Niemal na pewno znamy ich nazwiska: Władysław Prusaczyk (syn Adama), Bolesław Gnoza (syn Bolesława), Bronisław Lis (syn Stanisława), Dominik Trzciński i Lucjan Trzciński (obaj synowie Walentego).
O tym odkryciu już pisaliśmy TUTAJ. Ekshumacja to jednak dopiero początek…
- Teraz najważniejsze to odnalezienie członków rodzin tych osób i porównanie ich materiału genetycznego. Pozwoli to na ustalenie czy to rzeczywiście osoby, o których myślimy. Ale najważniejsze, że wtedy, ze stuprocentową pewnością, będziemy im mogli urządzić godny pochówek w poświęconej ziemi, a na grobach, po 70 latach, pojawią się ich nazwiska. Ich potomkowie będą w końcu wiedzieć, gdzie spoczywają ich bliscy - mówi Jacek Karczewski, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych.
Być może wtedy dopiero także poznamy ich historię. Dziś wiemy niewiele...
To właśnie Jacek Karczewski doprowadził do ubiegłotygodniowej ekshumacji szczątków spoczywających w leśnej mogile pod Łodziskami. Nie jest to miejsce nieznane, od lat opiekował się nim jeden człowiek.
- Z jego relacji wynika, że będąc młodym chłopcem, około 10-letnim, wybrał się z ojcem do lasu po drzewo - relacjonuje Jacek Karczewski. - W pewnej chwili zauważyli ciężarówkę, która nadjechała od strony Ostrołęki. Byli na niej ludzie w mundurach. Świadkowie schowali się w tym momencie w krzakach. Widzieli jak ludzie w mundurach prowadzili czterech innych mężczyzn. Ci wykopali dół, jak się potem okazało, własny grób. Rozległy się strzały, najpierw pojedyncze, z pistoletu, potem serie z karabinu maszynowego. Świadek tego zdarzenia relacjonował też, że kiedy wrócili z ojcem na to miejsce po pewnym czasie, widać było jeszcze wystającą spod ziemi nogę. Zasypali mogiłę.
- Odkryliśmy pięć szczątków ludzkich, byli to mężczyźni w wieku od mniej więcej 18 do 30 lat. Ciała były bezładnie wrzucone do grobu o wymiarach 3 metry na półtora. Jedna z ofiar miała skrępowane z tyłu ręce. W grobie znaleźliśmy też łuski i naboje, przedmiotów praktycznie żadnych, poza kilkoma guzikami i złamanym grzebieniem - mówił nam po dokonaniu ekshumacji, nad rozkopaną mogiłą w lesie koło Łodzisk Wojciech Łuczak, prezes Fundacji Niezłomni.
- Ze wszystkich szczątków pobraliśmy materiał genetyczny, teraz mamy nadzieję dokonać identyfikacji, o ile oczywiście zgłoszą się do nas rodziny tych osób - dodaje Łuczak.
Co o nich wiemy? Niestety, niewiele.
- Zakładamy, z dużą dozą prawdopodobieństwa, ale jednak bez pewności, póki nie potwierdzą tego badania genetyczne, że to pięć osób rozstrzelanych na początku marca 1946 roku - mówi Jacek Karczewski. - Znamy ich nazwiska i imiona ojców, wiemy że zostali skazani na śmierć przez działający w Ostrołęce sąd doraźny. Przypuszczamy, że dwie osoby pochodziły z Turośli - samej miejscowości, albo okolic.
- Miejmy nadzieję, że uda się odszukać członków rodzin tych osób i ostatecznie potwierdzić ich tożsamość - mówi Jacek Karczewski. - Być może stanie się tak za pośrednictwem także waszego pisma. Jeśli ktoś ma informacje dotyczące tych osób, być może sam jest potomkiem lub krewnym, prosimy o kontakt.
Można to zrobić przez Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce, fundację „Niezłomni” (z infolinią 886 886 440) lub naszą redakcję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?