Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leczenie na godziny

Tekst i zdjĘcia Iza Wysocka
Halina i Tadeusz Brodzik z Ostrołęki są przekonani, że z czasem wszystko w szpitalu się unormuje
Halina i Tadeusz Brodzik z Ostrołęki są przekonani, że z czasem wszystko w szpitalu się unormuje
Lekarze w ostrołęckim szpitalu będą pracowali krócej. Chory odczuje to na własnej skórze
Zygmunt Chełchowski z Ostrołęki do szpitala trafił z zawałem serca. Jest bardzo zadowolony z opieki. Ma nadzieję, że po nowym roku nie odczuje w szpitalu
Zygmunt Chełchowski z Ostrołęki do szpitala trafił z zawałem serca. Jest bardzo zadowolony z opieki. Ma nadzieję, że po nowym roku nie odczuje w szpitalu żadnych zmian

Zygmunt Chełchowski z Ostrołęki do szpitala trafił z zawałem serca. Jest bardzo zadowolony z opieki. Ma nadzieję, że po nowym roku nie odczuje w szpitalu żadnych zmian

Właśnie rozpoczęła się prawdziwa rewolucja w służbie zdrowia! Lekarze m.in. w ostrołęckim szpitalu będą trudniej dostępni dla pacjentów. Nastąpią duże opóźnienia w zaplanowanych zabiegach i operacjach. Niektóre poradnie zostaną zamknięte. Wszystko przez ustawę wprowadzającą istotne zmiany w czasie pracy lekarzy.

Od nowego roku zgodnie z unijnymi przepisami polski lekarz będzie mógł pracować tylko 48 godzin tygodniowo. Tak jak w całym kraju, także i w Ostrołęce, nowa ustawa wywołała spore zamieszanie. 48 godzin pracy jednego lekarza to za mało, żeby szpital mógł funkcjonować tak jak dotychczas. Jest furtka w nowym prawie - lekarz może pracować do 72 godzin, ale jeśli sam się na to zgodzi. Wtedy podpisuje tzw. klauzulę opt-out, czyli poza pracą na etacie zgadza się na wzięcie nadgodzin. Te są już lepiej płatne. Jednak na takie rozwiązanie dla wszystkich medyków dyrekcja nie ma pieniędzy.

- To znacząco podniosłoby koszty działalności szpitala. Nie mamy tylu pieniędzy - mówi Włodzimierz Kucharski, zastępca dyrektora ds. medycznych w ostrołęckim szpitalu. - Płatność za nadgodziny planujemy wprowadzić przede wszystkim wśród anestezjologów. Lekarzy tej specjalności brakuje najbardziej. Rozmawialiśmy już z nimi. Wśród 14 zatrudnionych w naszym szpitalu anestezjologów, na to rozwiązanie zgodzi się prawdopodobnie od siedmiu do dziesięciu.

Jeden lekarz - dwa oddziały

Od stycznia dyżur zostaje wliczony do czasu pracy lekarza. Wcześniej, poza wypracowaniem godzin "etatowych", medyk mógł maksymalnie wziąć osiem dyżurów w miesiącu, czyli dopracować jeszcze około 130 godzin.

- Żeby zapewnić taką opiekę, jaką organizowaliśmy przed zmianami, musielibyśmy zatrudnić teraz dodatkowo czterdziestu lekarzy - mówi dyrektor Kucharski. - A jak wiadomo, nie da się tego zrobić od ręki. To zadanie na lata.

Dlatego, dyrektor zastrzega już teraz, na niektórych oddziałach lekarze będą trudno dostępni.

- Na przykład na urologii będą pracować od 8.00 do 20.00, ale pozostałą część doby będzie tam tylko chirurg - wyjaśnia Kucharski. - Będzie on wtedy równocześnie na dwóch oddziałach. Urolog będzie dyżurował pod telefonem.

I w tym momencie pojawia się kolejny problem. Jeśli lekarz przyjedzie na telefoniczne wezwanie, zgodnie z nowymi przepisami, będzie mu po tym przysługiwało jedenaście godzin wolnego.

- W takiej sytuacji wypadnięcie jednego lekarza powoduje rozpad całego grafiku - przyznaje Kucharski.

Gorączka w szpitalu

Dlatego dyrektorzy gorączkowo szukają innych sposobów na zapewnienie całodobowej opieki nad pacjentami. Zachęcają swoich pracowników do przejścia na inną formę zatrudnienia, czyli na kontrakty. Lekarz nie jest wówczas pracownikiem szpitala, ale innej placówki medycznej. Dyrektor podpisuje z nią umowę i lekarza nie obowiązuje już wtedy ustawa ograniczająca godziny pracy.

W Ostrołęce dyrekcja podpisała takie umowy z lekarzami z zakładu hemodynamiki (ostry dyżur wieńcowy) oraz planuje - z medykami z oddziału patologii noworodka i z radiologami.

Zarówno lekarze z zakładu hemodynamiki, jak i radiolodzy, według nowej ustawy są grupą pracowników, która nie może pracować dłużej niż pięć godzin dziennie, czyli 25 godzin tygodniowo z uwagi na promieniowanie, które emituje sprzęt, na którym pracują.

- Zdecydowaliśmy się na kontrakty, bo przy 25-godzinnym czasie pracy, musielibyśmy zatrudnić jeszcze przynajmniej z ośmiu lekarzy - mówi Dariusz Karwowski, kierownik zakładu hemodynamiki. - Osoby przeprowadzające koronarografię to śmietanka. U nas jest dziesięciu. To i tak bardzo dużo. Tylu jest w ośrodkach klinicznych.

Jolanta Kaczyńska, kierownik zakładu diagnostyki obrazowej i Anna Gumkowska, jej zastępca, czyli radiolodzy, przyszły negocjować godzinne stawki kontraktów w piątek.

- Mimo że zatrudnionych jest dziewięć osób, realnie pracuje u nas pięć - mówi Kaczyńska. - Przy takiej obsadzie i ograniczonym czasie pracy, nie da się zabezpieczyć całodobowej pracy naszego zakładu. Często diagnostyka, czyli tomograf, USG potrzebne jest w środku nocy. Jest wiele ostrych przypadłości, z którymi nie powinno się czekać.

- Skoro nie możemy wziąć nadgodzin, wyliczyłyśmy, ile średnio powinna wynosić nasza stawka za godzinę - mówi Anna Gumkowska. - W dzień zwykły jest to 66 złotych dla starszego asystenta, a w weekendy - 89 złotych.

Dyrektor Kucharski nie zgodził się na te warunki.

- Możemy obracać się wokół kwoty 50 złotych - odparł i stwierdził z żalem: - Jeśli nie dojdziemy do porozumienia, szpital niestety cofnie się w rozwoju.

Ostatecznie radiolodzy zgodzili się na stawki proponowane przez dyrektora, ale dyżurować będą pod telefonem. Jednak to stan tymczasowy, tylko do końca stycznia. Później lekarze wrócą do negocjacji.

- Zależy nam na tym, żeby badania były robione na miejscu, a nie w Warszawie i żeby szpital funkcjonował normalnie, dlatego zgodziliśmy się na tymczasowe rozwiązanie, które nas nie zadowala - powiedziała nam Anna Gumkowska.

Nie będzie poradni ani celibatu

Inną bolączką, związaną z nową ustawą jest też praca poradni specjalistycznych przy alei Jana Pawła II.

- Poradnia nefrologiczna dla dorosłych zostanie najprawdopodobniej zamknięta - mówi Kucharki. - Niepewna jest przyszłość poradni hematologicznej. Część jej obowiązków może przejąć poradnia onkologiczna.

Co na to pacjenci?

- Mam nadzieję, że nie odczujemy znacząco zmian - mówi Zygmunt Chełchowski z Ostrołęki.

- Lekarzom też należy się życie prywatne - dodaje ostrołęczanka Halina Brodzik, który odwiedziła męża po koronarografii.

- To się wcześniej czy później musiało stać - mówi Krzysztof Sosiński, szef związków zawodowych lekarzy w Ostrołęce. - Może trzeba było się trochę lepiej przygotować do tych zmian, ale nie wypatruję w związku z nimi jakiejś katastrofy. Podołamy im fizycznie i psychicznie. W końcu przysięga Hipokratesa nie przewiduje celibatu. A my mamy swoje rodziny i też chcemy o nie dbać. n

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki