Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kręta droga i rosyjska przemiana Jakuba Świerczoka

Piotr Janas
Jakub Świerczok
Jakub Świerczok FOT. Piotr Krzyżanowski
Napastnik KGHM Zagłębia Lubin Jakub Świerczok obchodzi dziś 25 urodziny. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć niełatwą drogę, która zaprowadziła najskuteczniejszego obecnie strzelca "Miedziowych" do reprezentacji Polski.

O urodzonym w Tychach napastniku głośno zrobiło się w sezonie 2011/2012. Wtedy to w barwach pierwszoligowej Polonii Bytom strzelił 12 bramek w 18 meczach rundy jesiennej, czym zwrócił na siebie uwagę nie tylko klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, ale także tych z zagranicy.

Sezonu w Bytomiu nie dokończył. W grudniu 2011 roku 19-letni wówczas Świerczok na antenie Orange Sport poinformował, że od stycznia będzie piłkarzem 1.FC Kaiserslautern. „Czerwone Diabły” znajdowały się wtedy w strefie spadkowej 1. Bundesligi i pilnie poszukiwały skutecznego napastnika. Za Świerczoka Niemcy zapłacili ponad 400 tys. euro.

„Świeży” dostał duży jak na obcokrajowca za Odrą kredyt zaufania. W pierwszym meczu rundy wiosennej z Werderem Brema wyszedł w podstawowym składzie. Zaprezentował się nieźle, ale gola nie strzelił. W pierwszym składzie pojawił się jeszcze dwukrotnie, trzy razy wchodził z ławki, ale potem już nie powąchał murawy, a Kaiserslautern spadło z ligi.

Postanowił odbudować formę w Polsce. Został wypożyczony do Piasta Gliwice, ale tam plany pokrzyżowała mu kontuzja. Rozegrał tylko 31 min w spotkaniu gliwiczan z Pogonią Szczecin, a następnie na zgrupowaniu kadry młodzieżowej zerwał więzadła i wypadł z gry na wiele miesięcy.

Wrócił do Niemiec, ale tam nie chciano już na niego stawiać i zesłano do czwartoligowych rezerw, gdzie... też nie dostawał szans. Na domiar złego niedługo potem kolejny raz zerwał więzadła. W sezonie 2013/2014 uzbierał tylko 87 min (w czterech meczach) we wspomnianych rezerwach i strzelił dwa gole. Nie widząc perspektyw na poprawę swojej pozycji wrócił do kraju. Rękę wyciągnął do niego bydgoski Zawisza.

- Mogłem pójść do każdego klubu w Polsce, ale pomyślałem, że zawsze będę mógł wrócić, a Bundesliga to ogromna szansa. Nigdy nie byłem słaby, więc nie potrafiłem przyjąć tego, że nie gram. Nie zamierzałem grać w czwartej lidze, przecież tam byli zawodnicy, przy których w ogóle się nie rozwijałem. Jestem przekonany, że gdybym występował we wszystkich spotkaniach, to byłbym królem strzelców tej ligi. W ekstraklasie, po tych kilku miesiącach w Niemczech, czułem się jak w juniorach. Dostałem piłkę, mogłem się obrócić, nikt mnie nie atakował - powiedział w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Świerczok, wywołując niemałe poruszenie.

Ligowa rzeczywistość okazała się być dla niego trudniejsza. Po powrocie do Ekstraklasy - w Zawiszy Bydgoszcz i Górniku Łęczna - rozegrał łącznie 46 meczów, strzelił 11 goli.

- Kuba trafił do nas po ciężkim okresie w Kaiserslautern, gdzie przez półtora roku nie grał i leczył poważne kontuzje. Ówczesny prezes Zawiszy (Radosław Osuch - przyp. PJ) postanowił dać mu szansę, co moim zdaniem było dobrą decyzją. Świerczok był niezwykle pewnym siebie piłkarzem, więc trzeba było wiedzieć, jak z nim rozmawiać, jak do niego dotrzeć. Przez wspomniane kontuzje musieliśmy powoli i umiejętnie go wprowadzać, ale suma summarum strzelił kilkanaście bramek i osobiście dobrze mi się z nim współpracowało - wspomina Mariusz Rumak, który prowadził wtedy Zawiszę.

W lipcu 2015 roku Świerczok przeniósł się z Bydgoszczy na Lubelszczyznę. Podpisał kontrakt z Górnikiem Łęczna, gdyż nalegał na to szkoleniowiec Jurij Szatałow.

- Odradzano mi sprowadzanie tego chłopaka. Mówiono mi, że ma nadwagę, jest cholernie pewny siebie i trudny w prowadzeniu. Ja jednak spotkałem się z nim w Poznaniu, porozmawialiśmy sobie i ustaliliśmy warunki naszej współpracy. Potem w prasie czytałem, że Kuba spóźniał się na treningi. Nie wiem gdzie, bo na moje zajęcia nie spóźnił się nigdy, ani razu, a prowadziłem go nie tylko w Łęcznej, ale też później w GKS-ie Tychy - mówi Szatałow.

- Absolutnie nie zgadzam się z opinią, że Świerczok ma trudny charakter. Pewnie, nieraz koledzy byli na niego źli za niektóre zachowania na boisku, bo to typ napastnika niezwykle pazernego na gole. Poza murawą jednak nie było problemów, szatnia go lubiła. Jedyne co mogę mu zarzucić, to brak samodyscypliny i profesjonalnego podejścia do zawodu w niektórych kwestiach. Kuba miał problemy z nadwagą, lecz gdy raz czy drugi nie zmieścił się w meczowej 18 i dostał reprymendę, to zmienił podejście i problemy się skończyły - podkreśla Szatałow.

Ich drogi zeszły się ponownie już na poziomie Nice 1 ligi, gdy we wspomnianych wyżej Tychach urodzony w ZSRR szkoleniowiec objął zespół po zwolnionym Kamilu Kieresiu.

- Co ciekawe znów zastałem Kubę w złej formie fizycznej i z nadwagą. Odezwały się w nim stare demony, ale daleki byłem od skreślania go. Po prostu znów musiałem nad nim popracować, ale on się w żaden sposób nie obrażał, ani nie stroił fochów. Cieszę się, że w rodzinnych stronach się odblokował i trafił do Zagłębia Lubin, skąd wypromował się do reprezentacji. Kiedy dostał powołanie, to zanim jeszcze zostało to oficjalnie ogłoszone, zadzwonił do mnie i mi podziękował. To miłe z jego strony, zresztą to zawsze był bardzo kulturalny chłopak, który sporo przeszedł i na pewno się zmienił - kończy Szatałow.

Podobne zdanie miał o nim trener, który ściągnął do Lubina, czyli Piotr Stokowiec.

- Co to znaczy, że piłkarz ma trudny charakter? - pytał retorycznie na jednej z konferencji.

- Dla mnie nie ma czegoś takiego, to tylko taka wymówka dla tych, którzy nie mogą dotrzeć do danego zawodnika - twardo stawiał sprawę Stokowiec dając do zrozumienia, że dawny Jakub Świerczok nie ma nic wspólnego z tym dzisiejszym, a ten dzisiejszy już teraz jest najlepszym strzelcem Zagłębia w jednym sezonie Ekstraklasy.

- Ja podpisuję się pod tym, co po debiucie Świerczoka w reprezentacji Adama Nawałki napisał na Twitterze Zbigniew Boniek. Świerczok dopiero na kadrze zobaczył, ile mu jeszcze brakuje do tych faktycznie najlepszych piłkarzy w kraju i wziął się za siebie jeszcze ostrzej - mówił nam kilka dni temu Radosław Gilewcz, gdy podsumowywał grę Śląska Wrocław i KGHM Zagłębia Lubin w ostatnim półroczu.

Można więc zażartować, że największy wpływ na 25-letniego napastnika "Miedziowych" miała... Rosja. Najpierw trener Jurij Szatałow, a potem perspektywa wyjazdu do jego ojczyzny na przyszłoroczne mistrzostwa świata, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że jeśli utrzyma formę strzelecką z jesieni, to selekcjoner nie będzie miał wyboru.

65. Plebiscyt na Najlepszego Sportowca i Trenera Roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kręta droga i rosyjska przemiana Jakuba Świerczoka - Gazeta Wrocławska

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki