Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magia matematyki, wymyślanki i proza życia

A. Suchcicka
Mieczysław Stusiński z żoną Jadwigą
Mieczysław Stusiński z żoną Jadwigą A. Suchcicka
Ukochany przez przasnyszan matematyk Mieczysław Stusiński nieodwołanie kończy pracę nauczyciela. Na starość zamierza zająć się twórczością literacką. Na przełomie lutego i marca ukaże się tomik jego wierszy.

Twórczość przasnyskich poetów wydaje drukiem Miejski Dom Kultury. Z serii Biblioteki Przaśnika ukazału się ostatnio, m. in. tomik wierszy Krystyny Milczarek, Krzysztofa Turowieckiego i Danuty Kocięckiej. Takich 16-stronicowych książeczek wyjdzie tuzin. Można je będzie kupić w księgarni przy rynku, u państwa Turowieckich, w MDK-u i w siedzibie Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej.

Matematyka z lenistwa

Mieczysław Stusiński rymuje i wymyśla bajki, jak to się mówi, od zawsze, a matematykiem został przez przypadek. Tak przynajmniej opowiada.
- Kiedy wybierałem się do Studium Nauczycielskiego w Ciechanowie, miałem do wyboru matematykę albo filologię polską. Może filologia polska byłaby dla mnie właściwsza, ale przerażała mnie liczba lektur, które należało przeczytać. A były to lektury nieciekawe, głównie z nurtu socrealizmu. Czytać lubiłem, ale tych obowiązkowych książek jakoś nie mogłem strawić. Zostałem więc matematykiem - wspomina Stusiński. Przasnyski matematyk lubił rymować od zawsze. Od zawsze też podchodził do swoich wierszyków dość lekceważąco. Nie wrzucał ich nawet do szuflady, tylko wynosił razem ze śmieciami. - Tak naprawdę zacząłem tworzyć, jeśli takim mianem można to określić, dopiero gdy na świat przyszyły moje dzieci i zaczęły żądać bajek-wymyślanek - opowiada twórca. "Opowiedz tato o proboscu i puchacu"- nalegały dzieci. "Nie znam takiej bajki" - bronił się tata. "To wymyśl" - radziły dzieci. "Nie potrafię"- twierdził rodzic. "Potrafisz, tylko ci się nie chce" - nie dawały za wygraną maluchy. I takim oto sposobem bajka o proboszczu i puchaczu musiała powstać. - A jak już zacząłem opowiadać, bajka jakoś tak sama się rozwijała - twierdzi Stusiński, który z czasem zaczął bajki-wymyślanki zapisywać.

Literatura pod dyktando serca

Kolejny twórczy etap w życiu Stusińskiego zaczął się wraz z wybuchem stanu wojennego. - Trochę rzeczy wówczas człowieka denerwowało. Pisałem więc złośliwe satyry. Szły do szuflady i nawet nie przypuszczałem, że kiedyś ujrzą one światło dzienne - opowiada nasz rozmówca, który po stanie wojennym o tworzeniu literatury trochę zapomniał. Wena wróciła siedem lat temu, razem z chorobą. - Po wylewie przejrzałem dawne wierszyki i bajki i zacząłem pisać. Tym razem prozą. Powstało w owym czasie kilka opowiadań i jedna powieść science fiction.

Ucieczka w świat krasnoludków

Pierwszy utwór Stusińskiego ujrzał światło dzienne trzy lata temu, wraz z opublikowaniem Almanachu Poetów Przasnyskich. Tam właśnie przasnyski matematyk zadebiutował. Kolejna publikacja to zasługa uczniów LO, którzy za własne pieniądze wydali opowiadania swojego ulubionego matematyka. "A każda lekcja to ucieczka w Jego ogromny kolorowy świat matematyki, krasnoludków i magii" - czytamy we wstępie tej książki. Najpoważniejszą jednak publikację miał Stusiński w 2003 roku, w miesięczniku "Poezja".
- Obecnie przygotowuję rymowanki dla dzieci. Ich wydawcą będzie dom kultury. Będzie to zeszycik 16-kartkowy z rysunkami dzieci z kółka plastycznego. Ukaże się w lutym albo marcu - zapowiada autor, o którym Krzysztof Turowiecki w Balladzie o Niespełnionych Marzeniach napisał "Zamierzał w letniej porze przez pola na traktorze z rozwianą grzywa niczym rumak gnać, lecz pierzchły precz marzenia, gdyż los do obliczenia nie do orania chciał mu pole dać (...). Chciał jechać w ciepłe kraje, by dzikich kobiet zgraje oświecić i nauczyć różnych sztuk, lecz w żony wplótł się sieć, i przestał tego chcieć, oj czuwał nad nim ten nasz dobry Bóg".
Mieczysław Stusiński zaczął pracować w szkole w 1955 roku. Obecnie w szkole ma trzy godziny tygodniowo i jest to ostatni jego rok pracy. Po całkowitym przejściu na emeryturę nie zamierza jednak wziąć się poważnie do tworzenia literatury. Twierdzi, że nadal będzie pisał wówczas, gdy serce tak mu będzie dyktowało. Dodaje, że ma trochę rzeczy do opracowania, m.in. cykl opowiadań o krasnoludkach - jak komunizm budowały i jak się z tej budowy rozliczały.

Proza nauczycielskiego życia

Żona Mieczysława Stusińskiego, Jadwiga, jest emerytowaną nauczycielką języka polskiego. Polonistykę kończyła na Uniwersytecie Warszawskim. - Chciałam w Warszawie mieszkać i pracować. Ale to były takie czasy, że w Warszawie mogli mieszkać tylko partyjni, ja nawet nie mogłam się tam zameldować na stałe - opowiada pani Jadwiga. - Po dwóch latach wynajmowania mieszkania doszłam do wniosku, że czas coś zmienić. W kuratorium dowiedziałam się, że jest praca dla polonisty w Przasnyszu i Żelechowie. Uznałam, że Przasnysz nie jest zbyt daleko od Warszawy i pojechałam. W Przasnyszu zjawiłam się jesienią, zamieszkałam w internacie. Miałam tu być tylko rok, ale na sylwestra już brałam ślub. I nadal tu mieszkam. Widocznie jest, jak musiało być - wspomina Jadwiga Stusińska.
Małżeństwo nauczycieli z Przasnysza o pracy w szkole mówi z miłością. Dotyczy to jednak tylko kontaktów z uczniami. Praca nauczyciela, ich zdaniem, ma także swoje ciemne strony. O jednej z nich mówi w swoim wierszu, napisanym na Dzień Nauczyciela Mieczysław Stusiński. "Zdarza się raz do roku, że się łezka kręci w oku, kiedy krzyże zdobią piersi tych, co władzy są najbliżej. Wśród wybitnych zasłużonych są dostojne władzy żony, ciotki władzy i szwagrowie, ale nigdy zwykły człowiek. Nie przepada za mną władza, bo jej nigdy nie dogadzam. Nie przepadam ja za władzą, więc orderów mi nie dadzą. Ja się zbyt tym nie przejmuję, niech się raczej martwią szuje, kiedy w lustrach widzą świnie jako dawniej tak i ninie".
Oprócz systemu nagradzania Stusińscy krytykują zasady awansu nauczycielskiego.
- Po niemal 50 latach pracy w zawodzie nagle okazało się, że po niepedagogicznym kierunku ogólnym na wydziale matematyki i mechaniki na UW w Warszawie nie mam praw do nauczania. Uratował mnie tylko fakt, że po LO w Makowie Mazowieckim, w szkole pomaturalnej w Ciechanowie zdałem egzamin z przedmiotów pedagogicznych - wspomina Stusiński dziwiąc się, że taki kurs do nauczania uprawnia, a studia na uniwersytecie nie. Stusiński jest nauczycielem mianowanym. - Jak mnie mianowali, to poczułem się jak pułkownik degradowany do stopnia kaprala - twierdzi nauczyciel, który mając w swoim dorobku nagrodę ministra, musiał zaczynać niemal od nowa. Jadwiga Stusińska, nauczycielka z 30-letnim stażem, która pracowała w liceum dla pracujących, a potem w ośrodku szkolno-wychowawczym o systemie awansów też nie ma najlepszego zdania. - Miałam już na swoim koncie nagrodę kuratora, a tu kazali mi zbierać papierki. Nie liczył się mój 30-letni dorobek, ani to, że wygrywałam konkursy z dziećmi. Musiałam zacząć wszystko od nowa. Podziękowałam więc i przeszłam na emeryturę - mówi. - Myśli pani, że za 50 lat pracy ktoś mi podziękował - dodaje Mieczysław Stusiński.

O Mieczysławie Stusińskim byli uczniowie

Joanna Makowska: - Profesor Stusiński był moim nauczycielem w ostatniej klasie liceum. W klasie maturalnej miałam przyjemność uczestniczyć w zajęciach fakultatywnych matematyczno-fizycznych. Doszlifował moją wiedzę z matematyki, rozwinął umiejętność analitycznego, myślenia, co bardzo przydało mi się w życiu. Był bardzo przychylny i życzliwy dla uczniów. Bardzo miło wspominam zarówno jego osobowość jak i jego nauczycielskie umiejętności.
Urszula Dziemaszkiewicz: - Nadzwyczaj życzliwy dla młodzieży, bardzo sympatyczny, wspaniały nauczyciel. Doskonale umie przekazać wiedzę. Wspaniałe było spotkanie z panem Stusińskim, dwa czy trzy lata temu, na które przyjechało bardzo dużo uczniów. Znamienne jest, że wszyscy mile go wspominają. Pamiętam go także, jako nałogowego palacza, palącego papierosy bez filtra do ostatniego centymetra.
Elżbieta Morawska: - Z panem Stusińskim spotkałam się w szkole podstawowej w Bartnikach. Umiał nauczyć matematyki. Potrafił dotrzeć do każdego ucznia, wytłumaczyć w sposób zrozumiały. Mile zapisał się w pamięci, gdyż był bardzo dobrym pedagogiem.
Danuta Mikołajewska: - Bardzo dobry nauczyciel. Bardzo miło go wspominam, choć był bardzo wymagającym nauczycielem Umiał przekazać wiadomości.
Anna Gajdzińska: - Był bardzo dobrym profesorem, cierpliwym wyrozumiałym. Wspominam go mile, chociaż matematyka nie było moim ulubionym przedmiotem w klasach licealnych. O ile wiem, to większość moich koleżanek i kolegów z klasy ma takie samo zdanie na temat profesora. Dzisiaj chętnie rozmawiam z panem profesorem i cieszę się, że był moim nauczycielem.
Krzysztof Kaczyński: - Był moim wychowawcą. Uczył mnie przez cztery lata matematyki. Wspaniały nauczyciel, swoją pracę traktował jak misję. Uważam, że w historii Przasnysza zapisał się złotymi czcionkami.
Marta Gilewska: - Pan Stusiński uczył mnie tylko jeden rok, w ostatniej klasie liceum. Przez trzy lata nie lubiłam matematyki, natomiast w ostatniej klasie liceum, dzięki niemu polubiłam ten przedmiot.
Bożena Lewandowska: - Bardzo miłe mam wspomnienia. Bardzo dobry pedagog. Wspaniale wykładał matematykę, miał swój styl nauczania. Ciekawie prowadził lekcje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki