Zbigniew Rogowski przeżył tylko, dlatego, że nad ranem 22 stycznia z rozkawałkowaną czaszką znalazł go jeden z sąsiadów i zawiadomił pogotowie. - Po uderzeniu trzy miesiące spędziłem w szpitalu, w tym dwa tygodnie byłem nieprzytomny. Teraz mowa trochę mi wraca, ale nogi nie chcą powrócić - mówi bełkotliwie, ale dość zrozumiale pan Zbigniew, który niedawno skończył 42 lata.
Teoretycznie rodzina z Plewnika nie powinna narzekać na brak pieniędzy, bo od stycznia 2007 roku Zbigniewowi Rogowskiemu przysługuje dożywotnia renta od osoby, której uderzenie sprawiło, że jest przykuty do wózka. W praktyce jednak pokrzywdzony z zasądzonej renty nie zobaczył ani złotówki. Co więcej, gdy pracownicy ośrodka pomocy w Krzynowłodze Małej dopatrzyli się, że rodzinie Rogowskich tak gwałtownie podniosła się stopa życiowa, nie tylko wstrzymali im zasiłek, ale także nakazali im oddać ponad 6 tys. zł z otrzymanych dotychczas zasiłków.
Sytuację komplikuje fakt, że zasądzonej renty nie ma z czego ściągać, bo sprawca nieszczęścia Rogowskich - Tadeusz G. nie ma żadnego majątku.
Więcej w papierowym wydaniu Tygodnika
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?