Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrola w Domu Dziecka w Gorzyczkach po wypadku 15-latka

Jacek Bombor
W domu dziecka nie ma krat w oknach, ale są one zamykane na kluczyk i dodatkowo zabezpieczone  kłódką
W domu dziecka nie ma krat w oknach, ale są one zamykane na kluczyk i dodatkowo zabezpieczone kłódką Fot. arc.
Wodzisławska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie narażenia wychowanka na utratę życia i zdrowia. 15-latek spadł z pierwszego piętra.

Wodzisławska prokuratura zbada, czy pracownicy Powiatowego Domu Dziecka w Gorzycz-kach (powiat wodzisławski) właściwie sprawują pieczę nad swoimi wychowankami. Powód? Kilka tygodni temu jeden z nich - 15-letni Mateusz - wypadł z pierwszego piętra budynku. Okazało się, że palił papierosa na zewnętrznym parapecie swojego pokoju, w pewnym momencie stracił równowagę i spadł. Na nagraniu monitoringu najpierw widać lecącego papierosa, a po chwili chłopaka, który z łoskotem spada na prawy bok.

- Wyjaśniamy sprawę, śledztwo idzie w kierunku paragrafu 160 Kodeksu karnego, czyli narażenia na utratę życia i zdrowia. Nikt na razie zarzutów nie dostał, nie wiadomo, czy w ogóle dostanie. Zbieramy materiał dowodowy - wyjaśnia nam prokurator Marcin Felsztyński, szef Prokuratury Rejonowej w Wo-dzisławiu Śląskim.

- By się pan zdziwił, jaki to dobry i lubiany chłopak. Zawsze żartuje, teraz nas wszystkich przeprasza za to, co zrobił. To naprawdę jeden z najsympatyczniejszych wychowanków - mówi nam dyrektorka placówki, Halina Niemcewicz-Cierpiał.

- Co mu strzeliło do głowy? Jak się dostał na parapet? No tego nam nie powiedział - mówi zakłopotana pani dyrektor.

A pytania są zasadne, bo choć w oknach krat nie ma (nie może być w takim miejscu), to okna mają podwójne zabezpieczenia, chłopak jednak w jakiś sposób je otworzył. Mimo tego, że zamki są zamykane na kluczyk, ponadto okna dodatkowo zabezpieczone są osobnymi kłódkami.

- A wszystkie klucze mają tylko wychowawcy. Nie mamy pojęcia, jak wszedł w ich posiadanie. Czy może te zamki jakoś inaczej otworzył. Trudno powiedzieć - mówi nam pani dyrektor.

Obecnie, choć od sprawy minęło już ponad dwa tygodnie, wychowanek nadal przebywa w szpitalu. Ma złamaną prawą rękę w ramieniu, a także prawą nogę. Specjalnie spadł na bok, bo pomyślał, że tak będzie bezpieczniej - nie chciał uszkodzić sobie kręgosłupa. Teren placówki jest monitorowany przez trzy kamery - wejście, wyście, korytarz w środku. W budynku panuje rzecz jasna całkowity zakaz palenia papierosów.

- W pokojach wiadomo, nikt nie pali, bo od razu wyczuliby to wychowawcy. Na korytarzu też nie, bo mamy tam klapy dymne, które od razu by się otworzyły. W toalecie nie, bo wychowawcy też by wyczuli - mówi pani dyrektor.
Więc 15-latek uznał, że dostanie się na parapet w pokoju, gdzie oko kamery nie sięga. Szczęście w nieszczęściu, że skończyło się na złamaniach, bo całe zdarzenie mogło skończyć się tragicznie. Tuż po upadku na pomoc ruszyli mu wychowawcy - ranny chłopak ani na chwilę nie stracił przytomności. Przewieziono go najpierw na urazówkę w Rybniku, a potem do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.

15-latek przebywa w Gorzyczkach stosunkowo niedawno - od 2011 roku, gdy w jego biologicznej rodzinie zaczęły się kłopoty. Skąd miał papierosy?

- Dzieciaki dostają kieszonkowe. Poza tym rodziny ich nie wychowują, ale pieniądze przekazują czasem, kontakt jest - zastanawia się pani dyrektor. Sprawdziliśmy, jak wygląda opieka nad wychowankami w nocy. Zgodnie z przepisami, jeden wychowawca może mieć pod opieką najwyżej 14 dzieci.

Feralnej nocy w placówce przebywało ośmioro wychowanków (w budynku na stałe przebywa obecnie 18, najmłodsza podopieczna ma 13 lat, chodzi do szóstej klasy szkoły podstawowej, a najstarszy ma 19 lat. Ale często - zwłaszcza w weekendy - jeżdżą na przepustki do rodzin).

- Procedury są takie, że wychowawca wchodzi do pokoju minimum trzy razy w nocy. Kiedyś zapalali światło, teraz - po protestach wychowanków, że światło ich budzi - moi pracownicy mają latarki i sprawdzają, czy wszyscy śpią w pokojach, których nie można zamykać na klucz. Wszystko widać na monitoringu: wejście, wyście, korytarz - wyjaśnia pani dyrektor, która na stałe zatrudnia 12 wychowawców. W związku z wypadkiem w placówce została przeprowadzona kontrola przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Efekt?

- Wyniki tej kontroli nie wykazały żadnych uchybień w zakresie przepisów, procedur i standardów, których miała dochować placówka. Protokół z tej kontroli przekazany został również policji, która w tej sprawie prowadzi odrębne postępowanie wyjaśniające - informuje Magdalena Kozielska ze Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu Śląskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kontrola w Domu Dziecka w Gorzyczkach po wypadku 15-latka - Dziennik Zachodni

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki