Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto opłaca przewoźnika

epe
Prom Adama Chełchowskiego to w Lubielu i okolicach jedyny sposób, żeby przewieźć np. samochód na drugą stronę rzeki
Prom Adama Chełchowskiego to w Lubielu i okolicach jedyny sposób, żeby przewieźć np. samochód na drugą stronę rzeki E. Pyśk
Gdyby nie prom w Nowym Lubielu, wierni w drodze do kościoła, a rolnicy na pola musieliby nadkładać nawet 60 kilometrów. Chętnie więc korzystają z promu, a mimo to jego eksploatacja jest nieopłacalna.

Prom w Nowym Lubielu działa od ponad dwustu lat. Tak przynajmniej mówi jego obecny właściciel Adam Chełchowski.
- Wcześniej prom prowadził pradziadek, potem dziadek, ojciec, brat, a od trzech lat ja - opowiada Adam Chełchowski.
Kiedyś prom nie posiadał silnika. A ten, pomimo że przyspiesza pracę promu, sprawia też właścicielowi kłopot.
- Dwa razy do roku musi mieć przegląd - mówi Chełchowski. - A to nie takie proste, ponieważ w Polsce jest tylko dwóch specjalistów, którzy mogą taki przegląd zrobić. Przyjeżdżają do mnie. Ponadto cały czas trzeba się strzec przed złodziejami i wandalami. Mało to liny ponacinali, albo zwyczajnie ukradli?
Prowadzenie promu to działalność gospodarcza. Chełchowski płaci więc podatki, interes jest ubezpieczony. Do tej pory, na szczęście, nie było żadnego wypadku.
- A nawet gdyby był - śmieje się mężczyzna - to najwyżej nogi by sobie pomoczyli. Przecież tu jest płytko.
Jak przyznaje Chełchowski, posiadanie promu to ani zajęcie dochodowe, ani łatwe.
- Czasami się uda więcej zarobić, ale to przeważnie tylko wtedy, kiedy letnicy przyjadą - opowiada Adam Chełchowski. - Dla ludzi z Warszawy prom to po prostu atrakcja. Z promu latem i wiosną korzystają rolnicy, którzy mają swoje pola po obu stronach rzeki. Za przewóz płacą kilka złotych. Kiedy jednak ustają prace na polach, jest coraz mniej chętnych do przejazdu na drugą stronę.
- W niedzielę do kościoła - mówi właściciel. - Ale to też coraz rzadziej. Ludzie już nie tacy wierzący, jak kiedyś...
Na promie nie znaleźliśmy informacji o tym, jakie ceny obowiązują za przejazd. Właściciel również niechętnie mówił o stawkach. Podobno każdy płaci, ile uważa. My zauważyliśmy, że właściciel samochodu, który przewoził auto promem, wręczył przewoźnikowi pięć złotych. Prom jest jednak potrzebny, bo zaoszczędza i kilometry, i czas. Gdyby chcieć się dostać na drugą stronę Narwi, trzeba by jechać z Nowego Lubiela w kierunku Wólki Kunińskiej i Różana. Daje to około 60 km. Na pewno taniej więc i szybciej jest przedostać się na drugi brzeg rzeki promem. - Są takie wspólne, ręczne wioskowe promy, np. w Łachach - opowiada Adam Chełchowski. - Działają jednak sezonowo i są zbudowane na własną rękę.
Prom, który należy do rodziny Chełchowskich, to jednostka pływająca. Musi dostosować się do przepisów prawa wodnego. Może przewieźć do ośmiu ton ładunku.
- Myślę poważnie o tym, żeby zamknąć interes - mówi Chełchowski. - Nie opłaca się. Wątpię jednak, czy ktoś by to kupił ode mnie.
Adam Chełchowski jest rolnikiem.
- Dawniej prowadzenie promu przechodziło z pokolenia na pokolenie - mówi. - Mój syn skończył studia, nie mieszka z nami i nie chce przejąć promu. Czasami mi tylko w niedzielę pomaga, jak jest więcej ludzi.
Chełchowski jest właścicielem terenów dojazdowych do promu z prawego i lewego brzegu Narwi. Do jego obowiązków należy więc utrzymywanie dróg. - Podsypywanie brzegów piaskiem - wymienia kolejne swoje powinności Adam Chełchowski. Obecny właściciel promu szacuje, że interes zamknie za około trzy lata. W jaki sposób rolnicy i inni mieszkańcy okolicznych miejscowości będą się wówczas przedostawać na drugi brzeg rzeki, nie wiadomo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki