Gdy kupował swój pierwszy rower, nie miał pojęcia, że jego pasja rozkwitnie dopiero za 35 lat.
- To był Huragan, czyli bardzo dobra polska wyścigówka - wspomina Tadeusz Andała, emeryt z Małkini Górnej.
Po młodzieńczej przygodzie z Huraganem pan Tadeusz, zajęty pracą zawodową (pracował w kontroli jakości w ZWAC w Małkini, często bywał w delegacjach), nie myślał o rowerze. Po latach przerwy, w 1996 roku, kupił "górala", ale też początkowo nie używał go zbyt często.
- Po prostu nie miałem wtedy chęci do roweru - przyznaje.
Zmieniło się w 2005 roku. Tadeusz Andała miał wtedy 54 lata i był na rencie. Kolega z sąsiedniego bloku regularnie jeździł na rowerze i zagadnął go kiedyś na podwórku: "A może byśmy się trochę razem przejechali?"
Kolega Heniek jeździł regularnie do Podgórza - Gazd - to 6 km w jedną stronę.
- Pojechałem z nim raz, drugi i trzeci, a za którymś razem, kiedy złapałem trochę formy, zaproponowałem wydłużenie trasy - wspomina pan Tadeusz. - Kolega z początku jeździł ze mną i na te dłuższe trasy, ale po paru tygodniach już nie, bo byłem dla niego za mocny. Po jakichś dwóch miesiącach on w ogóle przestał jeździć, a dla mnie rower stał się pasją.
Kolega już nie żyje, ale to właśnie dzięki niemu Tadeusz Andała łyknął rowerowego bakcyla.
Kiedy zaczął jeździć sam, kupił sobie mały kalendarzyk i zaczął w nim notować, ile kilometrów przejechał. W 2005 roku, przez mniej więcej sześć miesięcy, wykręcił 5649 km. W 2006 roku nie prowadził rejestru zbyt dokładnie, ale przejechał około 10 tys. km. W roku 2007 zrobił 12.341 km, potem przez kilka kolejnych lat po prawie 10 tys. km. Rekordowy był rok 2014, kiedy 63-letni Tadeusz Andała pokonał na rowerze 14.692 kilometrów! Przez te dziesięć lat przejechał w sumie około 120 tys. kilometrów!
- Sąsiedzi, z którymi rozmawiam, mają samochody i przejeżdżają nimi rocznie po 4 - 5 tysięcy, a ja średnio w każdym roku robię rowerem 12 tysięcy - mówi pan Tadeusz. - Ja też mam prawo jazdy, jak oni, ale nie mam samochodu, tylko rower.
Jeździ prawie każdego dnia, tylko kilkadziesiąt razy w roku nie rusza w trasę. To święta oraz dni, w których warunki pogodowe są wyjątkowo złe.
Tadeusz Andała jeździ codziennie trasą z Małkini do Ostrowi i z powrotem. To w sumie 42 km. Wyrusza spod bloku punktualnie o godz. 6.45, potem wraca do Małkini, zwykle dociera o 11.45. Kiedyś pokonał tę trasę w 36 minut i jest to prawdziwy rekord.
- Ja nie mogę jechać wolno, lubię przycisnąć i dlatego dwa razy w roku muszę robić przegląd roweru i wymianę niektórych części, bo szybko się zużywają - mówi pan Tadeusz. - Ponadto uwielbiam górki na trasie, a najlepiej jest, kiedy wieje wiatr.
Pan Tadeusz nie może żyć bez roweru. To nie tylko jego hobby, ale także świadome działanie na rzecz własnego zdrowia. (...)
Więcej przeczytasz w najnowszym papierowym wydaniu TO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?