Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejna dyplomatyczna wojna Putina, czyli cały świat szpieguje na potęgę

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Alexei Druzhinin/SPUTNIK Russia/East News
W ostatnich tygodniach coraz to kolejne rządy usuwają ze swoich państw dyplomatów rosyjskich, którzy bardziej niż dyplomacją zajmują się szpiegowaniem. W co gra Rosja?

Wojna dyplomatyczna trwa w najlepsze, w tle, jak zawsze pojawiają się służby specjalne i tajni agenci. Bo oto, kilka dni temu czeski premier Andrej Babisz oraz wicepremier, szef MSW i p.o. ministra spraw zagranicznych Jan Hamaczek poinformowali o wydaleniu z Czech osiemnastu rosyjskich dyplomatów. Według czeskiej służby bezpieczeństwa BIS byli zaangażowani w wybuch w składzie amunicji w 2014 roku. Premier przekazał, że Służba Bezpieczeństwa i Informacji ma dowody, że w wybuchu byli zaangażowani oficerowie wywiadu wojskowego GRU.

Tuż po konferencji prasowej Babisza i Hamaczka czeska policja podała na swoim profilu w sieci społecznościowej, że Narodowe Centrum Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej (NCOZ) poszukuje dwóch mężczyzn z rosyjskimi paszportami, którzy w październiku 2014 roku widziani byli w Pradze, na Morawach i Śląsku oraz w kraju zlińskim. Według opublikowanych zdjęć i nazwisk z paszportów, są to ci sami dwaj mężczyźni, którzy są podejrzani o próbę otrucia Siergieja Skripala i jego córki Julii w Wielkiej Brytanii. Mieli korzystać z rosyjskich dokumentów na nazwiska Aleksandr Pietrow i Rusłan Boszirow, a także z paszportu Mołdawii na nazwisko Nicolai Popa i paszportu Tadżykistanu na nazwisko Rułlan Tabarow.

Wcześniej służby prasowe ukraińskiego MSZ poinformowały, że „wysoki rangą dyplomata ambasady Federacji Rosyjskiej w Kijowie powinien opuścić Ukrainę w ciągu 72 godzin, licząc od 19 kwietnia”.

Także MSZ w Warszawie uznało za persona non grata trzech dyplomatów rosyjskich.

Z kolei nie dalej jak w marcu, Włochy żyły swoją aferą szpiegowską, kiedy to tamtejsze MSZ wydaliło dwóch rosyjskich dyplomatów.

„To najpoważniejszy taki incydent od czasów zimnej wojny” - podkreślił rzymski dziennik „La Repubblica” na swojej stronie internetowej.

Media za służbami wywiadu poinformowały, że oficer włoskiej marynarki wojennej - kapitan fregaty został aresztowany przez karabinierów pod zarzutem szpiegostwa. Aresztowania dokonano w chwili, gdy przekazywał tajne dokumenty rosyjskiemu wojskowemu dyplomacie. Rosjanin również został zatrzymany.

- Liczba agentów ściśle związana jest z rolą, jaką dany kraj odgrywa w strategii rosyjskiej. Trzeba pamiętać, że są różne formy działalności szpiegowskiej. Jedna grupa jest wmontowana w ambasadzie i działa pod przykrywką dyplomatyczną, druga działa m.in. w biznesie. Jest też wiele możliwości plasowania w Polsce tzw. nielegałów, i to jest bardzo duża grupa - mówił mi swego czasu gen. Gromosław Czempiński, najdłużej urzędujący szef Urzędu Ochrony Państwa, były polski szpieg. - Szpiegowanie to przecież jedno z zadań służb specjalnych - dodał jeszcze.

Jeżeli mówimy o służbach specjalnych, mamy na uwadze dwa rodzaje służb: służbę wywiadu i kontrwywiadu. Te z kolei dzielą się na wojskowe i cywilne. Służby „cywilne” i „wojskowe” realizują podobne rodzaje działań. Służby cywilne działają na potrzeby szeroko pojętego państwa i jego administracji. Służby wojskowe swoją działalność skupiają na resorcie obrony narodowej i siłach zbrojnych.

I jedne i drugie korzystają z usług tajnych agentów. Ich specjalnością jest udawanie kogoś, kim się nie jest. I tak szpieg bez immunitetu dyplomatycznego, czyli tzw. nielegalny czy nielegał, wiedzie życie człowieka z wymyśloną przeszłością, fikcyjną tożsamością. Wtapia się w tłum, codziennie wychodzi do pracy, odbiera dziecko z przedszkola, chodzi do sąsiadów na grilla. Nikomu do głowy by nie przyszło, że ten Schmit czy Jonson to wyszkolony as wywiadu, który szpieguje na rzecz swojego kraju.

I dopiero, kiedy w prasie pojawia się news o zatrzymaniu jednego czy drugiego szpiega, uzmysławiamy sobie, że obok mieszkał ktoś, kto wiódł podwójne życie. Jedną z najgłośniejszych wpadek ostatnich lat była ta z 2010 roku, kiedy Amerykanie rozbili siatkę nielegałów rosyjskich od lat żyjących w Stanach. Wśród zatrzymanych najbardziej znaną osobą była Vicky Peláez, lewicowa peruwiańska dziennikarka od 20 lat mieszkająca w Nowym Jorku i pisująca dla dziennika „El Diario La Prensa”. Jej mąż, który też trafił do aresztu, został sfotografowany przez FBI podczas spotkania z oficerem rosyjskiego wywiadu w parku w Limie.

Ale prawdziwą karierę zrobiła Anna Chapman. Oficjalnie Chapman miała w Nowym Jorku internetową agencję nieruchomości. Obsługiwała tylko bogatych i wpływowych klientów. Dzięki temu poznawała ciekawych, z punktu widzenia wywiadu, ludzi. Udawała młodą rozwódkę, która przyjechała do Stanów, by zapomnieć o rozstaniu z mężem i zacząć w USA nowe życie. Kobieta chętnie bywała na imprezach. Lubiła papierosy i alkohol. Często balowała w towarzystwie mężczyzn z Wall Street lub polityków. W ten sposób wyciągała od nich informację i przekazywała Rosjanom. Po zatrzymaniu deportowano ją do Rosji na podstawie wymiany więźniów. Dzisiaj Chapman to celebrytka. Chodzi po wybiegach, pozowała dla rosyjskiego „Maxima”, pokazuje się w towarzystwie Władimira Putina.

Szpiegostwo w dyplomacji także nie jest czymś nowym, czy charakterystycznym dla współczesnych czasów. Narodziło się wraz z prapoczątkami dyplomacji, bo ta związana była przecież ze zdobywaniem informa-­cji. Umówmy się, dyplomata zawsze donosił swym władzom o tym, co dzieje się w kraju, w którym urzęduje. Poza tym, przez długi czas nie bardzo było wiadomo, co jest legalne, a co nielegalne w działaniach dyplomacji. W okresie zimnej wojny szpiegostwo dyplomatyczne przeżywało swój największy rozkwit, trochę lepiej było w latach 90., kiedy wyraźnie zmniejszyła się liczba takich przypadków, przynajmniej tych oficjalnie ujawnionych. Ale ono wciąż istnieje, co ciekawe, także między zaprzyjaźnionymi państwami.

I tak w listopadzie 1985 w podsłuchiwanych przez Federalne Biuro Śledcze rozmowach telefonicznych padło nazwisko Jonathana Pollarda, cywilnego analityka United States Navy Intelligence, który zaoferował usługi szpiegowskie dyplomacie izraelskiemu w Nowym Jorku. Mosad zignorował tę propozycję, zainteresował się nią jednak Lakam, głęboko utajniona izraelska agencja wywiadowcza. Funkcję prowadzących Pollarda pełnili izraelscy attachés naukowi w Waszyngtonie i Nowym Jorku, którzy szczegółowo informowali go, na jakich materiałach Izraelowi zależy szczególnie. W grę wchodziły tysiące różnego rodzaju dokumentów, które Pollard wynosił i kopiował, a następnie zwracał do archiwum.

Po aresztowaniu Pollarda rząd Izraela oświadczył oficjalnie, że cała operacja odbywała się bez jego wiedzy. Wywiad amerykański podejrzewał z początku Mosad, który z kolei uznał sprawę Pollarda za przejaw dyletanctwa, naruszającego dobre imię i zasłużoną opinię o profesjonalizmie agencji. Również ówczesny premier Izraela, twórca Lakam, Szimon Peres, zaprzeczał, jakoby wiedział o tym, że źródłem docierających do niego informacji jest pracujący dla Lakam Amerykanin.

Podobne historie zdarzają się także dzisiaj. W marcu tego roku bułgarskie służby specjalne rozbiły sześcioosobową siatkę rosyjskich szpiegów, składającą się w większości z oficerów wywiadu wojskowego.

- Znów chciałbym się zwrócić do rosyjskich przywódców z prośbą, żeby przestali szpiegować w Bułgarii - oświadczył premier Bojko Borisow. - Przyjaźń przyjaźnią, ale nie wolno szpiegować naszych możliwości w NATO - dodał. W ciągu ostatniego półtora roku Sofia sześć razy usuwała ze swego terytorium dyplomatów z Moskwy, w tym rosyjskiego attaché wojskowego - wszystkich pod zarzutem szpiegostwa.

Jak pisze „Rzeczpospolita”, w Sofii na czele grupy stał jeden z wyższych rangą oficerów bułgarskiego wojskowego wywiadu (obecnie w rezerwie), który przeszedł szkolenie w rosyjskim wywiadzie wojskowym GRU. Chodzi prawdopodobnie o pułkownika Iwana Ilijewa, który do pomocy zwerbował dwóch obecnych oficerów wywiadu wojskowego, oficera odpowiadającego za finanse Ministerstwa Obrony, a także byłego wojskowego, który był szefem tajnej kancelarii bułgarskiego parlamentu. Aresztowano także kobietę, żonę pułkownika Ilijewa, która była łączniczką z rosyjską ambasadą. Rosjanie domagali się od szpiegów informacji o centrum koordynacyjnym NATO w Warnie, ale też o polityce NATO oraz Unii Europejskiej wobec Rosji, Białorusi, Ukrainy czy wojnie między Azerbejdżanem a Armenią. No i rzecz jasna o przedstawicielach CIA w Bułgarii. Prokuratorzy poinformowali, że siatkę rozbito „przy współpracy USA i Unii Europejskiej”. Po ujawnieniu skandalu Stany Zjednoczone, Wielka Brytania oraz Macedonia Północna poparły Sofię.

Ale też po 11 września, służby działania operacyjne podejmują znacznie częściej, niż kiedyś. Co kilka miesięcy słyszymy przecież o kolejnej udanej ich akcji i nie chodzi tylko i wyłącznie o walkę z terroryzmem, ale właśnie o działania szpiegowskie, czyli pozyskiwanie ważnych, dla danego kraju informacji.

Za najlepszych w ich zdobywaniu uchodzą Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Rosja. Tyle że każdy z tych krajów z innego powodu. Na przykład Brytyjczycy najlepiej chronią swoich agentów. Nie ma możliwości, aby zdradzili, nawet po stu latach, kto z nimi współpracował i dlaczego. Inna rzecz, że kiedy źródła są tajne, ludzie decydują się na współpracę. Stany Zjednoczone zbudowały siłę swoich służb na czymś innym - pieniądzach. Rosjanie silni są bogatym doświadczeniem z zimnej wojny, wtedy nauczyli się zdobywać informacje. Z tego czasu została im siatka agentów na całym świecie, wciąż pracują też u nich stare wygi z KGB. Ale sukces rosyjskich służb wynika głównie z tego, że Rosja nie jest jeszcze w pełni demokratyczna. W ogóle w państwach totalitarnych służby mają łatwiej - wolno im wszystko, nie popełniają błędów, nie ma afer, nikt nie rozlicza, prawa obywatelskie to puste słowa.

Informacje zdobywa się na różne sposoby - jednym z nich są właśnie agenci. Jak się ich pozyskuje? Od czasów starożytnych nie wymyślono nic nowego: pieniądze, seks i szantaż. Podobno każdy człowiek ma swoją cenę i swoje słabości. Początek lat 90., jeden z szeregowych pracowników archiwum ministerstwa spraw zagranicznych w Niemczech miał spore skłonności do gry hazardowej. Popadł w długi, miał problemy finansowe. Dotarli do niego agenci służb specjalnych Iraku, on im przekazał tajną korespondencję między Georgem Bushem a Helmutem Kohlem, na temat planów wobec Husajna. Żona premiera Norwegii z lat 90. dała się uwieść oficerowi KGB, kiedy wraz z mężem odwiedziła Moskwę. Oficer KGB kontynuował oczywiście tę znajomość i pozyskiwał tajne informacje na temat systemu obrony Norwegii. Z kolei w latach 50. z ambasady amerykańskiej w stolicy ZSRR ściągnięto do kraju kilkunastu pracowników, którzy nawiązali intymne kontakty z pięknymi dziewczynami, które okazały się „jaskółkami”. To funkcjonariuszki wywiadu, które właśnie za pomocą seksu wciągają swoje ofiary do współpracy. Tym razem się nie udało, bo dyplomaci nie dali się szantażować, tylko zawiadomili przełożonych.

Są także ludzie, którzy decydują się na współpracę z wywiadem tylko dlatego, że uważają to za słuszne. To tak zwane samorodki - tak ich nazywają w wywiadowczym slangu. Działają z pobudek ideologicznych. W połowie lat 80. KGB wyłowiło wiele takich osób w szeregach FBI. Oficerowie amerykańskiego kontrwywiadu za darmo przekazywali ważne informacje rosyjskim służbom specjalnym, które później ściągnęły ich zresztą do swojego kraju. Z powodów ideologicznych działał także pułkownik Kukliński.

Agenci służb bardzo często przenikają też do organizacji tak przestępczych, jak terrorystycznych i bezpośrednio stamtąd czerpią potrzebne dla siebie dane.

Tyle tylko że dzisiaj służby specjalne mają nieporównywalnie łatwiej w zdobywaniu informacji, oczywiście z powodu rozwoju technologii. Uzmysłowiły to między innymi rewelacje Edwarda Snowdena, które, co tu dużo mówić, wstrząsnęły nie tylko światem służb specjalnych i polityki.

Pod koniec maja 2013 roku Edward Snowden, jeden z głównych informatyków NSA, zbiegł do Hongkongu i ujawnił absurd amerykańskiego programu wywiadowczego PRISM. „NSA za pomocą internetu włamuje się do uniwersytetów, szpitali i prywatnych firm, te agresywne, kryminalne działania są złe niezależnie od ich celu. Kongres Stanów Zjednoczonych przeprowadza wywiadowcze operacje wobec krajów, które są naszymi sojusznikami, NSA kradnie informacje dotyczące milionów niewinnych ludzi. Po co? Żebyśmy mogli uzyskać dostęp do komputerów w kraju, z którym nawet nie walczymy? Żebyśmy mogli odkryć potencjalnych terrorystów, którzy być może będą stanowili kiedyś zagrożenie dla Ameryki? Opinia publiczna musi dowiedzieć się, jakie działania podejmuje rząd w jej imieniu” - napisał Snowden w oficjalnym oświadczeniu.

Według odtajnionych przez niego informacji, służby bezpieczeństwa są w stanie inwigilować praktycznie każdego. Numer telefonu, e-mail, kopia dowodu osobistego, czy dostęp do słuchawki twojego telefonu nie są dla nich problemem. Rok później, w 2014 roku, dziennikarz „Guardiana” - Amerykanin Glenn Greenwald, któremu Snowden powierzył publikację swoich tajemnic, opublikował kolejny materiał, temat podjęły także „Independent”, a także BBC. Tym razem Snowden ujawnił istnienie zestawu programów - tak zwanej „skrzynki z narzędziami” - do internetowej inwigilacji, dezinformacji i manipulacji opinią publiczną. Jedne służą do zbierania danych osobowych z różnych forów publicznych, jak Twitter, czy Linkedin, inne do podszywania się pod istniejących użytkowników, jeszcze inne do zbierania historii surfingu po internecie, czy połączeń głosowych i e-mailowych. Na liście jest też program „podkop” - służący do zmiany wyników prowadzonych w sieci sondaży opinii.

Ale jak mówił mi swego czasy gen. Czempiński, dzisiaj wywiad ma zdecydowanie łatwiejsze zadanie, niż jeszcze kilka, czy kilkanaście lat temu - natłok informacji jest potężny, chodzi tylko o to, aby wybrać z nich to, co ważne.

- Wywiad polityczny Rosjanie dostają w dużej części z telewizji. Za moich czasów musieli docierać pojedynczo do opiniotwórczych ludzi, teraz wystarczy siąść przed telewizorem, a tam politycy i eksperci mówią o ocenach, sposobie myślenia, strategii i koncepcjach naszego państwa. To, nad czym dziś się z detalami dyskutuje w mediach, jest niesamowitym materiałem wywiadowczym. Dziś np. powstaje jakiś temat w stosunkach polsko-rosyjskich, od gazu czy ropy po Gruzję i Ukrainę. A my do komentarzy angażujemy najlepszych ekspertów w kraju i oni publicznie udzielają odpowiedzi na pytania, które nurtują obce wywiady - tłumaczył mi generał. Dobry dziennikarz ma cechy agenta wywiadu, z tym że nie ma dla niego świętości ponad obowiązek informowania społeczeństwa o rzeczach, które często, zdaniem gen. Czempińskiego, powinny być tajne.

Co do wywiadu gospodarczego, tu jest nieco gorzej.

- Za tym Rosjanie muszą trochę pochodzić, zwłaszcza że ambasady i biura handlowe nie są najlepszą przykrywką jako miejsca z naturalnych przyczyn będące pod naszą stałą obserwacją. Stąd szukają innych przykrywek, małe prywatne firmy nie przyciągają takiej uwagi - opowiadał gen. Gromosław Czempiński.

Jeśli chodzi o Polskę, to Rosjanie mają ogromne możliwości, byli tutaj od roku 1945 i dopiero od 1990 r. są na cenzurowanym. Wielu Polaków trzyma się od nich na dystans, ale jednocześnie wielu myśli o robieniu z nimi biznesu, a to może pociągać za sobą spore niebezpieczeństwo.

Cóż, trudno się spodziewać, aby służby specjalne przestały nagle działać i zrezygnowały z usług agentów. Tym bardziej że stosunki na linii Rosja - Stany Zjednoczone i Unia Europejska są coraz bardziej napięte. A w takich sytuacjach szpiedzy mocno się uaktywniają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kolejna dyplomatyczna wojna Putina, czyli cały świat szpieguje na potęgę - Portal i.pl

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki