Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krecha dla prezesa

Mieczysław Bubrzycki
Nie poddam się - mówi prezes Szczepkowski
Nie poddam się - mówi prezes Szczepkowski Fot. M. Bubrzycki
O losie prezesa spółdzielni mieszkaniowej może zadecydować... długość kreski na karcie do głosowania.

Zebranie delegatów nie udzieliło absolutorium prezesowi spółdzielni mieszkaniowej "Jubilatka" w Makowie. Przeciwnicy prezesa nie kryli radości, choć po kilku dniach pojawiły się wątpliwości, czy wszystkie głosy za i przeciw zostały policzone rzetelnie. 27 czerwca, podczas dorocznego zebrania przedstawicieli Spółdzielni Mieszkaniowej "Jubilatka" w Makowie Mazowieckim, atmosfera była wyjątkowo spokojna. Zebrani bez większych problemów - jednogłośnie lub prawie jednogłośnie - przyjęli w głosowaniu jawnym sprawozdanie z działalności zarządu spółdzielni i plan pracy na rok 2003, sprawozdanie finansowe oraz sprawozdanie z działalności rady nadzorczej. Na żądanie piętnastu z 36 obecnych delegatów głosowanie nad absolutorium dla zarządu miało być tajne. Po podliczeniu głosów okazało się, że za udzieleniem absolutorium dla prezesa Honorata Szczepkowskiego głosowało 18 delegatów, przeciwko też było 18. Taki wynik zgodnie z prawem spółdzielczym zinterpretowano jako nieudzielenie absolutorium. Pozostałych dwoje członków zarządu uzyskało absolutorium (22 za, 14 przeciw).

Kto nie lubi pana Honorata

Rusinek, jeden z delegatów, członek rady nadzorczej. - Mogę tylko domyślać się, dlaczego był taki wynik. Pewnie ludziom nie odpowiada to, co i jak prezes robi. Ludzie różnie o tym mówili na osiedlach. To prawda, że na zebraniu nie padały zarzuty. Dlatego tak było, że zarzuty przedstawiano na wcześniejszych zebraniach, ale je zbywano. - Są nieprawidłowości w rozliczaniu kredytów mieszkaniowych, które powstały za poprzednich prezesów, ale obecny zarząd nic nie robił, żeby to jakoś uregulować - wyjaśnia Teresa Stańczak, która przyznaje, że głosowała przeciwko całemu zarządowi. - Ludzie nie stawiali na zebraniu konkretnych zarzutów, ponieważ obawiają się głośno mówić - twierdzi Stanisław Szulc, który deklaruje, że wcale nie szedł na to zebranie z myślą, żeby usunąć prezesa. Honorat Szczepkowski jest prezesem spółdzielni "Jubilatka" od ośmiu lat. W 1995 roku stanął do konkursu i wygrał go. Jednym z większych problemów były wtedy trudności ze spłacaniem kredytów zaciągniętych na pięć bloków oddanych na początku lat 90.

Sprawa na ostrzu noża i wykopane toporki

To był czas potężnych stóp procentowych. Wielu ze 140 lokatorów (w całym kraju było takich 280 tysięcy), którzy dostali wtedy klucze do mieszkań, nie było w stanie spłacać spółdzielni kredytów z odsetkami, spłacały go w całości tylko cztery osoby. Spółdzielnia też ich nie spłacała, bank stawiał już sprawę na ostrzu noża. Rada nadzorcza zobowiązała wtedy nowego prezesa do zdecydowanych działań w tej sprawie. - Wtedy toporki zostały wykopane - powiada prezes Szczepkowski. - A ja robiłem swoje, bo wygrywając konkurs powiedziałem radzie nadzorczej, że zaprowadzę w spółdzielni porządek prawny i ekonomiczny. Może dlatego wygrałem? Po osiedlach zaczęło się coraz częściej mówić, że Szczepkowski jest złym prezesem. - W 1995 roku kredytów nie spłacało 135 osób, nasze zadłużenie wobec banku wynosiło 700 tys. zł - mówi prezes. - Pod koniec grudnia ub. roku liczba nie płacących spadła do 35, którzy zalegają spółdzielni z kwotą 231 tys. zł. Od stycznia 2002 roku nie mamy w stosunku do banku ani jednego przeterminowanego grosza. Nie mamy też żadnych kredytowych zaległości. Ceną za ten postęp w spłacie kredytu było wykluczenie wielu osób ze spółdzielni i wiele spraw sądowych wytoczonych członkom-kredytowcom przez spółdzielnię. - Pod tym względem prezes był bezwględny - twierdzi Teresa Stańczak, która wraz z mężem wydźwignęła się już z kredytu. - Jeśli ktoś nie zapłacił nawet paru groszy kredytu, od razu wykluczany był ze spółdzielni, choć przecież my mamy podstawy, żeby czuć się oszukanymi. - Jestem niewygodny dla ludzi łamiących prawo spółdzielcze - wyjaśnia prezes Honorat Szczepkowski. - Są ludzie, którzy mają warunki do spłacania kredytu i płacenia czynszu, a żyją na cudzy koszt. Od początku czerwca każdy członek spółdzielni może przyjść do biura i poprosić o listę dłużników, która jest stale do wglądu. Ta decyzja prezesa wzbudza sporo emocji w Makowie. Na listę przychodzą popatrzeć ci, którzy regularnie płacą. Odchodząc czasami kręcą głową z niedowierzaniem. W sumie lokatorzy zalegają spółdzielni z kwotą 800 tys. zł.

"My pana załatwimy"

- Taki wynik głosowania świadczy o tym, że moje działania, które są skuteczne dla spółdzielni, nie przysparzają mi zwolenników - mówi prezes Szczepkowski. - Nieraz słyszałem: "My pana załatwimy" i takie działania podejmowano także w poprzednich latach. Ale ja nie przyszedłem tu, żeby się ludziom podobać. Mogłem wybrać wariant bratania się ze wszystkimi i poklepywania po plecach, ale wtedy spółdzielnia leżałaby na łopatkach. Zdecydowałem się na stawianie spółdzielni na nogi i to mi się udaje. Co oznacza nieudzielenie absolutorium prezesowi Szczepkowskiemu? Okazuje się, że tak naprawdę nic. Powołać i odwołać prezesa może tylko rada nadzorcza. Czy zdecyduje się, żeby odwołać Szczepkowskiego? - Rada nadzorcza ma prawo to zrobić - mówi prezes Szczepkowski. - Jeśli chodzi o mnie, to nie mam zamiaru się poddawać. - Posiedzenie rady odbędzie się zgodnie z naszym harmonogramem prawdopodobnie jeszcze przed końcem wakacji - mówi Romualda Bieniak, przewodnicząca rady nadzorczej SM Jubilatka. - Nie będę stawiała wniosku o odwołanie prezesa. Moim zdaniem, prezes pracuje tak, jak powinien pracować. Mam nadzieję, że większa część rady jest tego samego zdania. Sądzę, że na najbliższym posiedzeniu będziemy dyskutować na temat wyniku ostatniego głosowania na absolutorium dla zarządu spółdzielni.

Tajna broń prezesa

Przewodnicząca rozmawiając z nami nie wiedziała jeszcze, że na najbliższe posiedzenie rady nadzorczej prezes Szczepkowski szykuje niespodziankę. Oto w cztery dni po zebraniu delegatów po komisyjnym otwarciu koperty z głosami okazało się, że na jednym z głosów zaliczonych jako oddany za nieudzieleniem absolutorium prezesowi głosujący przekreślił na krzyż nazwiska członków zarządu, ale tak, że skreślenie nawet nie dotknęło - nie mówiąc już o przekreśleniu - wydrukowanego nazwiska prezesa Szczepkowskiego. Tymczasem głosujący zostali pouczeni przed głosowaniem, że oddając głos za nieudzieleniem absolutorium trzeba przekreślić nazwisko członka zarządu. - Jednym z członków komisji liczącej głosy był Krzysztof Rusinek, członek komisji rewizyjnej - mówi prezes. - Poproszę go, żeby wyjaśnił, jak to się stało, że taki głos został zaliczony jako przeciwny udzieleniu absolutorium. Chcę jednak podkreślić, że nie przeceniam tej sprawy. Może się jednak okazać, że nie będzie nawet podstaw do dyskusji na posiedzeniu rady nadzorczej, co zrobić z faktem nieudzielenia prezesowi absolutorium, bo jeśli jeden głos zostanie przeniesiony z "nie" na "tak", problem zniknie. Prezes będzie miał wtedy absolutorium.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki