Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kornel Morawiecki miał dwa wielkie sukcesy: To Solidarność Walcząca i Mateusz

Hanna Wieczorek
Większość Polaków na pytanie, kim był Kornel Morawiecki, odpowie: ojcem Mateusza, no wiecie, premiera. To prawda, sam zresztą podkreślał, że jest dumny z syna, tak jak ze wszystkich swoich dzieci. Jednak to tylko maleńki kawałek układanki. Bo Kornel Morawiecki był barwną i skomplikowaną postacią.

Zobacz też: Kornel Morawiecki nie żyje. Miał 78 lat
Warszawiak z urodzenia, podobno w dzieciństwie chciał zostać marynarzem. Nawet zdał do szkoły morskiej, tyle że nie przeszedł komisji lekarskiej. Potem było kolejne marzenie: medycyna. I znowu porażka. Nie został przyjęty na studia. Sam śmiał się, że to był jedyny raz, kiedy marzył, by być kobietą. Bo przy przyjmowaniu na studia medyczne w tym czasie faworyzowano panie. Koniec końców trafił na fizykę. Trochę przypadkiem do Wrocławia. I został tu już na stałe, a jego życie wyznaczały kolejne kamienie milowe: ślub, wydarzenia marcowe, interwencja wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, doktorat, Grudzień ’70, praca w uniwersyteckim Instytucie Fizyki Teoretycznej, przenosiny do Instytutu Matematyki i Informatyki Politechniki Wrocławskiej, urodziny kolejnych dzieci, Solidarność, stan wojenny, Solidarność Walcząca. Wyliczać można jeszcze długo.

Kornel Morawiecki mógłby powiedzieć: ulotki, a właściwie podziemne wydawnictwa, to moja specjalność. Zaczął w 1968 roku, a konkretnie w marcu. Bo jak wielu innych zbuntował się i brał udział w strajkach studenckich. Kiedy władza protest stłumiła, drukował z kolegami i kolportował ulotki potępiające represje wobec protestujących. Potem potępiał interwencję w Czechosłowacji, krwawe stłumienie strajków robotniczych na Wybrzeżu w 1970 roku. W końcu związał się z podziemnym „Biuletynem Dolnośląskim”. Miał już wówczas 38 lat, doktorat na koncie i 20letni staż małżeński.

Ożenił się młodo, miał zaledwie 18 lat. Rok później urodziła się jego pierwsza córka. Kornel Morawiecki bez oporów przyznawał, że ma także dziecko ze związku pozamałżeńskiego i dodawał, że to nie był epizod: „(...) nazwałbym to miłością. W swoim życiu kochałem parę kobiet”. O dzieciach zresztą mówi ciepło: „są dla mnie wielką wartością. Dzieci nas wzbogacają, rozwijają, uczą”.

Wróćmy do ulotek. Morawiecki do redakcji podziemnego „Biuletynu Dolnośląskiego” trafił w 1979 roku. I kiedy rok później wybuchła Solidarność, z gotową gazetą zgłosił się do tworzącego się właśnie pierwszego wolnego związku zawodowego. Związał się z nim mocno, bo przecież został delegatem na I Zjazd NSZZ Solidarność. To z jego inicjatywy na I zjeździe „S” ogłoszono „Posłanie do narodów Związku Radzieckiego”, które w ocenie części historyków przyspieszyło decyzję o wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego. Inna sprawa, że nikogo nie dziwiła ta inicjatywa. Przecież to on ze współpracownikami wydał po rosyjsku odezwę do żołnierzy wojsk radzieckich stacjonujących w Polsce. Odezwa zabolała i przestraszyła komunistów.

Morawieckiego zatrzymano i dopiero groźba strajku powszechnego w regionie wymusiła jego zwolnienie. Tyle że na wolności oczekiwał na proces, oczywiście polityczny. Pierwszą rozprawę wyznaczono na 9 stycznia 1981 roku. Obrońca Morawieckiego, Henryk Rossa, zapamiętał tłum ludzi z biało-czerwonymi kwiatami wypełniający salę rozpraw. Cztery dni później ogłoszono stan wojenny. Na kolejnej rozprawie – 22 grudnia – Morawieckiego już nie było. Ukrywał się i nadal wydawał „Biuletyn Dolnośląski”. Głośny rozwód Kornel Morawiecki już 13 grudnia dotarł do zajezdni autobusowej przy ulicy Grabiszyńskiej. To tam rok wcześniej wybuchł strajk solidarnościowy ze Stocznią Gdańską. Spotkał się z Władysławem Frasyniukiem, który stanął na czele nielegalnego Regionalnego Komitetu Strajkowego. Przyniósł dobre wieści, miał bowiem sprzęt poligraficzny, ukryty w piwnicy bliskiego współpracownika, i zaczął już wydawać nielegalną prasę.

„Biuletyn Dolnośląski” ukazał się już 14 grudnia. Frasyniuk dogadał się z Morawieckim, że ten będzie podpisywał oświadczenia w „Biuletynie” jako RKS. Z dzisiejszej perspektywy widać jak na dłoni, że był to zapalnik. Bomba w końcu wybuchła, doszło do głośnego rozwodu. Politycznego oczywiście i powstania Solidarności Walczącej. O co poszło? Najkrócej mówiąc, o metody walki i pieniądze. Trzeba pamiętać, że Wrocław nie na darmo nazywano w tym czasie Twierdzą Solidarności. Każdego 13. kolejnego miesiąca, od wiosny 1982 roku, w mieście dochodziło do masowych protestów. Na ulicach stawały barykady, ZOMO walczyło z demonstrantami gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Przecież to wtedy ulicę Grabiszyńską zaczęto nazywać Zomostraße, a plac Pereca – Gasplatzem. Demonstracje popierało środowisko Kornela Morawieckiego.

Władysław Frasyniuk w książce Katarzyny Kaczorowskiej „Archiwum Kajetana” (poświęconej rozliczeniom finansowym wrocławskiego podziemia) o genezie konfliktu mówi tak: „Mam wrażenie, że opowiadamy różne historie. Te różnice pojawiły się, kiedy Kornel powiedział, że potrzebna jest krew. Ta poważna różnica zdań wyostrzyła się w sprawie demonstracji ulicznych. On uważał, że dają szansę, że poleje się krew, a ja uważałem, że ważniejsze jest to, co robimy. Ludzie łatwo wychodzą na ulicę, bo na tej ulicy stają się tłumem. I mówiąc krótko – za tajną komisję zakładową groziły wtedy lata więzienia, za gazetkę dostawało się kilka lat, a za zadymę na ulicy grzywnę albo kilka miesięcy”. I chwilę dalej opowiada, jak po jednej z zadym, w czerwcu, spotkał się z ludźmi Walczącej w mieszkaniu kontaktowym. Ktoś opowiadał, jak zbudowana barykada skutecznie stawiła opór zomowcom. Frasyniuk zapytał, do której godziny. Ktoś odpowiedział, że do 2. w nocy. „A potem?”. „A potem przyjechał transporter i ch... był po barykadzie”.

Jednak do największej wrocławskiej demonstracji, w której wzięło udział ponad 50 tysięcy osób, wezwali zgodnie Morawiecki i Frasyniuk. I polała się krew. 31 sierpnia 1982 r. we Wrocławiu zginął od kuli jeden człowiek, w Lubinie – trzech.

Drugi powód rozwodu nie miał moralnych konotacji. Poszło o pieniądze, a konkretnie 80 milionów wrocławskiej Solidarności, które uratował Józef Pinior tuż przed stanem wojennym. Morawiecki uważał, że RKS odciął go (i jego ludzi) od tych pieniędzy. I choć dokumenty (właśnie owo Archiwum Kajetana) mówią coś innego, żal pozostał.

W czerwcu 1982 roku Kornel Morawiecki stworzył Solidarność Walczącą. Organizacja od razu stała się ważnym elementem podziemia. Zbudowała silną sieć drukarni, punktów kolportażu podziemnych wydawnictw. Jej członkowie nie dawali zapomnieć władzy, że nie wszyscy się poddali. Na murach pojawiały się napisy i charakterystyczna kotwica SW, na fabrycznych kominach wywieszano biało-czerwone flagi. To właśnie Solidarność Walcząca pierwsza uruchomiła we Wrocławiu podziemne radio. A przy tym posłanie Walczącej było jednoznaczne: ten ustrój da się obalić i obalić go trzeba. Dzisiaj ludzie Walczącej z podniesioną głową mówią, że nie zostali zinfiltrowani przez SB, a działania kontrwywiadowcze pozwalały im uniknąć wpadek. Są dumni z pryncypialnego antykomunizmu i z tego, że nie było ich przy Okrągłym Stole.

Sam Morawiecki przypomniał o tym publicznie w 1991 roku podczas kampanii wyborczej do Sejmu. To właśnie wtedy na oczach telewidzów przewrócił stół w telewizyjnym studiu. Później tłumaczył to tak: „Solidarnościowi partnerzy władzy komunistycznej w parciu i przygotowaniach do Okrągłego Stołu niebezpiecznie ocierali się o zdradę pozostających w podziemiu kolegów, o zdradę niepodległościowych ideałów i solidarnościowych marzeń”. Kandydować do skutku W III RP Kornel Morawiecki znalazł się daleko od głównego nurtu polityki. Cicho zrobiło się też o SW. Przez ćwierćwiecze w niektórych kręgach na Solidarność Walczącą i jej założyciela patrzono z przymrużeniem oka, w innych z nabożną czcią. Bo środowisko Walczącej i jej założyciel stało się symbolem wiecznej opozycji: przeciw komunizmowi, Okrągłemu Stołowi, III RP.

Morawiecki kilka lat temu mówił tak: – Uważam, że cała ta myśl Solidarności Walczącej została zapomniana przez ostatnie 20 lat. Tej myśli nie było w przestrzeni publicznej: w szkołach, w podręcznikach. Uważam to za krzywdę, którą wyrządzono młodemu pokoleniu i za słabość nas, Polaków. Założyciel SW nie ustawał w próbach powrotu do wielkiej polityki. Zaczął w 1990 r. od wyborów prezydenckich. Zgłosił swoją kandydaturę, ale nie udało mu się zebrać 100 tys. podpisów. Potem były kolejne porażki: przegrane wybory parlamentarne w roku 1991, 1993, 1997, 2007 i 2011. W roku 2010 zajął dziesiąte, ostatnie miejsce w wyborach prezydenckich. Głosowało na niego 21 596 osób. Cały czas wierzył , że ma misję do spełnienia.

W 32. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego powiedział: „(...) nie proponujemy nic istotnego - żadnych nowych propozycji politycznych, kulturowych czy ekonomicznych. Jedyną taką próbą jest wydawany przez Stowarzyszenie Solidarność Walcząca dwutygodnik Gazeta Obywatelska, który próbuje wyjść poza bieżące spory i opisy rzeczywistości”. Kukiz dał mu mandat Solidarność Walcząca dzisiaj odzyskała należne jej miejsce.

Sam Morawiecki dzięki aliansowi politycznemu z Pawłem Kukizem zdobył mandat poselski w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Został marszałkiem seniorem Sejmu VIII kadencji. Tyle że po dwóch latach rozstał się w nieprzyjemnych okolicznościach z klubem poselskim Kukiz’15. Jak podawała „Gazeta Wyborcza”, usłyszał od lidera ruchu: „Pierd... się, Kornel. Zależy ci tylko na karierze syna”.

Stosunki z synem też bywały trudne. Premier w wywiadzie dla „Do Rzeczy” powiedział: „Bardzo kocham mojego ojca, ale kompletnie się z nim nie zgadzam i uważam, że prezentuje błędne patrzenie na te relacje”. Tak skomentował wypowiedź ojca na temat stosunków polsko-rosyjskich. Nie zmienia to faktu, że Mateusz obok Solidarności Walczącej był największym sukcesem Kornela Morawieckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kornel Morawiecki miał dwa wielkie sukcesy: To Solidarność Walcząca i Mateusz - Gazeta Wrocławska

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki