Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ktoś zostawił dziewczynkę w kościele. - Po raz pierwszy mamy taką sytuację

Robert Majkowski
Parafianka była przerażona, gdy w kruchcie zobaczyła leżącego noworodka

W piątek, 9 stycznia, siostra zakonna - jak każdego dnia - otwierała kościół po godzinie szóstej rano. O tej porze roku jest jeszcze ciemno.

Noworodek w kruchcie

Pierwsza codzienna msza w ostrowskim kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP odprawiana jest o godz. 6.30, druga o godz. 7.00.

- Siostra otwierając drzwi niczego nie zauważyła - mówi ks. kanonik Jan Okuła, proboszcz parafii. - Dziecko znalazła później starsza parafianka, która wychodziła z kościoła po pierwszej mszy. Było kilka minut po godzinie siódmej.

Kobieta wychodziła drzwiami od strony domu parafialnego. W kruchcie, na podłodze, zauważyła jakieś zawiniątko. Zaciekawiona nachyliła się nad nim. Była przerażona, kiedy zobaczyła, że to małe dziecko. Trwała już druga msza, kiedy kobieta otworzyła drzwi do zakrystii.

- Trudno było w to uwierzyć, ale faktycznie w tym zawiniątku było dziecko - mówi ks. Jan Okuła. - Duża, ładna dziewczynka i dlatego wydawało nam się, że urodziła się co najmniej kilka tygodni temu. Zachowywała się spokojnie, nie płakała. Zrobiliśmy, co do nas należało. Policja i karetka pogotowia przyjechały w ciągu kilku minut. Potem pytałem o stan zdrowia dziecka. Okazało się, że to był jednak noworodek, ważył 4 kg i był w dobrym stanie. Nigdy dotąd nie zetknąłem się osobiście z takim przypadkiem. Najważniejsze, że dziecko żyje.

To zdarzyło się po raz pierwszy

Dziecko trafiło na oddział noworodków w ostrowskim szpitalu.

- Było trochę wyziębione, więc położyliśmy je w inkubatorze - mówi dr Jolanta Samsel, ordynator oddziału neonatologicznego. - Generalnie noworodek był w dobrym stanie. Urodził się kilka godzin wcześniej, na pewno nie w naszym szpitalu. Był donoszony. Nie wymagał leczenia, a tylko jedzenia i przytulenia. Z tym ostatnim był pewien kłopot, bo nie było matki…

Dziecko było pod szczególną opieką pań pracujących na oddziale. Robiły wszystko, żeby dziewczynka nie musiała przeżywać dodatkowego stresu. Taka sytuacja zdarzyła się każdej z nich po raz pierwszy. Nigdy jeszcze na oddział nie trafiło dziecko bez imienia i nazwiska, które w dokumentacji zapisano jako NN. Położne nazywały więc dziewczynkę po swojemu: Marysia, Zuzia, Maja.

Czasem - ale nie częściej niż raz w roku - w ostrowskim szpitalu dochodzi do sytuacji, że matka po urodzeniu dziecka w szpitalu nie chce go zabrać do domu. Dopełniane są wtedy urzędowe formalności i dziecko trafia po jakimś czasie do nowej rodziny.

- Trudno powiedzieć, czy w tym wypadku matką była nastolatka, czy może to kolejne dziecko dojrzałej kobiety - mówi dr Jolanta Samsel. - Wiadomo, że matka nie chciała, aby dziecku stała się krzywda i dlatego zaniosła je do kościoła w czasie, gdy byli tam ludzie.

Dziecko nie wymagało długiego pobytu w szpitalu. Byliśmy tam 13 stycznia, jeszcze tego samego dnia dziewczynka została zabrana do rodziny zastępczej.

- Może będzie jeszcze miała szczęście w życiu - mówi jedna z położnych.

Matka chciała, żeby żyło

Z okoliczności sprawy wynika, że ktoś, kto pozostawił dziecko w kościelnej kruchcie, chciał, żeby dziecko zostało szybko odnalezione. Był zorientowany, o której rozpoczyna się pierwsza poranna msza i wszedł do kruchty zaraz po otwarciu kościoła. Mógł się obawiać, że ktoś go zobaczy, dlatego przyszedł, gdy było jeszcze ciemno. Do kościoła wszedł przez jedne z trojga drzwi, z których wchodzący do kościoła korzystają najrzadziej. Położył je na podłodze i prawdopodobnie pospiesznie odszedł. Dziecko leżało na zimnej podłodze najwyżej pół godziny, ale było dobrze ubrane, zawinięte w kołderkę, a dodatkowo jeszcze w niekompletnym nosidełku.

W tej sprawie prowadzone jest dochodzenie w kierunku art. 160 par. 2 kodeksu karnego (narażenie innej osoby na utratę życia lub zdrowia) oraz art. 210 kk (porzucenie osoby małoletniej). Policja intensywnie pracuje. Dysponuje pewnymi dowodami, które mogą pomóc w odnalezieniu matki dziecka. Szuka też świadków tego niecodziennego zdarzenia i wszystkich innych osób, które mogą coś wiedzieć w tej sprawie.

- To trudna i nietypowa sprawa, od wielu lat nie było takiego przypadku w naszym powiecie - mówi Andrzej Krystosiak, prokurator rejonowy. - Policja robi wszystko, żeby ustalić osobę, która pozostawiła to dziecko. Nie jest jednak wykluczone, że nie pochodzi ona z naszego terenu, a wtedy jej odnalezienie będzie znacznie trudniejsze.

Co będzie dalej z dzieckiem?

Od 13 stycznia dziewczynka przebywa w rodzinie zastępczej. Najlepiej byłoby, gdyby jak najszybciej została adoptowana, bo przecież tyle małżeństw czeka na dziecko.

Do tej pory zdarzało się sporadycznie, że matka dziecka po urodzeniu pozostawiała je w szpitalu. W takiej sytuacji po 6 tygodniach matka musiała złożyć przed sądem odpowiednie oświadczenie i wtedy dziecko mogło już trafić do adopcji.

Opisywana przez nas sytuacja jest zupełnie inna, bo matka dziecka, które znaleziono w ostrowskim szpitalu, jest nieznana.

- Po raz pierwszy mamy taką sytuację, że dziecko nie ma ustalonej tożsamości - mówi Katarzyna Sobieska, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Ostrowi Mazowieckiej. - Niebawem zwrócimy się do sądu o ustalenie treści aktu urodzenia, czyli ustalenie tożsamości. Na podstawie wydanego orzeczenia sądowego w ostrowskim Urzędzie Stanu Cywilnego sporządzony zostanie akt urodzenia. Potem sąd będzie jeszcze musiał uregulować sytuację prawną dziecka. To dopiero otworzy mu drogę do znalezienia się w nowej rodzinie.

Wydłuży się więc droga dziecka do nowej rodziny, w której może liczyć na matczyną miłość. To, czego mu najbardziej zabrakło w pierwszych dniach życia.

A może "okno życia" w Ostrowi?

Matka dziewczynki, która podjęła dramatyczną decyzję o pozostawieniu noworodka, zrobiła wszystko, aby dziecko zostało szybko odnalezione. Gdyby w Ostrowi Mazowieckiej było "Okno życia", zapewne dziecko trafiłoby właśnie tam.
"Okno życia" to specjalnie przygotowane miejsce, umożliwiające matkom, które nie mogą lub nie chcą opiekować się noworodkiem, anonimowe, bezpieczne pozostawienie go w nim. Najstarsze zachowane "Okno życia" pochodzi z XII wieku i znajduje się w Rzymie. Powstało z inicjatywy papieża.

Pierwsze współczesne "Okno życia" w Polsce otwarto w 2006 roku u sióstr nazaretanek w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego i oznaczono herbem Jana Pawła II oraz logo Caritas. Każde takie okno jest otwierane z zewnątrz, ogrzewane i wentylowane z odpowiednim miejscem dla noworodka. Po otwarciu uruchamia się sygnalizacja alarmująca dyskretnie opiekunki, zazwyczaj siostry zakonne. Noworodek umieszczany jest w inkubatorze do czasu przyjazdu karetki, która zabiera go do szpitala, gdzie przechodzi badania, a następnie kierowany jest do pogotowia rodzinnego.

Równolegle uruchamiane są procedury nadania tożsamości i adopcyjna. Dzieci z okna mogą prędko trafić do adopcji, a w czasie procedury adopcyjnej - dzięki zgodzie sądu na preadopcję - przebywać już w nowej rodzinie, co zapobiega chorobie sierocej.

W Polsce jest kilkadziesiąt "Okien życia", w naszym regionie jedno - w Ostrołęce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki