Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz powiedział, że mój mąż nie żyje i żeby wezwać karawan!

J. Sender
- Lekarze dają nadzieję że wyzdrowieje, ale jestem przygotowana na najgorsze - mówi Bożena Modzel i ukrywa twarz w dłoniach
- Lekarze dają nadzieję że wyzdrowieje, ale jestem przygotowana na najgorsze - mówi Bożena Modzel i ukrywa twarz w dłoniach J. Sender
Na szczęście koledzy Lecha Modzela (40 l.) nie posłuchali lekarza. Okazało się, że mężczyzna żyje!

Lech Modzel to 40-letni rolnik z Grabnika w gm. Olszewo-Borki. Z żoną Bożeną od osiemnastu lat tworzą szczęśliwa rodzinę. Mają ośmioro dzieci. Najmłodszy syn w najbliższą niedzielę będzie miał Pierwszą Komunię Świętą, najstarsza córka skończyła osiemnaście lat.

Ostatnio Modzele zaczęli remontować swój dom, dostawiają niewielką przybudówka. Bożena pracuje w tartaku w Chudku, Lech zajmuje się gospodarką. Choć od kilku lat ciężko mu obrabiać siedemnaście hektarów. Cięż_ko z dwóch powodów - ziemia tam nieurodzajna, a w gospodarskiej robocie przeszkadza jeszcze choroba. Problemy z wysiłkiem podczas pracy pojawiły się, kiedy zachorował na serce.
- Kilka lat temu syn zaczął mieć problemy z sercem, lekarze mówili, że to mogły być powikłania po grypie. Wcześniej na nic nie narzekał, był zdrowy jak dąb. Aż któregoś dnia przywieźli go do domu, bo zrobiło mu się słabo, dostał duszności. Potem poszedł na rentę, nie mógł już ciężej popracować. Jakiś miesiąc temu wstawili mu kardiowerter - mówi Stanisława Modzel, matka Lecha.

W poniedziałek 25 maja, około godz 15.00, Lech odwiedził swojego kolegę w sąsiadującej z Grabnikiem Nowej Wsi. Ich gospodarstwa dzieli zaledwie kilkaset metrów. Na podwórku, oprócz właściciela - Bogdana Orzoła, byli dwaj inni znajomi: Krzysztof Kilimon i mąż Grażyny Gwiazdy.

- Mąż wpadł nagle do domu, żeby dzwonić po pogotowie. Był cały roztrzęsiony, mówił żeby szybko, bo Modzel umiera. Dzwoniliśmy my i inni. W tym czasie dwóch kolegów pojechało do ośrodka zdrowia po doktor Dębską - opowiada Grażyna.
Dębska dotarła na miejsce przed karetką pogotowia. Podeszła do leżącego na ziemi Modzela i po chwili stwierdziła zgon.

- Wsiadłam do samochodu i pojechałam do Chudka, do tartaku, po żonę Modzela. Jechałam przekonana, że on nie żyje. Sama słyszałam, jak Dębska to mówi. Taką też wiadomość przekazałam Bożenie. Kiedy już jechałyśmy do wsi, po drodze minęła nas karetka na sygnale. Pomyślałam sobie wtedy, po co karetka na sygnale, skoro Leszek już nie żyje? - wspomina Gwiazda.

Jak to się stało, że Leszek jednak żyje? Co na to lekarz, który stwierdził zgon? - tylko w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki