Narew. Trwają ustalenie dotyczące planu zagospodarowania. Takie same ustalenie trwają w przypadku... terenu dworca PKS. Przypomnijmy, że to grunt kościoła, jakiś czas temu proboszcz klasztoru wystąpił o zapis w planach dopuszczający tam handel. Procedury zmiany planu trwają także w rejonie samej Galerii Bursztynowej. Po ich zakończeniu właściciele będą mogli budować tam nowy obiekt handlowy.

Póki co jednak, to tylko nieoficjalne przymiarki i zapowiedzi. Czy w Ostrołęce przybędzie dużych sklepów? Czy znikać będą kolejne małe? Czas pokaże...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki