Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mafamet do likwidacji

Aldona Rusinek
W Mafamecie od tygodni pracuje tylko część załogi. Reszta przebywa na przymusowych urlopach. Nie ma pieniędzy na produkcję i na płace
W Mafamecie od tygodni pracuje tylko część załogi. Reszta przebywa na przymusowych urlopach. Nie ma pieniędzy na produkcję i na płace A. Rusinek
W makowskiej spółce Mafamet przerwano produkcję. Większość pracowników przebywa na przymusowych urlopach. Od kilku miesięcy nie dostają wynagrodzeń. 29 stycznia właściciele złożyli do sądu wniosek o likwidację firmy.

Mafament powstał w 1997 roku jako prywatna spółka trzech właścicieli z Wołomina: Włodzimierza Bujaka, Ryszarda Porzezińskiego i Zygmunta Tokarskiego. Kilka miesięcy temu jako czwarty współwłaściciel wszedł do spółki Jan Pomprowicz z Rzeszowa.
- Przez pierwszych kilka lat spółka była w dobrej kondycji. Produkowaliśmy konstrukcje stalowe i galanterię metalową: meble ogrodowe, świeczniki, kwietniki. Prawie 90 proc. produkcji szło na eksport do Niemiec, Francji, Danii, Szwecji, nawet do Australii. Jeszcze w 2000 roku zatrudnialiśmy ponad 200 pracowników, byliśmy największym zakładem produkcyjnym w mieście - mówi Włodzimierz Ferenc, do niedawna dyrektor ds. technicznych Mafametu, obecnie prezes firmy. Funkcję prezesa Walne Zgromadzenie Wspólników powierzyło mu 11 lutego.
- To dla mnie ani zaszczyt, ani awans. Ostatnio zmieniło się kilku prezesów, 19 stycznia zrezygnował z tej funkcji Włodzimierz Bujak, 30 stycznia wiceprezes Obtułowicz. A ktoś musi tę trudną sytuację doprowadzić do końca - mówi Włodzimierz Ferenc. Jeszcze dwa lata temu, choć już wtedy zaczęły się kłopoty, mówił na łamach "Tygodnika Ostrołęckiego" o przyszłości Mafametu z optymizmem. Dziś jest pełen goryczy.
- Niczego już się nie da uratować, sytuacja jest patowa. Nasze problemy zaczęły się w 2001 roku, kiedy zmienił się kurs marki. Gdy zawieraliśmy kontrakty z zachodnimi kontrahentami w roku 2000, kurs marki był wysoki. Potem nagle spadł. Straciliśmy mnóstwo pieniędzy na tej różnicy kursowej. W 2002 roku splajtowała niemiecka firma, dla której produkowaliśmy 50 proc. konstrukcji stalowych. Nie udało nam się ściągnąć z niej należności, bo najpierw spłacała niemieckich wierzycieli. To był początek końca - mówi Włodzimierz Ferenc.
Już wtedy zaczęły się kłopoty z płatnościami. Pracownicy - których w 2002 roku było jeszcze 168 - po raz pierwszy przez kilka miesięcy dostawali tylko drobne zaliczki zamiast normalnych poborów. Taka sama sytuacja jest dzisiaj.
- Ostatnie pieniądze dostaliśmy w grudniu. Po 300 złotych i 200 zł w bonach towarowych. W styczniu już nie było pieniędzy. A dwa dni przed Wigilią część pracowników dostała wypowiedzenia z pracy i otrzymała nowe umowy, na czas określony. Dotychczas byliśmy zatrudnieni na czas nieokreślony - mówi jeden z pracowników.
- Przychodzimy prawie codziennie pytać o pieniądze. Dzisiaj odebrałem "pasek" z wypłatą. Mam za styczeń 800 złotych poborów, ale tylko na papierze. O pieniądzach nie ma mowy - zżyma się młody człowiek.
- Dowiadywałem się w ZUS-ie. Od kilku miesięcy nie płacą nam ubezpieczenia. Nie wiem, jak to wszystko się skończy, pracowników o niczym się nie informuje. Widzimy tylko, jak od tygodnia wywożą materiały i niektóre sprzęty z firmy, więc to chyba koniec. Pewnie wylądujemy na bruku - domyśla się starszy robotnik.
Włodzimierz Ferenc uważa, że likwidacja firmy to w tej chwili konieczność.
- Są firmy zainteresowane przejęciem Mafametu, ale pod warunkiem, że zakład zostanie zlikwidowany i zostaną uregulowane wszystkie zobowiązania. A zobowiązania są bardzo duże - wobec ZUS-u, wobec Urzędu Miasta, pracowników i kontrahentów. Czekamy w tej chwili na decyzję sądu i przyjście syndyka, który pomoże unormować sytuację. Na razie nie mamy pieniędzy na materiały, nie mamy pieniędzy na płace. Ludzie muszą pójść na urlopy. Co będzie dalej z pracownikami, zdecyduje syndyk - mówi nowy prezes Mafametu.
Włodzimierz Ferenc ma nadzieję, że ludzie nie pójdą na bruk. Uważa, że większość pracowników to dobrzy fachowcy i jeżeli znajdzie się nowy właściciel dla upadłej firmy, powinien skorzystać z tego fachowego potencjału.
- Ale jak przetrwać do tego czasu? Z czego mamy żyć? - pytają robotnicy z Mafametu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki