Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komiks to prawdziwa sztuka

Jacek Pawłowski
Tak wygląda Tytus "książkowy"
Tak wygląda Tytus "książkowy"
Wbrew obiegowym opiniom, że komiksy to naiwne książeczki dla dzieci, komiks to poważna dziedzina sztuki, również dla dorosłych. Ma swój poważny dorobek, festiwale, przeglądy, nagrody. Swoje pierwsze kontakty z komiksem wspominają na łamach TO m.in. prezydent Ostrołęki, lider kapeli Kamienne Ogrody, namiętny zbieracz i kioskarka.

Pierwszy kontakt

A tak "filmowy"
A tak "filmowy"

A tak "filmowy"

Jest początek lat 80. Siedmioletni chłopiec z Ostrołęki na wczasach z rodzicami w Szklarskiej Porębie (chłodnawy koniec czerwca) dostaje w prezencie XIV księgę przygód Tytusa, Romka i A'Tomka wypatrzoną gdzieś przez ojca w pustawej witrynie kiosku Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej Prasa-Książka-Ruch. Pierwszy prawdziwy komiks w życiu. Chłopiec nie pojawił się tego popołudnia ani wieczoru na huśtawkach, ani na ryzykownym współzawodnictwie przeskakiwania suchą nogą po kamieniach rwącego górskiego strumienia. Nie zasnął, póki w zaciszu pokoju nie przebrnął przez wszystkie obrazkowe przygody uczłowieczanej małpy i dwóch wspomagających ten proces harcerzyków. Tak wyglądało pierwsze spotkanie z komiksem niżej podpisanego. I tak to wówczas bywało ? albo dostawało się komiks od rodziców czy od cioci, albo podglądało u kolegów, a potem pożyczało.
Swojego pierwszego kontaktu z komiksem nie pamięta prezydent Ostrołęki Arkadiusz Czartoryski, choć komiksy w dzieciństwie czytywał ? oczywiście Tytusa, kapitana Klossa, kapitana Żbika, różne komiksy w periodykach ?Relax? i ?Fantastyka?, Kajka i Kokosza.
? Trudno powiedzieć, że rozczytywałem w komiksach, bo oferta rynku była wówczas bardzo uboga ? mówi Czartoryski. ? Bez przesady można powiedzieć, że gdy czytywałem komiksy, to wszystkie tego typu wydawnictwa, jakie wyszły w Polsce dało się przeczytać w jeden weekend. Nie można było pójść do księgarni i ot tak po prostu kupić sobie komiksu. Pożyczało się między kolegami. Dla mnie było to takie małe osobiste święto, gdy jakiś komiks, którego jeszcze nie czytałem, udało się pożyczyć na dwa dni.
? W moim przypadku komiks był płynnym przejściem od Misia Uszatka i Colargola do dorosłych książek i filmów ? mówi Zbigniew Wyrzykowski, lider formacji rockowej Kamienne Ogrody z Makowa. ? Na pewno, gdybym teraz zobaczył jakiś swój ulubiony komiks z dzieciństwa, ręka sama by powędrowała, by go otworzyć. Tak było niedawno w Empiku w Olsztynie, gdy ujrzałem na półce jakieś wznowienie ?Stawki większej niż życie?. Niektóre dialogi z komiksowych dymków pamiętam do dziś.

Biegiem po "Świat Młodych"

? O, tutaj! Teraz Tytus nastraszy strażników, wołając, że atakują Szwedzi, Krzyżacy, Tatarzy, a nawet Eskimosi ? mówi Arkadiusz Czartoryski kartkując
? O, tutaj! Teraz Tytus nastraszy strażników, wołając, że atakują Szwedzi, Krzyżacy, Tatarzy, a nawet Eskimosi ? mówi Arkadiusz Czartoryski kartkując XI księgę ?Tytusa, Romka i A'Tomka?. Rzeczywiście na kolejnej stronie widnieje rysunek dokładnie z podpisem o wyżej wymienionej treści. A. Wołosz

? O, tutaj! Teraz Tytus nastraszy strażników, wołając, że atakują Szwedzi, Krzyżacy, Tatarzy, a nawet Eskimosi ? mówi Arkadiusz Czartoryski kartkując XI księgę ?Tytusa, Romka i A'Tomka?. Rzeczywiście na kolejnej stronie widnieje rysunek dokładnie z podpisem o wyżej wymienionej treści.
(fot. A. Wołosz)

W latach 80. nawet najgorsi uczniowie, którzy na lekcjach polskiego nieporadnie na głos dukali obowiązkowe czytanki, po szkole, ściskając w ręku żółtą pięciozłotówkę, co sił biegli do kiosku, by kupić ?Świat Młodych". Ten wówczas organ Związku Harcerstwa Polskiego drukował na ostatniej stronie odcinki przygód Jonki, Jonka i Kleksa; Kajka i Kokosza czy Tytusa, Romka i A'Tomka. Bez przesady można stwierdzić, że dla większości ówczesnych czytelników ŚM, odcinek komiksu był pierwszą i jedyną lekturą w tej skądinąd bardzo wartościowej gazecie. Może nawet ci namiętni czytacze komiksów w odcinkach, którzy regularnie z polskiego łapali dwóje, czuli się bardziej wartościowi, gdy czytali taki oto dialog z IV księgi.
- Ale heca, w szkole na zajęciach technicznych nie potrafimy zrobić mamie nawet deseczki do mięsa, a w domu budujemy wozy bojowe - mówił Romek.
- Takie jest życie - filozoficznie wzdychał Tytus.
Kiedy dobrych dwadzieścia parę lat temu w ostrołęckich kioskach pojawiła się IV księga Tytusa, Romka i A'Tomka (to ta wojskowa), na podwórkach, gdzie bawiły się dzieci, zapanowała dziwna moda.
? Niedaleko była kiepsko strzeżona budowa, gdzie walały się jakieś styropiany, sklejki, arkusze tektury ? wspomina Arkadiusz Czartoryski. ? Chłopaki kleciły z tego jakieś niesamowite pojazdy, które miały być wozami bojowymi i na podwórkach toczyły się regularne wojny.

Propaganda

Komiksy 20 i 30 lat temu musiały pełnić również propagandową rolę, bo takie były czasy. Tytus Romek i A'Tomek w jednej w ksiąg sławili Ludowe Wojsko Polskie, a Papcia Chmiela nakłoniono, by komiksowym przygodom na poligonie towarzyszyły ryciny przedstawiające uzbrojenie LWP.
Niebywałą karierę wydawniczą w komiksowej branży robił kapitan a potem major Milicji Obywatelskiej Jan Żbik. Nawet ze z pozoru niewinnych opowieści Szarloty Pawel o Kubusiu Piekielnym i jego rodzinie można było wyczytać, że przy odrobinie szczęścia da się w jeden dzień wejść w posiadanie trzech małych fiatów, a w spółdzielczym mieszkaniu z wielkiej płyty można przebić drzwi do zaprzyjaźnionych sąsiadów. Wszystko te naiwności i ewidentne głupstwa też jednak miały swój urok. Komiksowy Żbik miał rysy Jamesa Bonda. Przeżywał fantastyczne przygody, łącznie ze ściganiem tajemniczej łodzi podwodnej. W komiksowych krajobrazach w tle kapitana Żbika można było dostrzec samochody, których na ulicach polskich miast próżno było wówczas wypatrywać.
? Jako mali chłopcy zastanawialiśmy się, gdzie w Polsce są tak zadbane miasta i tak niesamowite samochody ? mówi Arkadiusz Czartoryski. ? Wydawało nam się, że to jakieś polskie okna na świat, portowe miasta Gdańsk czy Szczecin. Gdy trochę podrośliśmy, przyszła smutna świadomość, że nie ma takich miast i takich samochodów w Polsce.

Tekst się ogląda, rysunki czyta

Komiks

Czy w ogóle można mówić, że komiks jest wartościową książkową pozycją? Można! I na całym świecie tak się komiksy traktuje. Jakoś tak się dziwnie stało, że w Polsce komiks zyskał pogardliwą, a w najlepszym razie pobłażliwą konotację. Obrazkowe opowieści nazwano w języku polskim kalkując angielski "comic". A nawet po angielsku mianem ?comic? określa się wyłącznie nieskomplikowane historyjki, które mogą czytać co najwyżej uczniaki i siostrzeńcy Kaczora Donalda.
Komiks jest na świecie poważnie traktowaną dziedziną kultury. Na Zachodzie ukształtowało się pojęcie "literatura graficzna". Co roku w końcu stycznia we francuskim Angouléme odbywa się festiwal, na którym twórcy komiksów rywalizują o prestiżową nagrodę zwaną Alph-Art. I jest to największa na świecie impreza poświęcona komiksowi, w której uczestniczy za każdym razem ok. 80 tysięcy osób.

Jak stwierdził niegdyś Zygmunt Kałużyński, w komiksie tekst się ogląda, a rysunki czyta. Święta prawda! Komiksowe dialogi są wartkie, pełne treści i tak prowadzone, że praktycznie same wchodzą do głowy. Rysunki zaś, choć proste i czasami schematyczne, mają w sobie coś takiego, że po, albo przed przeczytaniem frazy dialogu czytelnik wpatruje się w graficzną część komiksu. Analizuje i porównuje wyraz twarzy, mimikę bohaterów; szuka jakichś zaskakujących szczegółów w tle.
- Dla mnie grafika w komiksie znaczy bardzo dużo - mówi Zbigniew Wyrzykowski z Kamiennych Ogrodów. - Dobrze narysowany komiks jest zupełnie jak film. Na przykład gdyby do kapitana Klossa dołożyć trochę klatek, zanimować i rzucić na ekran, wyszłaby pasjonująca kreskówka. Zawsze zwracałem uwagę na stronę graficzną komiksów. Nie muszą to być super dopracowane naturalistyczne rysunki. Powinny mieć jednak coś w sobie. Oddawać charakter postaci. Z komiksem jest u mnie jak z filmem. Gdy oglądam obraz z jakimiś tandetnymi zdjęciami i jeszcze gorszymi efektami, natychmiast mnie odrzuca.
Niestety, obecnie na ryku komiksów albo nie ma (próbowaliśmy szukać w księgarniach), albo dominuje tandeta bez żadnej konkretnej treści: Pokemony, Dragonball itp. ohyzdy.
? A i tak sprzedają się pojedyncze egzemplarze ? mówi Anna Podeszwa, właścicielka kiosku przy ulicy Prądzyńskiego, która jednakowoż prócz Pokemonów ma w sprzedaży III księgę Tytusa. ? Chociaż w ostatnich dniach jakby częściej ludzie wypytują o komiksy.
Może więc jednak moda wraca.
Pokolenie dzisiejszych dwudziestokilku-, trzydziestolatków, w każdym razie spora jego część, było wprost zakochane w komiksach. A i tak rodzice narzekali wtedy, że ?ten mój syn to książek w ogóle nie chce czytać, nic tylko te komiksy i komiksy?.
Kiedy dwa tygodnie temu w ostrołęckim kinie Jantar na premierze ?Amelii? część publiki przed seansem głośno zastanawiała się czy film ma tłumaczenie lektorskie, czy też trzeba będzie czytać napisy. Gdy pokazał się pierwszy napis, salę ogarnął jęk zawodu: ?uuuuuuu". Rodzice dzieci, które ileś tam lat temu unikały szkolnych lektur uciekając w komiksy, mogą dziś być spokojni. Ich dzieci na pewno nie jęczą w takich sytuacjach: ?uuuuu?.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki