Aż trudno uwierzyć - Józefowi Bałdydze udało się dokonać niemożliwego. Tuż po pożarze, kiedy jeszcze zgliszcza JBB dymiły, Bałdyga zapowiedział jak najszybszą odbudowę swojego zakładu. I choć niewielu w to wierzyło, słowa dotrzymał. Zajęło mu to "tylko" cztery miesiące.
Perełka Bałdygi
Odbudowane JBB odwiedziliśmy wczoraj - produkcja trwa tam od ponad tygodnia.
- Rozpoczęliśmy 2 listopada i już na starcie jesteśmy jednym z największych i najnowocześniejszych zakładów nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Choć w porównaniu ze stanem sprzed pożaru, produkujemy na 1/3 gwizdka - zachwala Bałdyga.
Bo i ma się czym chwalić. Ogromnym kosztem (odbudowa pochłonęła dotychczas 100 milionów złotych) wzniesiono halę produkcyjną o powierzchni 9 tys. mkw., na której 400 pracowników w trzyzmianowym systemie wytwarza ponad sto ton wędlin dziennie!
- Nową halę budowaliśmy od podstaw, łącznie z kanalizacją. Wszystko tu jest nowiuteńkie: sprzęt, wykonane specjalnie na nasze zamówienie niemieckie maszyny. Część rzeczy sam wymyśliłem, na przykład nową szaro-czerwoną kolorystykę zakładu - opowiada właściciel podczas oprowadzania po JBB.
Bałdyga, pokazując zakład, promienieje. Cieszy się jak dziecko, demonstrując proces technologiczny wyrobu wędlin. Widać, że jest w swoim żywiole. - To jest moja perełka, sens życia - powtarza wielokrotnie.
Najpierw zwiedzamy halę rozbioru, a potem kolejno: halę porozbiorową, halę produkcyjną, wędzarnię, wychładzalnię, pakowalnię i na koniec ogromny - mieszczący 500 ton wędlin - magazyn wyrobów gotowych.
Laboratoryjne warunki
Oprowadzając nas po zakładzie, Bałdyga na każdym kroku podkreśla też, że największą wagę przykłada do warunków higienicznych w JBB.
- Higiena jest podstawą jakości. Dzięki rygorystycznym przepisom dajemy na nasze wyroby 30-dniową gwarancję. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Punktów sanitarnych jest więcej niż wymagają tego przepisy, warunki są prawie laboratoryjne - tłumaczy Bałdyga.
To prawda. Żeby wejść do hali, pracownicy najpierw myją się w kabinach prysznicowych, przebierają, zmieniają obuwie, jeszcze raz myją dłonie środkiem dezynfekującym i dopiero przechodzą na swoje miejsca pracy. A przed wejściem do przydzielonego działu ponownie myją dłonie i czyszczą obuwie na specjalnych urządzeniach.
- Wszyscy pracują w czepkach. Obowiązuje również zakaz przechodzenia z działu do działu. Najbardziej rygorystyczne przepisy panują w pakowalni - aby się tam dostać, trzeba przejść przez specjalną kabinę odkażającą. W tym dziale każdy musi mieć na twarzy maseczkę zasłaniającą usta. Dla zachowania odpowiednich warunków higienicznych rozdzielono również stołówki - oddzielnie jadają pracownicy techniczni i ci z hali produkcyjnej - opowiada towarzysząca nam podczas zwiedzania Joanna Dąbkowska, kierownik zakładowego laboratorium.
Dużo więcej o odbudowanym zakładzie JBB w Łysych przeczytacie w kolejnym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?