Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto komu podkłada świnię

Anna Suchcicka
Halina Borowska nie ma wątpliwości, że śmierdzą świnie
Halina Borowska nie ma wątpliwości, że śmierdzą świnie Anna Suchcicka
Przy bocznej ulicy biegnącej nieopodal chorzelskiego rynku od lat mieszkają świnki. Rok temu zaczęły śmierdzieć - nie spodobało się to mieszkańcom sąsiednich domów, którzy zażądali natychmiastowej likwidacji hodowli. Zebrali podpisy i udali się do burmistrza. - Obiecał mi, że zlikwiduje natychmiast hodowlę, pewno chciał się tylko pozbyć głupiej baby - narzeka na fetor i na opieszałość burmistrza Halina Borowska, mieszkająca przy ulicy 1 Maja.

Komentuje Tadeusz Bałtrukowicz, starszy instruktor higieny w przasnyskim sanepidzie:

- Dochodziły do nas sygnały, że mieszkańcy ul. 1 Maja w Chorzelach nie mogą wytrzymać smrodu, ale oficjalnie nikt tego faktu nam nie zgłosił. Wkrótce wybierzemy się tam, by zobaczyć, jak do sprawy ustosunkował się burmistrz. To już kolejny przypadek w Chorzelach, w którym burmistrz nie potrafi wyegzekwować swojej decyzji. Mieliśmy podobną hodowlę przy placu Kościuszki. Wówczas też starano się wszystko zrobić cudzymi rękami, ale jakoś zmobilizowaliśmy burmistrza i sprawa została załatwiona. W przypadku ewidentnego zagrożenia zdrowia lub życia istnieje możliwość wydania przez inspektora sanitarnego nakazu o przerwanie działalności ze skutkiem natychmiastowym, ale wszystko musi się odbywać zgodnie z prawem. Wydajemy wówczas decyzje, dajemy termin, sprawdzamy wykonanie, jeśli nie pomaga, można nałożyć karę grzywny, potem jest komornik... czyli jest to dokładanie ten sam tryb, którym dysponuje burmistrz.

Borowska twierdzi, że najbardziej cuchnie w nocy. - Co roku śmierdziało, ale w tym roku bardzo się nasiliło. Ale zawsze pan Wilga, właściciel trzody zwalał wszystko na oczyszczalnię. Ale raz poszliśmy i sprawdziliśmy: przy oczyszczalni nie śmierdziało, a przy chlewiku i owszem - opowiada kobieta. - Zresztą czy ktoś zna rasę świń, która nie śmierdzi - dodaje Edward Uniewski, którego dom sąsiaduje z hodowlą.

Burmistrz nakazał

Burmistrz Janusz Nidzgorski przychylił się do prośby mieszkańców ulicy 1 Maja i w październiku ubiegłego roku nakazał likwidację hodowli do 16 kwietnia 2002 roku. "Stwierdzono prowadzenie hodowli trzody chlewnej w ilości 62 sztuk (w różnym wieku) - co jest sprzeczne z obowiązującymi przepisami. Ustalono, że działka nie jest przeznaczona pod hodowlę zwierząt gospodarskich" - czytamy w uzasadnieniu burmistrzowskiej decyzji. Wyznaczony termin jednak minął, nastały upały, a wraz z nimi, jak twierdzą sąsiedzi chlewni, wzmógł się fetor. Po raz kolejny udali się więc do burmistrza, który zarządził konfrontację mieszkańców z hodowcą. - Nie wiem z jakiego powodu to zrobił. Chciał sobie zrobić jakieś przedstawienie, czy wywołać bójkę? - zastanawia się Borowska. Konfrontacja nie przyniosła żadnych rezultatów, większość przybyłych żądała natychmiastowej likwidacji, inni przyzwolili, by hodowca dochował swój dobytek do wieku "sprzedażnego". Ostateczną decyzję miał wydać burmistrz - nie wydał. Na bezradność głowy gminy narzeka również Edward Uniewski: - Burmistrz wydał pisemny nakaz, którego, jak twierdzi, już nie cofnie, ale teraz chce byśmy sami skierowali sprawę do sanepidu albo do ochrony środowiska. A jeżeli to nie pomoże, radzi zwrócić się do sądu.

Jeszcze trzy miesiące

Właściciele świń mieszkają kilka ulic dalej. Opowiadają, że hodowlę prowadzą już od 15 lat. Były czasy, że prosiaków było nawet ponad 100 - i nigdy nikomu nie przeszkadzały. - Jak jesteś biedny i nie dajesz sobie rady to cię dechą po łbie, boś leń, a jak komuś lepiej, to na pewno złodziej albo drań. Po co mu lepiej, po co sobie radzi? - Barbara Wilga uważa, że działaniami mieszkańców ulicy 1 Maja kieruje czysta zawiść. Państwo Wilgowie mówią o oczyszczalni, która jest oddalona od chlewni zaledwie kilkadziesiąt metrów. - Jak oczyszczalnia funkcjonowała dobrze, to nikomu nic nie śmierdziało. Ale w zeszłym roku coś się zatakało i smród stał się bardzo odczuwalny, i to nie tylko w tamtych okolicach, ale w całych Chorzelach - wyjaśnia Ryszard Wilga. Gospodarz deklaruje, że problem zniknie najdalej za trzy miesiące. - Strona przeciwna uparła się, by zlikwidować hodowlę natychmiast, ale ja nawet nie mam gdzie tych świń przewieźć. A na targ też się nie nadają, bo do sprzedaży idą albo małe prosiaki, albo duże tuczniki. W innym przypadku kupcy od razu zaczną przypuszczać, że z moją trzodą jest coś nie tak. Hodowcy podkreślają, że odwołali się od pierwszej decyzji i burmistrz słownie zezwolił im na dalszą działalność nie określając żadnego terminu.

Będzie nowa oczyszczalnia

- Dla nas dobre i pół roku więcej, bo mamy trójkę dzieci na studiach i każdy grosz jest ważny. Janusz Nidzgorski, burmistrz Chorzel: - W ubiegłym roku wyznaczyliśmy termin ostatecznej likwidacji hodowli, ale termin minął i pojawiły się kolejne skargi mieszkańców ulicy 1 Maja - mówi burmistrz Janusz Nidzgorski. - Rozumiem obie strony: dla jednych zapach jest nie do zniesienia, a druga strona to bardzo pracowici ludzie, po ciężkich przejściach, dla których każdy grosz jest ważny. By osiągnąć jakieś porozumienie, zorganizowałem spotkanie w Urzędzie Gminy. Większość mieszkańców ulicy 1 Maja nie wyraziła jednak zgody na dochowanie kolejnego miotu świń przez państwa Wilgów. Jeśli więc właściciel nadal nie zlikwiduje hodowli, to sprawa trafi do ochrony środowiska i sanepidu. Jeżeli to nie pomoże, trzeba będzie wystąpić na drogę sądową. Ale moim zdaniem należałoby sprawę załatwić na drodze pokojowej. Do uciążliwości zapachowej na pewno przyczynia się także oczyszczalnia ścieków, której wydajność jest już zbyt mała i dlatego jesienią zostanie ogłoszony przetarg na budowę nowej oczyszczalni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki