Konflikt w ślepej uliczce

Czytaj dalej
Mieczysław Bubrzycki

Konflikt w ślepej uliczce

Mieczysław Bubrzycki

Czy w Ostrowi nie ma większego problemu niż wjazd na ogródki działkowe?

W ostrowskim ratuszu 30 sierpnia zebrała się rada miasta. Porządek obrad był krótki, ale łatwo było przewidzieć, że najwięcej czasu zajmie radnym punkt dotyczący skargi na działalność burmistrza.

W maju złożył ją Ryszard Grabowski, mieszkaniec ulicy Chełmońskiego, który od wielu miesięcy jest na każdej sesji i na niejednej zabierał głos. Sprawa dotyczy konfliktu między nim a działkowcami z ogrodu „Stokrotka”, który graniczy z jego posesją położoną na samym końcu ślepej ulicy. Prowadzi działalność gospodarczą, na posesję można wjechać dwiema bramami.

W ogrodzeniu ogrodu działkowego jest brama. Działkowcy twierdzą, że zawsze korzystali z niej, podobnie jak z głównej bramy przy ulicy Cmentarnej. Ryszard Grabowski mówi, że to nieprawda. Działkowcy mówią, że przez lata nie było żadnych scysji z sąsiadami - właścicielami posesji, choć wymagało to wyrozumiałości z obu stron. Bo zwykle na ulicy stały samochody sąsiada, które mogły uniemożliwiać działkowcom korzystanie z ich bramy.

Problem miał się zacząć 2-3 lata temu, kiedy córka właściciela posesji orzekła, że może stawiać samochód na ulicy, gdzie chce. To wywołało konflikt i wizytę działkowców w ratuszu. Zwrócili się do burmistrza, aby umożliwił im korzystanie z bramy.

W 2010 roku budowano chodniki na Chełmońskiego, ale na wysokości bramy do ogrodu „Stokrotka” nie obniżono krawężnika tak, jak zrobiono to przy innych wjazdach. Działkowcy twierdzą jednak, że mimo to wjeżdżali na teren ogrodu, bo krawężnik nie był aż tak wysoki. Ryszard Grabowski twierdzi, że to nieprawda. W 2015 roku, kiedy działkowcy poszli do ratusza, nieobniżenie krawężnika w 2010 roku uznano za uchybienie i burmistrz polecił je naprawić.

Czuje się pokrzywdzony

Obniżenie krawężnika zaogniło konflikt na Chełmońskiego. Działkowcy stawiali swoje auta na ulicy i uniemożliwiali właścicielom posesji korzystanie z ich bram. A właściciel posesji zastawiał swoimi autami wjazd w bramę ogrodu. Nie przyniosły rezultatu dwa spotkania w ratuszu z udziałem burmistrza, działkowców i właścicieli prywatnej posesji. Ryszard Grabowski twierdzi bowiem, że nie ma o czym rozmawiać, bo działkowcy wcześniej nie korzystali w ogóle z tej bramy, a dopiero teraz postanowili mu dokuczyć.

Sprawą zajmowała się także policja, bo na końcu ulicy postawiono znak zakazu parkowania. Kilka razy konflikt był na wokandzie sądowej. W sprawę po stronie Ryszarda Grabowskiego zaangażowali się niektórzy radni. Kilka razy zabierał głos na sesji przekonując, że jest mocno pokrzywdzony, a głównym winowajcą jest burmistrz. Pisał wiele razy do ratusza, sprawę skierował też do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, który jednak umorzył postępowanie, bo stwierdził, że burmistrz nie złamał prawa.

17 maja Ryszard Grabowski napisał skargę na burmistrza, którą - zgodnie z przepisami - zajęła się komisja rewizyjna rady miasta. Ponieważ dokumentacja w tej sprawie jest bardzo obszerna, komisja zbierała się sześć razy. W międzyczasie postanowienie Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego o umorzeniu postępowania utrzymał w mocy Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego. Sprawa trafiła też do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które jednak nie stwierdziło bezczynności burmistrza, co zarzuca mu Ryszard Grabowski.

Wszyscy są przegrani

W tej sytuacji komisja rewizyjna uznała skargę za bezzasadną. Opowiedzieli się za tym wszyscy członkowie pięcioosobowej komisji, a na ostatniej sesji musieli się tym zająć wszyscy radni.

Emocjonalne wypowiedzi Ryszarda Grabowskiego i przedstawicieli ogrodu działkowego były początkiem długiej dyskusji.

- Ja na miejscu pana burmistrza bym się wstydził - to opinia radnego Władysława Krzyżanowskiego. - Tam nie było konfliktu przez 40 lat. Proponuję, żeby nie głosować za uchwałą w tej sprawie, bo ona utrwali ten konflikt. Panie burmistrzu, proszę powołać mediatora.

- Radnych nie powinien interesować ten konflikt, bo nie taka jest nasza rola - twierdził radny Jacek Wilczyński. - Nas powinno interesować obniżenie krawężnika, bo to było marnotrawienie publicznych środków.

- Pan burmistrz popełnił błąd zlecając zrobienie tego wjazdu, ale skarga jest bezzasadna, co wynika z dokumentów - powiedział radny Tadeusz Malec, członek komisji rewizyjnej. - W 2015 roku zmieniły się przepisy budowlane i teraz nie potrzeba już zgody na wykonanie takiego wjazdu, nie jest też potrzebne zgłoszenie.

- Ten konflikt pozostanie niezależnie od tego, co zrobimy - mówiła radna Małgorzata Bartkiewicz. - Tu wszyscy są przegrani.

-To dla mnie przykra sprawa - powiedział burmistrz Jerzy Bauer. - Jak się okazuje, ten jeden wjazd jest najbardziej skomplikowaną sprawą w tej kadencji. Żyje nią cały samorząd miejski. Żadna z instytucji badających sprawę nie stwierdziła błędów burmistrza i urzędu. Jeśli jednak jest potrzeba zorganizowania mediacji od nowa, jestem gotowy to zrobić.

Ryszard Grabowski stwierdził jednak, że nie będzie mediował, bo oczekuje od burmistrza, żeby znów podniósł krawężnik i uniemożliwił działkowcom wjazd przez bramę.

Radni uznali skargę za bezzasadną, choć w głosowaniu wzięło udział tylko jedenaścioro z nich: 10 było za, a 1 przeciw.

Tyle samo za wodę

Na ostatniej sesji radni zatwierdzili też nowe taryfy opłat za wodę i ścieki na okres od 1 października tego roku do 30 września 2018 roku. Opłaty pozostały bez zmian, ale wzbudziło to długą dyskusję, nie tylko nad nimi, ale w ogóle o ZGK - miejskiej spółce i wszy-stkim, czym się ona zajmuje. Za niezmienionymi opłatami za wodę i ścieki głosowało 13 radnych, 4 było przeciw, a 1 się wstrzymał.

Radni przyjęli też informację na temat stanu inwestycji.

- Cieszę się, że informacja jest tak obszerna, a jeśli chodzi o drogi, to jesteśmy w dość dużym rozpędzie - tak ocenił ją Krzysztof Laska, wiceprzewodniczący rady

Mieczysław Bubrzycki

Pracuję w Tygodniku od 38 lat. Wciąż zajmuję się sprawami lokalnymi, ostatnio - od kilkunastu lat - jestem redaktorem Tygodnika w Ostrowi, ukazującego się w powiecie ostrowskim. Wcześniej w redakcji zajmowałem różne funkcje, byłem m.in. sekretarzem redakcji, kierownikiem działu, teraz jestem redaktorem. Zawsze jednak byłem praktykującym dziennikarzem. I niech tak już pozostanie do mojej niedalekiej emerytury.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.