Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie bez adresu

Aldona Rusinek
Bogusław K. rozwiódł się i przyjechał do Ostrowi spod Warty. Mieszka "na dziko" w starej chałupinie przy ul. Kościuszki
Bogusław K. rozwiódł się i przyjechał do Ostrowi spod Warty. Mieszka "na dziko" w starej chałupinie przy ul. Kościuszki A. Rusinek
"Nie mam dachu nad głową, tułam się po ludziach z kąta w kąt. Zimą przyjdzie chyba zamarznąć. Bardzo proszę pana Burmistrza o pomoc" - napisał w prośbie o lokal socjalny do Urzędu Miasta w Ostrowi Mazowieckiej Jacek Ł.

Jacek Ł. nie podał adresu. Podobnie jak Andrzej R., który zwrócił się do burmistrza z taką samą prośbą. Urzędowe odpowiedzi wywieszono więc do wiadomości zainteresowanych w gablotach ogłoszeniowych Urzędu Miasta. W rubryce adres zamieszkania wpisano: bezdomny.
Czy są w Ostrowi bezdomni, którzy śpią na klatkach schodowych czy pod przysłowiowym mostem?
Wiceburmistrz Jerzy Pawluczuk twierdzi, że nic mu o takich bezdomnych nie wiadomo. W rejestrach osób ubiegających się o mieszkanie z zasobów komunalnych lub socjalnych jest natomiast zarejestrowanych 27 osób z adnotacją "bezdomny".

Bezdomny, czyli bez meldunku

- Ale nie są to ludzie bez dachu nad głową, lecz tacy, którzy z powodu różnych trudnych sytuacji rodzinnych zostali wymeldowani z mieszkania - po rozwodach, wskutek nieporozumień z rodzicami, często z powodu dokuczliwego dla najbliższych alkoholizmu, ale nie tylko. Nie mają meldunku, nie mają adresu, choć nie zawsze znaczy to, że nie mają gdzie mieszkać. Uważają się jednak za bezdomnych - mówi Grzegorz Czyronis, naczelnik wydziału infrastruktury technicznej i społecznej.
- Ostatnio trafił do mnie nawet właściciel firmy budowlanej, który wynajmuje mieszkanie, ale nie może się w nim zameldować, co utrudnia mu załatwianie formalności w interesach. Złożył więc podanie o mieszkanie komunalne tylko po to, żeby mieć meldunek. Ale my mieszkań dla takich ludzi nie mamy. Brakuje nam ich dla najbardziej potrzebujących - informuje wiceburmistrz Pawluczuk.
Jacek Ł. i Andrzej R. otrzymali więc także odpowiedź, że przed zimą mieszkania nie otrzymają, bowiem złożyli podania dopiero w październiku, a wnioski złożone w tym roku będą rozpatrywane do przydziału mieszkań dopiero w roku następnym.

Przydział tylko na eksmisję

Z tegorocznej listy, na której figuruje ponad 100 osób też zresztą nie przydzielono żadnego mieszkania.
- Były tylko rotacje związane z eksmisjami. Musieliśmy wysiedlić siedem rodzin z budynku komunalnego przy ul. Mieczkowskiego, przeznaczonego do rozbiórki - mówi wiceburmistrz. - Pięć rodzin przesiedliliśmy do innych mieszkań, w tym dwie rodziny wielodzietne do lepszych warunków, w bloku. Mamy tam jeszcze dwóch lokatorów, którzy jednak nie godzą się na proponowane im lokale zastępcze. Było też kilka eksmisji z mieszkań spółdzielczych nakazanych przez sąd z zastrzeżeniem prawa do lokalu socjalnego. Musieliśmy tym eksmitowanym zapewnić mieszkania. I to właściwie wyczerpało możliwości lokalowe miasta.

Mieszkają na dziko

Ludzie nadal więc mieszkają bez adresów. Jak na przykład pięćdziesięcioletni Bogusław K. W 1986 r. po rozwodzie z żoną wrócił spod Warty do rodzinnej Ostrowi. Od tamtego czasu pomieszkiwał kątem u rodziny i znajomych, nierzadko sypiał na klatkach schodowych. Od 1996 r. stara się o mieszkanie socjalne. Bezskutecznie. W 1997 r. "na dziko" wprowadził się do pustostanu przy ul. Kościuszki, po śmierci poprzedniego lokatora. Do dziś zajmuje pokoik z kuchnią w starej drewnianej chałupinie, która jest własnością starostwa. Nie pracuje, bo ma połamaną nogę, żyje z zasiłku.
- Sen z powiek spędza mi lęk, że mnie stąd wyrzucą, bo przecież zajmuję ten dom nielegalnie. Przed zimą może mnie nie wyeksmitują, ale wiosną, kto to wie? A tak bym chciał, żeby pozwolili mi tu zostać, bo gdzie się podzieję? - pyta bezradnie.
Bezdomny jest także Stanisław T. Lat 55, bezrobotny, okresowo korzystał z pomocy opieki społecznej. Utrzymuje się ze zbierania jagód i grzybów w sezonie, zbierania puszek i butelek w śmietnikach, dorywczych prac na budowach. Osiem lat temu wynajmował wraz z rodziną mieszkanie przy ul. Jagiellońskiej, w starym drewnianym domu. Dom ktoś kupił, lokatorów wyeksmitowano. Żona, z którą wtedy był już po rozwodzie poszła z dziećmi do domu samotnej matki, potem dostała mieszkanie zastępcze. On sam tułał się po różnych kątach. Jakiś czas mieszkał u rolnika w pobliskiej wsi za pomoc w gospodarstwie. Potem trzy lata był lokatorem "lochu" w parku nad stawem w Ostrowi - wymościł sobie kołdrą kanał obok starej ubikacji. Na zimę przygarniali go znajomi. Ostatnie lato spędził na ul. Pasterskiej w domu, który pomagał budować. Póki było ciepło, sypiał w budynku bez drzwi i okien. Mrozy go wypędziły. Znalazł schronienie u emerytki, Reginy M.
- Znam dobrze od lat Stanisława i jego żonę. Uważam, że to porządny człowiek. Pracy się nie boi. Stara się na chleb zarobić wszelkimi sposobami. A na mieszkanie go nie stać, bo skąd? W lecie jakoś daje sobie radę, ale zimą przecież zamarznie. Koty, psy się przygarnia, to co mam jemu nie pomóc? - mówi Regina M.
- Mnie by wystarczył jakikolwiek kąt na łóżko. Na jakimś strychu, w jakiejś starej chałupie. Rodziny go nie wezmą, a ja bym był zadowolony. Nie wierzę, że nie ma takiego kąta w mieszkaniach socjalnych. Ale od lat nie mogę się dobić o pomoc - mówi Stanisław T. - A znajomości w urzędach przecież nie mam, bo tylko tak chyba można tam cokolwiek załatwić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki