Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komorowo. Przed rokiem było otwarcie, dziś jest tu prawie 30 mieszkańców

Mieczysław Bubrzycki
Ten budynek w Komorowie ma ciekawą historię. Przez lata było tu planetarium, a od 2004 roku Satelitarne Centrum Obsługi Regionalnej. Spółka po sześciu latach upadła, bo nie było dość zamówień na zdjęcia satelitarne. W 2014 roku nieruchomość wraz ze zdewastowanym budynkiem od syndyka nabył Paweł Radomski, który urodził się i wychował w Komorowie.

- Kupiłem go, aby otworzyć tu dom pomocy społecznej, bo do tej pory w powiecie ostrowskim nie ma ani jednego - mówił nam rok temu.

Udało się. W maju zeszłego roku odbyło się uroczyste otwarcie „Domu z sercem” (tak nazwano placówkę). Nowocześnie urządzony i wyposażony, z 24 pokojami dla mieszkańców - ludzi w podeszłym wieku i chorych somatycznie. Wtedy był jeszcze pusty.

Logiczni i nielogiczni

„Dom z sercem” w Komorowie odwiedziliśmy rok po otwarciu.

- Po uroczystym otwarciu jeszcze przez jakiś czas trwało załatwianie niezbędnych formalności i pierwszych mieszkańców przyjęliśmy w sierpniu - mówi Paweł Radomski, dyrektor DPS „Dom z sercem”. - Obecnie jest ich prawie trzydzieścioro. Docelowo, jeszcze w tym roku, będzie mieszkać u nas 50 osób, choć planowaliśmy 60.

Okazuje się, że muszą zrezygnować z pokoi 3-osobowych. Będą najwyżej 2-osobowe, bo dość trudno jest dobrać do jednego pokoju aż trzy osoby, które będą mogły mieszkać ze sobą bez większych kłopotów.

- To bardzo ważne, bo ludzie mają różne charaktery, różne nawyki, a osoby starsze cierpią też na różne choroby - wyjaśnia Paweł Radomski.

Jak ważny jest właściwy dobór mieszkańców, świadczy przykład dwóch starszych panów, którzy - wydawało się - idealnie pasują do siebie. Podobny wiek, podobne usposobienia i zainteresowania. Zamieszkali razem, ale nie trwało to długo. Panów podzieliła polityka! Jeden okazał się zagorzałym lewicowcem, a drugi miał poglądy prawicowe. Poróżnili się przy okazji odsłonięcia w Ostrowi pomnika żołnierzy wyklętych.

Największym problemem dla pracowników domu oraz dla innych mieszkańców są ludzie z różnymi odmianami demencji starczej (ale także z chorobą Alzheimera), których zwie się - bez złośliwości - „nielogicznymi”. Najczęściej są sprawni fizycznie, ale z powodu zaników pamięci bywają uciążliwi i mogą bardzo utrudnić życie tym, którzy nie mają takich problemów (to tzw. logiczni). Chodzi więc o to, aby drogi „logicznych” i „nielogicznych” przecinały się jak najrzadziej. Z tego powodu postanowiono, że kilku najbardziej uciążliwym paniom z grupy „nielogicznych” podaje się posiłki w innym pomieszczeniu.

Najwięcej mieszkańców z okolic

Dyrektor Radomski zakładał, że wśród mieszkańców domu będzie sporo warszawiaków, których przekonają bardzo dobre warunki w domu, jego położenie w cichym i spokojnym zakątku Komorowa, ale także niewygórowana opłata. Okazało się jednak, że tylko troje mieszkańców jest z Warszawy. Między nimi lekarka, która przez wiele lat kierowała bardzo dużym warszawskim szpitalem. Teraz zmaga się z chorobą Alzheimera.

W „Domu z sercem” zdecydowanie przeważają mieszkańcy powiatu ostrowskiego. Z samej Ostrowi jest 7 osób. Najbliżej „Domu z sercem” mieszkał starszy pan, który sprowadził się tu z… Komorowa. Jest jednak także pan Paweł spod Jeleniej Góry - to 560 km od Komorowa. 77-letni mężczyzna każdego dnia, z kijkami nordic walking w dłoniach, robi kilka okrążeń wokół budynku.

- Jego syn jest kierownikiem ośrodka pomocy społecznej - mówi Paweł Radomski. - Kiedy nie radzili już sobie z ojcem, postanowił znaleźć mu miejsce w domu pomocy społecznej o odpowiednim standardzie. Syn dobrze wiedział, czego szukać. Teraz wraz z rodziną odwiedza ojca raz w miesiącu.

Jest też mężczyzna z Nowogardu koło Szczecina. Trafił tu, bo wymagał pomocy, a córka przeprowadzała się do Warszawy.

- Wybrała nasz dom, bo ojciec ma chore serce, a tu jest „Dom z sercem” - mówi z uśmiechem Paweł Radomski.
Pracownicy z sercem

Chociaż dom istnieje od niedawna, nie wszyscy pracują w nim od początku.

- Ta praca wymaga odpowiedniego charakteru i przede wszystkim cierpliwości - mówi Paweł Radomski. - Tu nie wystarczy mieć uśmiech przylepiony do ust, tę pracę trzeba po prostu lubić. Te osoby, które obecnie pracują, spełniają te kryteria.

Byliśmy w „Domu z sercem” dość krótko, ale zauważyliśmy, że pracownice wkładają w to, co robią, wiele serca, choć przecież nie zawsze spotykają się ze zrozumieniem mieszkańców. Kilka razy w tygodni w pracy pomagają im wolontariusze - uczniowie ostrowskiego Zespołu Szkół nr 1. Może wśród nich są przyszli pracownicy „Domu z sercem”?

To prawdziwa sztuka tak zorganizować pracę i zajęcia dla mieszkańców, żeby się nie nudzili, ale także, żeby nie gnuśnieli. Codziennie są zajęcia świetlicowe, ale mieszkańcy korzystają też licznie z zabiegów fizjoterapeutycznych. Ci, którzy chcą, w ciepłe dni spędzają czas na świeżym powietrzu.

- Mieszkańcy powinni się u nas dobrze czuć, dlatego musimy poznać ich przyzwyczajenia, także te niezbyt zdrowe - mówi Paweł Radomski. - Kilkoro pensjonariuszy od wielu lat pali papierosy, więc nie zabraniamy im tego, tylko robimy wszystko, aby mocno ograniczyć ten nałóg. Jest u nas mieszkanka po udarze, która w powodu choroby jest poważnie niepełnosprawna, nie może też mówić, a dla której nasz dom jest już kolejnym, bo w pozostałych miała kłopoty z aklimatyzacją. Jak się okazuje, wcześniej dużo paliła. Pozwalamy jej na zapalenie kilku papierosów dziennie i jej rodzina stwierdza, że wpływa to dobrze na jej samopoczucie.

To dramat dla rodzin

Decyzje o umieszczeniu najbliższej osoby w domu pomocy społecznej są zazwyczaj niełatwe i podejmowane zwykle dopiero wtedy, kiedy rodzina naprawdę nie daje już sobie rady z mamą, tatą czy babcią.

- Widzimy, jakie to są dramaty dla rodzin - mówi Paweł Radomski. - Ale widzimy też, że zazwyczaj nasi mieszkańcy są często odwiedzani przez najbliższych. Szczególnie jest to wskazane, jeśli mieszkaniec nie cierpi na demencję czy chorobę Alzheimera. Ci, którzy mieszkają bliżej, zabierają czasem swoich bliskich do domu.

Warto wiedzieć, że dla wielu rodzin decyzja o umieszczeniu bliskiej osoby w domu pomocy społecznej wiąże się także ze sporymi wydatkami. Miesięczna opłata za pobyt w DPS „Dom z sercem” wynosi 2700 zł. Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy finansują ją w całości ze swojej emerytury. Normą jest, że skromna emerytura wystarcza na pokrycie niewielkiej części opłaty (zwłaszcza że 30 proc. emerytury powinno być wypłacone mieszkańcowi). Najbliżsi muszą płacić resztę, dopłaty nierzadko sięgają 2000 zł. To z pewnością spore obciążenie dla niejednej z rodzin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki