Ratunkiem dla pochowanych żywcem miał być wynalazek Kajetana Karnice-Karnickiego. Nie zyskał jednak uznania.
Ale strach przed obudzeniem się w grobie jest silniejszy niż rozsądek.
To była obsesja amerykańskiego poety i pisarza Alana Edgara Poe, wyzierająca z jego twórczości. Ten koszmar prześladował i prześladuje wielu ludzi. Dla niektórych stał się on rzeczywistością. Nikt nie wie, ilu ludzi pogrzebano za życia.
Niekiedy podczas ekshumacji, po otwarciu trumny i zdarza się ujrzeć widok makabryczny: powykręcane zwłoki, otwarte w krzyku przerażenia usta, zdrapane wieko trumny, podarty całun, wbite pod paznokciami drzazgi z wieka trumny… To wszystko daje wyobrażenie o rozgrywających dwa metry pod ziemią tragediach.
Śmierć zastała ich w grobie
Za martwego uznano Mikołaja Gogola, który ostatnie tchnienie oddał w mrocznej, trumiennej samotności pod ziemią. Śmierć w grobie zastała też filozofa Jana Dunsa, zwanego Scotusem. Makabryczną pomyłkę odkryto zaledwie kilka dni po pogrzebie. Konwulsyjnie powykręcane ciało, poodgryzane palce świadczyły o straszliwej agonii w grobie.
W 1886 roku na jednym z włoskich cmentarzy grabarze usłyszeli dziwne, przytłumione odgłosy, dochodzące ze świeżo usypanej mogiły. Ofiara pozornej śmierci nie doczekała się jednak ratunku. Zanim uzyskano zgodę policji i miejscowego księdza na odkopanie mogiły, żywcem pogrzebany na dobre wyzionął ducha
Wyrwani z koszmaru
Szczęście w nieszczęściu mieli słynny skrzypek Nicollo Paganini i hrabia d'Ornano oraz dwórka Henryka Brodatego Katarzyna, którzy wybudzili się z letargu, zanim trafili do trumien. Martwy przez dobę był także Francesko Petrarka. Ożył na cztery godziny przed pochówkiem. Obudziła go raptowna zmiana temperatury w pomieszczeniu, w którym leżał.
W 1965 roku głośno było o Giannim Flasco, młodym chłopcu z Palermo. Na krótko przed zamknięciem trumny, gdy jedna z krewnych młodego zbliżyła się do katafalku by poprawić kwiaty, "nieboszczyk" płaczem zasygnalizował powrót do świata żywych.
W 1969 roku w Liverpoolu znaleziono ciało młodej kobiety. Przybyły na miejsce patolog stwierdził zgon. Kiedy już w kostnicy przygotowywano ciało do sekcji, ktoś zauważył, że drgnęła powieka denatki. Mieszkańcy Wrocławia do dziś opowiadają historię, jak to zmieniający żarówki w prosektorium elektryk wyskoczył oknem, bo ze stołu zaczęła wstawać starsza pani.
Z obawy przed powrotem
Lęk przed obudzeniem się w grobie skłaniał ludzi do szukania sposobów uniknięcia losu "żywego trupa". Elżbieta Orleańska nakazała w swoim testamencie z 1696 roku: "Niech mnie wprzódy przed pochówkiem dwa razy zatną brzytwa w stopy", a angielski powieściopisarz Wilkie Collins przed udaniem się na nocny spoczynek zostawiał przy łóżku długą listę zaleceń i środków ostrożności, jakie miano zastosować w przypadku jego śmierci. Hans Christian Andersen podobny spis nosił zawsze przy sobie.
Ten sam strach sprawił, że w 1895 roku Rosjanin Kajetan hrabia Karnice-Karnicki wymyślił urządzenie, dzięki któremu ofiara pozornej śmierci mogła zasygnalizować z wnętrza groby, że żyje. Była to rurka biegnąca z trumny do pojemnika na zewnątrz grobu. Pudełka nie można było otworzyć z zewnątrz, ale otwierało się w razie najdelikatniejszego nawet poruszenia lokatora grobu.
Rurka gwarantowała dopływ świeżego powietrza. Równocześnie z owego pojemnika wysuwała się chorągiewka, a mały dzwoneczek i zapalone światełko sygnalizowały wołanie o pomoc.
Rosjanin opatentował swój wynalazek na krotko po makabrycznym pochówku, którego sam był świadkiem - kiedy na trumnę młodej dziewczyny zaczęły spadać grudy ziemi, z wnętrza dobyły się przeraźliwe krzyki.
Niegdyś władze Monachium nakazały, by w kostnicach miejskich do ciał zmarłych przymocowywać cały zestaw sznurów. W razie najmniejszego nawet poruszenia wprawiały one w ruch zainstalowany w stróżówce dzwonek.
XXI wiek ma swoje sposoby: mieszkańców Krakowa opanowała moda na pochówek z telefonem komórkowym. Tak na wszelki wypadek. Właściciele zakładów pogrzebowych na Podkarpaciu zapewniają, że do nas ta moda jeszcze nie dotarła.
W krajach, gdzie powszechnie stosowana jest kremacja, strach przed śmiercią pozorną nie jest tak silny. Zgon w temperaturze 720 st. C jest błyskawiczny i nieodwracalny. Ale w naszym "trumiennym" kręgu kulturowym mamy czego się bać.
Źródło: Nowiny Żeby nie obudzić się w trumnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?