Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krze garną się do korzeni

Aldona Rusinek
Familia Chodkowskich przy kamieniu pamiątkowym I zjazdu
Familia Chodkowskich przy kamieniu pamiątkowym I zjazdu A. Rusinek
2 lipca. Upalne południe w Chodkowie Wielkim. Kościół pw. św. Piotra i Pawła wypełnił się tłumem. Pod kościołem sznur samochodów z rejestracjami z całej Polski. To familia Chodkowskich nabożeństwem rozpoczynała swój III Zjazd Rodzinny. Mszę celebrował ks. Grzegorz Chodkowski, ziomek z Krzyżewa, obecnie duszpasterz parafii Zbójna.

Po nabożeństwie goście przeszli pod kamień na rozstajach dróg, obok szkoły, upamiętniający pierwszy zjazd rodzinny, który odbył się w 2001 roku.
Tam ciocie, stryjków, wujków, krewnych z całej Polski i ze świata witali Karolina Klus i Grzegorz Chodkowski. Wspomagał ich wiceprezes Stowarzyszenia Rodów Chodkowskich - Jan Krzysztof Chodkowski. W tłumie krył się skromnie senator Jan Chodkowski w towarzystwie małżonki. Co i rusz rozbrzmiewały radosne powitania, błyskały flesze aparatów fotograficznych. Gospodarze spotkania witali gospodarzy gminy i powiatu, wójta Wojciecha Gąsiewskiego i starostę Kazimierza Białobrzeskiego.
- Na pierwszym zjeździe posadziliśmy dąb, na drugim postawiliśmy pamiątkowy kamień, dzisiaj możemy pochwalić się książką o rodach Chodkowskich "Gniazdo i krze" - zapowiedziała Karolina Klus.
Książki nie byłoby bez inicjatywy senatora Jana Chodkowskiego, jej autora Adama Pszczółkowskiego oraz wielu Chodkowskich, którzy dzielą się w niej wspomnieniami.
- Odmawiałem senatorowi, który mnie namawiał do napisania tej swoistej monografii przez dwa lata - wyznał Adam Pszczółkowski. - W marcu 2003 roku padłem. I zabrałem się do roboty, w której wielki udział miał Jan Krzysztof Chodkowski. Z nim objeżdżałem bohaterów wspomnień po całej Polsce. Jeśli wyrzucano nas drzwiami, pchaliśmy się oknami. Byliśmy też wielokrotnie pięknie goszczeni, wypiliśmy morze alkoholu w atmosferze wspaniałych rodzinnych wspomnień. Ta książka jest sukcesem wszystkich autorów wspomnień. A także Dariusza Chodkowskiego, który pomógł nam technicznie zredagować publikację i Piotra Pijanowskiego, który opatrzył ją współczesnymi fotografiami. Książka ma specyficzną wartość, bo zdążyliśmy w niej utrwalić wspomnienia kilku osób, które tuż potem odeszły. A to bardzo cenne.
Wszystkich zaangażowanych w powstanie książki obdarowano pamiątkowymi dyplomami.

- W organizację tegorocznego zjazdu zaangażowało się wiele osób, bo to rodzinne świętowanie, ku naszej radości coraz bardziej się rozrasta - powiedział nam senator Jan Chodkowski, prezes Stowarzyszenia Rodów Chodkowskich, jeden z jego nestorów. - Jan Krzysztof Chodkowski i Leszek Chodkowski, wiceprezesi Stowarzyszenia, skarbnik Jerzy Chodkowski z Ciechanowa i wielu innych ludzi emocjonalnie związanych z Chodkowem, z korzeniami rodzinnymi bardzo pomagają w organizowaniu zjazdów. Pierwszy zjazd rodu Chodkowskich odbył się w 2000 roku. Pomysłodawcą był Jan Krzysztof Chodkowski. Dziś mieszka w Ursusie, ale korzeniami tkwi w gminie Płoniawy. Tu spędza każde lato, zna wielu Chodkowskich z różnych krzy: Tyburciaków, Fortunaciaków, Bolesi, Kowali (nazwy krzy przenoszone przez żeńską linię rodu wywodziły się od imion lub przydomków protoplastów sprzed wieków - przyp. red.). Drugi zjazd odbył się rok później. Wtedy także na życzenie jego uczestników zawiązaliśmy Stowarzyszenie Rodów Chodkowskich, czując potrzebę nie tylko okazjonalnego jednoczenia się. W statucie mamy zapisy o wzajemnym wspieraniu się, pomaganiu sobie, kultywowaniu rodowych tradycji. Chcielibyśmy także wspomagać młodych, zdolnych Chodkowskich stypendiami. Ale z własnych składek takiego ciężaru nie jesteśmy w stanie udźwignąć. W tej chwili szukamy odpowiedniego partnera do zawiązania fundacji stypendialnej.

Po oficjalnej części Chodkowscy ustawiali się w kilku kolejkach: po książkę, po pamiątkową pieczęć III zjazdu, po autograf autora i pod namiotem w którym wydawano obiad. Najdłuższe kolejki wiły się do książki i do schabowego.
A pod starymi topolami na placu szkolnym rozbrzmiewał gwar wspomnień, wywołanych także zapiskami w monografii "Gniazdo i krze".
Grażyna Chodkowska z Gruduska - żona świętej pamięci Witolda, mówi, że prababcia męża, Scholastyka wywodziła się z Bobina, a dziadek Franciszek z Chodkowa. Grażyna Chodkowska przyjechała z córkami Olgą i Katarzyną.
Obok na ławeczce przegląda książkę Ewa Amenda, z domu Chodkowska. Też mieszka w Grudusku, ale wywodzi się z Rączek w gminie Krasne.
- Z książki dowiedziałam się, że mój pradziadek Wojciech Chodkowski, który żył w drugiej połowie XIX wieku miał trzy żony i siedemnaścioro dzieci - postrzega nie bez podziwu.

W stanie Connecticut w USA urodziła się Miriam Chodkowsky, córka Jan Mieczysława Chodkowskiego z Ulatowa w gminie Płoniawy.
- Ojciec urodził się wprawdzie w USA, ale dziadkowie wrócili tutaj, gdy miał pięć lat - opowiada rodzinne historie Miriam. - Podczas drugiej wojny światowej ojciec był w Armii Krajowej, więc po wojnie musiał znów wyemigrować do Stanów. Tam urodziłam się ja i moje dwie siostry. Po raz pierwszy przyjechałam do Polski w 1991 roku, żeby poznać kraj moich przodków, Mariana i Marianny Chodkowskich, wywodzących się z tej gminy. Wyszłam za mąż za warszawiaka i wsiąkłam w Polskę. Pracuję w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jestem po raz drugi na familijnym zjeździe i uważam, że jest to wspaniała inicjatywa, jak wiele innych oddolnych inicjatyw społecznych. Mam tutaj okazję poznać historię mojej rodziny, spotkać się z tyloma bliższymi i dalszymi krewnymi. Poznaję coraz więcej Chodkowskich. To duże przeżycie. Podróż sentymentalna, ale także nowa wiedza.

Z Chodkowa Wielkiego wywodzi się też sprzed wieków cała rodzina Dariusza Chodkowskiego.
- Wykazał to Adaś Pszczółkowski w swojej książce, której byłem redaktorem techniczno-graficznym. Jestem z krza Fortunaciaków, od Fortunata de Chodkowo - bo tak tytułowali się nasi przodkowie w XV wieku, kiedy jeszcze nie było nazwisk - mówi Dariusz Chodkowski z Olsztyna. - Mój dziadek Franciszek budował tę szkołę, mój ojciec Wacław do niej chodził. Ja urodziłem się w Pasymiu, mieszkam w Olsztynie. Ale całe dzieciństwo spędzałem tutaj, u dziadków. Pamiętam "szare godziny", kiedy we wsi nie było jeszcze prądu. Siadaliśmy przy stole po kolacji, babcia zapalała lampę i toczyły się rodzinne opowieści. Mój ojciec wspaniale orientował się w rodowych historiach. Stąd wiele wiem o Chodkowskich. I choć jestem życiowo nastawiony na to, co nowe, nieznane, lubię patrzeć w przyszłość, to wciąż ta rodzinna historia mnie wciąga. Kiedy babcia Władzia zmarła w 1986 roku zrobiło mi się smutno, że nie będę już tutaj przyjeżdżał, ale okazuje się, że teraz mam znów okazję dzięki zjazdom. Jestem pełen uznania dla inicjatorów tej inicjatywy i dla senatora Chodkowskiego za pomysł wydania książki o naszych rodach.

Przy okazji zjazdu familijnego odbył się także II Kongres Stowarzyszenia Rodów Chodkowskich. Uczestniczyło w nim kilkudziesięciu ze 120 członków. Wybrano zarząd na kolejną czteroletnią kadencję. Prezesem (Jan Chodkowski zrezygnował z piastowania tej funkcji) został Jan Krzysztof Chodkowski, wiceprezesami Wojciech Chodkowski z Pułtuska i Andrzej Chodkowski z Warszawy. Skarbnikiem został Grzegorz Chodkowski, a sekretarzem Barbara Majkowska.
Rozszerzono także cele statutowe stowarzyszenia o działalność charytatywną kulturalną i turystyczną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki