Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzywy kręgosłup, prosty zarobek

Jarosław Sender
Chorzy, cierpiący ludzie nie zawahają się wydać kilkudziesięciu złotych, byle tylko ból minął. Nawet, jeśli podejrzewają, że badanie kręgosłupa to zwykła lipa

Trzy minuty w gabinecie i kilka kresek narysowanych flamastrem wystarczy żeby zdiagnozować chory kręgosłup? Niekoniecznie. Przekonało się o tym kilkadziesiąt osób, które wzięły udział w bezbolesnym i nieinwazyjnym badaniu całego kręgosłupa i stóp, które przeprowadzane było w Ostrołęce.

O tego typu badaniach pisaliśmy w TO 23/ 8 czerwca 2010. Wtedy badanie cieszyło się ogromną popularnością wśród ostrołęczan, zgłosiło się na nie ponad 100 osób. Do naszej redakcji zadzwoniła wówczas zaniepokojona pani Janina, która zapisała się na badanie, ale postanowiła sprawdzić w In¬ternecie na czym ono polega.

- Wpisałam w wyszukiwarce hasło "topografia interferencyjna" i od razu wyskoczyło mi kilka stron artykułów na temat tych badań - opowiadała wtedy pani Janina. - Zaczęłam to przeglądać i okazało się, że to jedno wielkie oszustwo. Z tego, co się dowiedziałam te badania to pic na wodę. Chodzi tylko o to, żeby wyłudzić od ludzi pieniądze.

Okazało się, że faktycznie lekarze nigdy nie słyszeli o takiej metodzie, a wyniki niczego nie obrazują. Takie badanie może zrobić za darmo każdy lekarz rodzinny.

Nie będzie kolejki

Minęło kilka miesięcy i ponownie w lokalnej prasie ukazało się zaproszenie na bezbolesne i bezinwazyjne badania całego kręgosłupa. Zamieściła je firma z Luboszewa, koło To¬maszowa Mazowieckiego. Frekwencja ponownie dopisała, mimo że badanie było tym razem droższe, kosztowało 30 zł (w czerwcu - 19 zł - przyp. red.), okazało się również, że można przy okazji przebadać stopy, w pakiecie z kręgosłupem za jedyne 50 zł. Z takiej okazji nie można było nie skorzystać, dlatego postanowiłam wybrać się na badania.

W ogłoszeniu podane były dwa numery komórkowe, wybrałam jeden i zadzwoniłam żeby umówić się na badanie. Po kilku sygnałach odebrała pani, która powiedziała, że na rano wszystkie terminy są już zajęte i może zapisać mnie dopiero po godz. 15.00 Dodała, że badanie trwa kilka minut, więc nie powinno być kolejki.

Chcą wyciągnąć pieniądze

Tym razem badania odbywały się w Specjalistycznej Poradni dla Kobiet przy ul. Hallera. We wtorek stawiłam się tam punktualnie. W poczekalni zastałam kilka osób czekających na swoją kolej.

- Nie wiecie państwo jak wygląda badanie? - zagaiłam.

- Nie mam pojęcia, też się nad tym zastanawiam - odpowiedziała mi pani Katarzyna.

Zaczęłyśmy niezobowiązującą rozmowę na ten temat.

- Słyszałam, że takie firmy często oszukują ludzi - przyznała po chwili. - Ale niedawno miałam wypadek samochodowy, składali mi miednicę. Kręgosłup mi dokucza, dlatego muszę trochę go rozruszać. W ogłoszeniu napisali, że do badania dołączają zestaw ćwiczeń.

- Nie lepiej byłoby iść do lekarza, poprosić o prześwietlenie? - zapytałam ostrożnie. - Z kręgosłupem nie ma żartów.

- Lepiej, ale najpierw trzeba stać w długiej kolejce, potem zdobyć skierowanie na prześwietlenie i znowu czekać - opowiada znużonym głosem. - A tutaj szybko i sprawnie. Co nie znaczy, że nie wybiorę się z wynikami do lekarza. Lepiej chuchać na zimne.

- Ja słyszałem, że to oszuści są - włączył się do naszej rozmowy pan Marian, 60-letni ostrołęczanin. - Chcą tylko pieniądze od ludzi wyciągnąć.

- To co pan w takim razie tu robi - zapytałam, nie kryjąc zdziwienia.

- Wie pani, stary człowiek szuka każdej pomocy - odpowiedział. - Kto wie, 30 zł nie majątek, a może coś pomoże - dodał filozoficznie. - Wyniki przyjdą to dobrze, nie przyjdą to jakoś przeboleję. Po sądach się z nimi nie będę ciągał.

Kilka kresek i "klik"

W końcu nadeszła moja kolej. Weszłam do gabinetu, przy biurku siedziały trzy młode dziewczyny.

- Macie mnóstwo pacjentów - powiedziałam pół żartem pół serio.

- Nie narzekamy - odpowiedziała mi z uśmiechem jedna z pań.- Chce pani zbadać sam kręgosłup, czy także stopy? - zapytała, przechodząc od razu do rzeczy.

- I to i to - odpowiedziałam.

- Proszę w takim razie się rozebrać i stanąć tam - wskazała ścianę na przeciwko biurka, na którym stał laptop.

Zastosowałam się do wskazówek. Blondynka stanęła za mną.

- Trochę w prawo - instruowała mnie pani siedząca za biurkiem.

W tym czasie blondynka zaczęła mi zadawać szybkie pytania: Czy boli panią pod łopatkami? Czy ma pani problemy z odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa? Czy sztywnieje pani kark? Czy ma pani migreny albo uporczywe bóle głowy? Moje odpowiedzi oczywiście trafiały w próżnię, nikt ich nie zapisywał. Na koniec pani narysowała kilka kresek na moich plecach. Znałam ten scenariusz z czerwcowych badań. Potem usłyszałam "klik" i było po badaniu.

- I jak wyszło? - zapytałam.

- Dostanie pani za dwa tygodnie wynik - odpowiedziała trzecia dziewczyna, która do tej pory nie mówiła nic. - Najlepiej żeby poszła pani z nim do ortopedy, on wyjaśni, co pani dolega.

- Poza tym dostanie pani zestaw ćwiczeń, które pomogą na ból - dodała blondynka.

Przyszła kolej na badanie stóp. Panie kazały mi stanąć na urządzeniu w kształcie kwadratu. Przykryły moje stopy specjalną - jak mi wyjaśniły - folią i zrobiły zdjęcie. Nie chciały jednak komentować go. Zbyły mnie jak w przypadku badań kręgosłupa.

- Wynik dostanie pani za dwa tygodnie - usłyszałam ponownie.

Po wyjściu z gabinetu, oczekujący ludzie zarzucili mnie pytaniami.

Opowiedziałam, jak wyglądało badanie.

- I to wszystko? - zapytał pan Marian. Kiwnęłam głową. - To oszustwo - stwierdził.

- To co, wychodzi pan? - zapytałam.

- A skąd - odpowiedział zdziwiony, że zadaję takie pytanie. - Zbadam się, a potem poczekamy na wyniki.

Większość osób mu przytaknęła, a ja wyszłam z mieszanymi uczuciami.

Krzywy czy prosty

Wyniki przyszły na czas, można je było odebrać w przychodni.

- Pochylenie tułowia do przodu, boczne skrzywienie kręgosłupa w prawą stronę, kifoza piersiowa spłaszczona, lordoza lędźwiowa spłaszczona - patrzyłam na swój wynik zaskoczona. W życiu nie miałam problemów z kręgosłupem, a dla laika zdecydowanie nie brzmiało to dobrze. Dalej były zalecenia: hydromasaż, pływanie stylem klasycznym, jazda na rowerze i nartach, ćwiczenia ogólnousprawniające. Do wyników dołączony był zestaw ćwiczeń kręgosłupa szyjnego, piersiowego i lędźwiowego. A do tego wyniki badania stóp, a tam jeszcze więcej zagadek, w opisie przeczytałam min., że mam kąt koślawości palucha w normie, prawą i lewą stopę wydrążoną, a w prawej stopie mam podwyższone wysklepienie. Zalecenia: kąpiele solankowe i masaż manualny stóp.
Postanowiłam, że skorzystam z rad jednej z pań, które wykonywały badanie i umówiłam się na konsultację z doktorem Mieczysławem Gadom¬skim, ordynatorem oddziału ortopedycznego w ostrołęckim szpitalu.

- Nie wierzę w takie badania - powiedział na wstępie lekarz. Na mój wynik patrzył z niedowierzaniem. - Z tego badania nic nie wynika. Nawet jeśli pacjent przyjdzie do mnie z takim wykresem, a podejrzewam u niego poważniejsze schorzenie to zlecę prześwietlenie. Czy ktoś chociaż panią ustawił prawidłowo do badania? - zapytał.

Opowiedziałam, co działo się przez te kilka minut w gabinecie podczas badania.

- Zbadam panią - stwierdził po chwili lekarz. - Zobaczymy, jak wygląda pani kręgosłup.

Po chwili okazało się, że mam prosty kręgosłup i nic co wykazało poprzednie badanie nie jest prawdą. Wynik badania stóp też był niewiarygodny.

- Jak można wyliczyć kąty ze zdjęcia, na którym nie widać kości? - zastanawiał się dr Gadomski. - To jest absurdalne. Nie wiadomo, kto wykonuje te badania, opis robi się na podstawie zdjęcia, ale czy pacjent został prawidłowo ustawiony? Czy osoba, która wykonuje badanie jest odpowiednio przeszkolona? Ja nie znam podobnej metody, nie jest ona również opisana w żadnym specjalistycznym podręczniku. Wydaje mi się, że ktoś robi na tym po prostu pieniądze.

Badania dla… dzieci

Wyposażona w nową wiedzę zadzwoniłam do pani Sylwii, właścicielki firmy, która przeprowadzała badania kręgosłupa. Opowiedziałam jej o wynikach obu badań.

- Mogę wypowiedzieć się jedynie w sprawie badania stóp - zaznaczyła od razu. - Kręgosłupem zajmuje się moja wspólniczka. Badania stóp są jak najbardziej prawidłowe. Nie trzeba mieć prześwietlenia kości, żeby opisać kąty, na zdjęciach doskonale widać, w jakim stopniu stopa jest zniekształcona.

Następnie przekazała telefon swojej wspólniczce.

- Nasza aparatura ma atesty medyczne - zapewniła mnie kobieta. - Producent aparatu podał normy, według których wyliczamy wszystkie parametry. Lekarze różnie do tego podchodzą, ale pamiętajmy, że jest to metoda, która bada przede wszystkim wady postawy, nie dia¬gnozuje zwyrodnień czy jakichś innych uszkodzeń kręgosłupa. Dlatego polecana jest szczególnie dla dzieci i młodzieży.

Najwyraźniej o tym panie zapomniały napisać w ogłoszeniu, bo większość ich pacjentów to osoby starsze.

- Skoro to taka wspaniała metoda, to dlaczego nie jest ona powszechnie używana w szpitalach i przychodniach? - zapytałam.

- Niektóre przychodnie jak najbardziej korzystają z tego - zapewniła mnie. - Jednak na prześwietleniu widać więcej schorzeń. Dlatego lekarze wolą robić inne badania. Takich firm jak nasza, w Polsce są cztery. Jedna z nich oszukuje klientów. My jesteśmy solidną firmą, od maja ubiegłego roku jeździmy po Polsce i wykonujemy badania. Rzadko zdarza nam się, żeby ktoś miał pretensje. Pani wynik również jest prawidłowy, proszę spojrzeć, że odchylenie kręgosłupa wynosi 5 milimetrów, to bardzo dokładny pomiar, gołym okiem lekarz na pewno tego nie dostrzegł.

- A jaką ma pani specjalizację? - zapytałam.

- Jestem fizjoterapeutką - odpowiedziała. - Jeśli jest pani niezadowolona z badań możemy zwrócić pieniądze - ucięła rozmowę, nie komentując reszty wyniku.

Bazgroły zamiast badania

Kilka dni później spotkałam na ulicy panią Katarzynę.

- Dzień dobry - przywitałam się. - Jak pani wyszły badania?

- Szkoda gadać - odpowiedziała. - Człowiek naiwny dał się tak omamić. Poszłam z tymi wynikami do lekarza, a on spojrzał na mnie i powiedział, że to jakieś bazgroły są i jemu to nic nie mówi. Wyrzuciłam pieniądze w błoto. Nawet zadzwoniłam do tej firmy, żeby powiedzieć co myślę. Usłyszałam jedynie, że lekarz się nie zna na badaniach i że pani wie lepiej. Nie chciało mi się z nią nawet dyskutować. Straciłam nie tylko pieniądze, ale i czas.

Przy okazji okazało się również, że nasze opisy badania różnią się od siebie, ale zalecany zestaw ćwiczeń jest taki sam. Wspólnie z panią Katarzyną doszłyśmy do wniosku, że czasem lepiej jest postać w kolejkach i zgłosić się do specjalisty niż szukać pośrednich rozwiązań. Cudów nie ma, dlatego nie dajmy się nabić w butelkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki