Legia - Linfield 1:0. Awans po męczarniach. Jose Kante wprowadził Wojskowych do II rundy eliminacji Ligi Mistrzów [ZDJĘCIA]

- Nie mieliśmy wielu materiałów z meczów Linfield FC. Na pewno nie jest to drużyna, którą możemy lekceważyć. Musimy być skoncentrowani i udowodnić na boisku, że jesteśmy lepsi. Tylko to się liczy, wszystko inne schodzi teraz na drugi plan. Nie jesteśmy drużyną, która jest w tej chwili w korzystniejszej sytuacji, nawet jeśli ten jeden mecz jest rozgrywany na naszym stadionie. Wolelibyśmy grać dwumecz, ale musimy dostosować się do sytuacji - zapowiadał przed wtorkowym spotkaniem w I rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów trener Legii Aleksandar Vuković.

- Legia to drużyna zasłużona w europejskiej piłce. Zdaję sobie sprawę, jak trudne zadanie nas czeka. Jesteśmy gotowi na to wyzwanie i chcemy zagrać najlepiej jak potrafimy. Jestem pewien, że czeka nas dobry mecz - dodał trener mistrza Irlandii Północnej David Healy.

Legioniści rozpoczęli spotkanie niemal takim składem jak pucharowy mecz z GKS-em Bełchatów (6:1). Jedyną zmianą było pojawienie się kontuzjowanego ostatnio Waleriana Gwilii w miejsce Macieja Rosołka, który na otwarcie sezonu ustrzelił hat tricka. Zgodnie z wytycznymi UEFA mecz odbył się bez udziału publiczności.

Faworyzowani gospodarze od początku przeważali, ale niewiele z tego wynikało. Drużyna z Irlandii Północnej rzadko wydostawała się z własnej połowy. Bezrobotny był Artur Boruc, który potwierdził jednak, że jest najgłośniejszym transferem letniego okienka transferowego w Polsce. Jego podpowiedzi do kolegów z pola przy pustych trybunach słychać było na całym stadionie.

Do przerwy bramki nie padły, a widowisko pozostawiało wiele do życzenia. W drugiej połowie na boisku pojawił się Rosołek, który zmienił Bartosza Slisza. Obraz meczu znacząco się jednak nie zmienił. Nadal przeważała Legia, lecz rzuty rożne i dośrodkowania skrzydłowych nie stwarzały wielkiego zagrożenia pod bramką Linfield.

LEGIA WARSZAWA LINFIELD FC 18.08.2020 ZOBACZ ZDJĘCIA Z MECZU:

Upływały kolejne minuty, a wynik nadal utrzymywał się bezbramkowy. Ostatni kwadrans goście grali w osłabieniu po tym, jak drugą żółtą kartkę otrzymał Kirk Millar. Strzelecki impas udało się przełamać dopiero niespełna 10 minut przed upływem regulaminowego czasu gry. Na płaski strzał z dystansu zdecydował się Jose Kante, który w 70. minucie zmienił Pekharta. Napastnik z Gwinei uderzył lewą nogą tak precyzyjnie, że bramkarz gości musiał wyjąć piłkę z siatki.

W końcowych minutach legioniści mieli kilka okazji na podwyższenie wyniku. Po znakomitym podaniu od Michała Karbownika golkipera lobował Rosołek, ale trafił tylko w poprzeczkę. Goście nie zamierzali jednak przyglądać się grze rywali. Byli o krok od sprawienia sensacji po strzale Christy'ego Manzingi. Gdyby nie interwencja Boruca, zamiast zatrzymać się na słupku, piłka wpadłaby do siatki. W doliczonym czasie gry mieli jeszcze dogodną pozycję do uderzenia z rzutu wolnego, ale skończyło się na strachu.

Mimo słabego stylu legioniści awansowali do II rundy eliminacji Ligi Mistrzów. W niej zmierzą się ze zwycięzcą spotkania Ararat-Armenia Erywań - Omonia Nikozja. Mecz 25 lub 26 sierpnia przy Łazienkowskiej, znów bez udziału kibiców.

Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze