Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłusownicy polują już na ludzi. Strach jechać nad rzekę

red
Bardzo drogo mnie ten wyjazd nad wodę kosztował. Dwie opony! - mówi nam ostrołęczanin (chce zachować anonimowość).

I pokazuje pułapkę w którą wpadł - kawał ostrego pręta, który wystawał z drogi. Nie ma mowy o przypadku - był tak zamontowany, żeby przebić oponę auta, które tamtędy jechało. Nie przypadkiem też znalazł się na drodze prowadzącej nad rzekę.

- To robota kłusowników - uważa nasz rozmówca.

- Oczywiście nie wiem, czy akurat ten pręt zostawił ktoś kłusujący ryby - mówi nam Rafał Wojtkowiak, komendant ostrołęckiego posterunku Państwowej Straży Rybackiej. - Ale to, że ktoś złapał gumę nad rzeką wcale mnie nie dziwi. To od pewnego czasu nasza prawdziwa bolączka. Takich pułapek jest pełno. Nie mamy wątpliwości, że zostawiają je kłusujący.

„Pewien czas”, o którym mówi Wojtkowiak, to jakieś dwa, trzy lata.

- Można powiedzieć, że to nowe zjawisko. Oczywiście te pułapki zastawiane są na nas i na członków społecznych straży rybackich. Patrolujemy rzekę nie tylko z wody, ale także jeżdżąc samochodami brzegiem, zwłaszcza przy niższych stanach wody. W pułapki wpadają jednak także zwykli wędkarze i osoby, które w jakimś innym celu jadą nad rzekę - mówi Wojtkowiak. - Dochodziło do tego, że myśleliśmy o kupnie wykrywacza metali. Strach było jechać nad rzekę - dodaje.

Czy to oznacza, że kłusownictwo w naszym regionie tak się rozwija? Wydawać by się mogło, że to już raczej zajęcie z poprzedniej epoki...

- Nie, tak dobrze to nie ma - Rafał Wojtkowiak tylko się uśmiecha. - Owszem, wydaje się, że kłusuje mniej ludzi niż przed laty. Kiedyś to było w wielu nadrzecznych wsiach, powszechne zjawisko. Nadal jednak jest. Są lata, w których zdejmujemy z wody nawet 2 kilometry sieci.

To chyba najbardziej rozpowszechniona metoda kłusowania. I, można powiedzieć, tradycyjna. Jest też inna - zabijanie ryb prądem. Kiedyś robiło się to ciężkimi i głośnymi agregatami. Teraz kłusownicy mają łatwiej. Nie jest problemem kupienie w internecie „elektrycznej wędki”. Z wędkowaniem wiele wspólnego ona nie ma - to urządzenie do kłusowania. A kto kłusuje?

- Najczęściej ci, których ojcowie i dziadkowie też kłusowali - mówi szef ostrołęckiej PSR. - Słyszałem też, na szczęście nie było to na naszym terenie, ale też na Narwi, o dużej, dobrze zorganizowanej grupie, w skład której wchodziło kilkanaście osób. Mieli łodzie, samochody, obstawiali rzekę i drogi dojazdowe, tak żeby nikt im nie przeszkadzał...

Czy to się opłaca?

- Gdyby się nie opłacało, ludzie by nie kłusowali. Zdarzało nam się wyciągać z Narwi sieci, w których było nawet ponad 100 kilogramów ryb. Licząc 20-30 złotych za kilogram lepszych gatunków, wartość takich łupów idzie w tysiące złotych - mówi Wojtkowiak.

W Ostrołęce z kłusownikami walczy Państwowa Straż Rybacka (czterech ludzi, jeden samochód, dwie łodzie), której obszar działania to kilkadziesiąt kilometrów Narwi plus kilka jej dopływów. Są też Społeczne Straże Rybackie działające przy kołach Polskiego Związku Wędkarskiego (w Ostrołęce mają w sumie do dyspozycji pięć łódek).

Państwowa Straż Rybacka ma etaty i większe możliwości (karanie mandatami, używanie środków przymusu bezpośredniego, strażnicy są nawet uzbrojeni), strażnicy społeczni są społeczni w pełnym tego słowa znaczeniu, a zdziałać też mogą formalnie niewiele - jak namierzą kłusowników, muszą zadzwonić po policję.

Strażników ograniczają w walce z kłusownikami jednak nie tylko możliwości etatowe i sprzętowe. Większe może nawet znaczenie ma coś innego.

- Przyzwolenie społeczne - mówi Rafał Wojtkowiak. - Ludzie, części wędkarzy nawet nie wyłączając, nie uważają ciągle kłusownictwa za coś groźnego. Pewnie niewiele osób zdaje sobie sprawę, że to zjawisko, choć skala jego maleje, ciągle dość powszechne.

Zobacz też: Przasnysz. Kłusownicy z ostrołęckiego zatrzymani

Zobacz też: Kiełczew: Kłusownicy na jeziorze. Jest sieć, policja szuka sprawców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki