Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłopotliwy spadek

Aldona Rusinek
A. Rusinek
Zróbcie z nim coś przed zimą, bo jeszcze zamarznie, albo z głodu umrze - zaalarmowała nas sąsiadka Franciszka D.

Murowanka Franciszka D. w Mianowie (gmina Andrzejewo) na oko nie sprawia złego wrażenia. Jest identyczna, jak dom Ireny B. za płotem. Stawiane były pewnie w tym samym czasie, ze dwadziećcia lat temu. Ale Irena B. wewnątrz ma sklep i porządne mieszkanie, a u sąsiada pokoje ze ćladami lepszych czasów wyglądają jak zdemolowane. Na wersalce tarasującej ćrodek pokoju ćpią psy i koty, a gospodarz na rozgrzebanej kozetce w zimnej, ogołoconej z mebli kuchni.
Franciszek D. gospodarzył z żoną na 7 hektarach. Dzieci nie mieli, jedyny synek zmarł wkrótce po urodzeniu. Oboje byli pracowici, biedy więc nie zaznali. Franciszek D., lubił wprawdzie, jak wielu innych we wsi zajrzeć do kieliszka, ale gospodarstwa nie przepijał.
- Na książeczkach zawsze miałem pieniądze - przyznaje, choć stare drewniane zabudowania gospodarcze o nadmiernej majętnoćci nie zaćwiadczają. - Siostrzenicy oddałem nie tylko ziemię i dom, ale jeszcze 80 milionów starych złotych - twierdzi.
Trzy lata temu żona Franciszka zmarła. Cztery lata przed jej ćmiercią oboje przepisali majątek wraz z domem na jego siostrzenicę, Teresę M., która wraz z rodziną mieszka w sąsiedniej gminie. Przepisali 5 hektarów ziemi (dwa wczećniej sprzedali) i dom. Pod warunkiem, że rodzina po ćmierci jednego ze współmałżonków dochowa drugiego.
- Ziemię, owszem oni obrabiają, ale z opieką nad Franciszkiem różnie bywa. Rzadko do niego zaglądają, nawet jak na żniwa przyjadą - mówią sąsiedzi.
H Teresa M. z szećciorgiem dzieci żyje w skromnym, drewnianym obejćciu. Rodzina uprawia pięć własnych hektarów i drugie tyle po wujostwie.
- Czy mieszkalibyćmy w tych warunkach, gdybyćmy dostali takie pieniądze - oburza się mąż Teresy. O pieniądzach zresztą nie chce rozmawiać, bo jak mówi, to nie z jego, tylko z żony rodziną rachunki. Teresa M. kategorycznie zaprzecza jakoby od Franciszka D. cokolwiek, poza schedą zapisaną w notarialnym akcie, dostała.
- Póki żyła ciotka, wszystko było w porządku, ale ostatnio nie możemy sobie z wujkiem dać rady - wyznaje. - A ja na głowie mam jeszcze ojca staruszka, ciężko chorą córkę, a sama też miałam ostatnio poważne kłopoty ze zdrowiem, leczyłam wieńcówkę w szpitalu.
Siostrzenica Franciszka D. twierdzi, że do niedawna opiekowała się wujem jak mogła. Wiosną, gdy przyjechał jego młodszy brat z Gliwic ustalili, że będzie także odbierała rentę Franciszka i wprowadzi się do jego domu, by na co dzień się nim zajmować.
- Zaczęłam nawet malowanie, ale mnie wygonił - twierdzi. - Sąsiedzi go zbuntowali. Ty weź pałę i ją pogoń, co się twoją chałupą będzie rządzić - radził mu jeden taki, który wódkę z nim pije. Wujek z głową ma już coć nie tak, a oni jeszcze mu mącą i pieniądze wyłudzają. Ja nie mam do niego żalu, bo dałabym sobie radę, gdyby nie sąsiedzi. Tylko pani Irena, ta co przez płot mieszka, pomaga i mnie, i wujowi. Czasami zaniesie mu zupę, sprzeda na kredyt jak trzeba, choć nie wiem dlaczego, bo renty powinno mu na wszystko wystarczyć - opowiada Teresa M.
Kiedyć, jak mówi, jeździła do wuja prawie codziennie, ale teraz po szpitalu nie ma siły chodzić piechotą, a ciągnik im się zepsuł. Zresztą boi się, bo nie wiadomo, co mu do głowy przyjdzie.
- Ostatnio jak sprzątałam w sobotę wieczorem, zerwał się nagle i mówi "do widzenia, muszę ićć do mojego domu". Wujek, tłumaczyłam, to przecież jest twój dom. Nie dał się zatrzymać. Musielićmy z synem gonić go po wsi i na siłę ściągać do domu. Boję się tam w ogóle chodzić. Trzyma w domu widły i siekierę, zdemolował meble, całkiem dobre, które po cioci zostały. Któregoć wieczora telewizor pod płot wyrzucił. Trudno z nim w ogóle dojćć do ładu - skarży się Teresa.
- Namawiałem go, żeby kupił węgiel na zimę. Ma przecież za co, dostaje prawie 1000 złotych renty. Ja bym mu przywiózł ten węgiel. Nie chce. Nawet ogolić mu się nie chce, choć kupiłem maszynki do golenia. Uparty jest strasznie i nie da sobie pomóc - dodaje mąż Teresy.
Umowa notarialna przewiduje, że po śmierci jednego z małżonków siostrzenica może wprowadzić się do domu wujostwa za zgodą drugiego małżonka.
- On takiej zgody nie daje i my nie chcemy się tam pchać, choć mielibyćmy nieco lepsze warunki i można byłoby się wujkiem lepiej opiekować. Ja bym chciała, żeby on mógł choć na trochę pójćć do domu opieki społecznej, może by go tam podleczyli, a my byćmy w tym czasie dom do porządku doprowadzili. Czekam na przyjazd Henryka z Gliwic, może coć ustalimy - mówi Teresa M.
H Franciszek D. w rozmowie ze mną zgadza się na dom opieki. Poszedłbym, mówi. Ale kilka dni wczećniej, w rozmowie z kierownikiem GOPS z Andrzejewa oćwiadczył, że nigdzie się nie wyprowadzi.
Zresztą, jak się okazuje, do domu opieki społecznej nie tak łatwo jest się dostać. Skierownie musi zaopiniować GOPS, a następnie Powiatowe Centrum Pomocy Społecznej, lub w przypadku Ostrołęki - MOPS.
- Nie mamy ani jednego wolnego miejsca w tej chwili - informuje wicedyrektor Karwowska z DPS w Ostrołęce. - Przebywa u nas 180 pensjonariuszy, dwie trzecie z zaburzeniami psychicznymi. Czas oczekiwania sięga 2006 roku.
Większe szanse daje Dom Pomocy Społecznej w Brańszczyku, gdzie schronienie znajdują ludzie starzy i ciężko chorzy. Miejsca więc naturalną koleją rzeczy się zwalniają. Ale i tu trzeba czekać kilka miesięcy.
Wolne miejsce jednak wcale nie oznacza możliwoćci zamieszkania w domu opieki. Każda gmina ma wielu podopiecznych w trudnej życiowej sytuacji, pracownicy GOPS muszą więc też dokonywać trudnych wyborów. Przede wszystkim zać zgodę na umieszczenie w domu opieki musi wyrazić sam podopieczny. Franciszkowi D. najwyraźniej trudno podjąć samodzielną decyzję, trzeba więc pomóc mu przetrwać kolejną zimę.
- Znamy sytuację tego pana. W ciągu ostatnich miesięcy bylićmy u niego kilka razy. W ubiegłym tygodniu rozmawialićmy z jego siostrzenicą Teresą M., którą zastalićmy u niego przy robieniu porządków. Zobowiązała się kupić węgiel na zimę, odbierać wraz z nim rentę i robić zakupy. Mam nadzieję, że z jej i naszą pomocą Franciszek D. będzie sobie dawał jakoć radę - mówi Stanisław Załuska, kierownik Oćrodka Pomocy Społecznej w Andrzejewie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki